Dawid G. mieszkał w domu w miejscowości w gminie Kłomnice, pod Częstochową. Mężczyzna miał 29-lat jednak nie pracował. Był na utrzymaniu ojca i czasem dostawał pieniądze od babci. Był kawalerem, choć miał obiekt westchnień. Była nim amerykańska aktorka i piosenkarka Selena Gomez.
Mężczyzna znał ją z internetu i telewizji. W 2022 roku ukazał się film dokumentalny opisujący życie gwiazdy. Gomez opowiedziała w nim o swoich zmaganiach z chorobą autonomiczną. Mówiła o problemach zdrowotnych, chemoterapii, przeszczepie nerki i depresji. Uczucie 29-latka do gwiazdy było silne. Twierdził później, że "czuł do niej więcej, niż mogli inni". Po poznaniu jej historii zrobiło mu się żal. Chciał jej pomóc.
Dawid wpadł na pomysł, że zbierze pieniądze i poleci do Stanów Zjednoczonych. Potrzebował niemało, bo 50 tysięcy złotych. Dla niego była to kwota nieosiągalna - normalnymi sposobami. Mężczyzna postanowił wiec, że... obrabuje bank.
Jako cel wybrał placówkę Millennium przy alei Najświętszej Maryi Panny w Częstochowie. To dlatego, iż była to ruchliwa ulica i ocenił, że łatwiej będzie mi zniknąć w tłumie.
3 stycznia 2023 roku postanowił zrealizować swój plan. Założył kilka warstw ubrań - które miał zdejmować, aby zgubić ewentualny pościg -, wziął gazową replikę pistoletu glock, która należała do ojca i ruszył do miasta. Tam kupił kominiarkę i okulary przeciwsłoneczne. Około godziny 14:00 wszedł do banku.
Napad i pas szahida
W środki 29-latek zastał dziewięć osób - pracowników i klientów. Wyjął z reklamówki broń i zakazał im wychodzić. Mężczyzna podszedł do okienka i zażądał od kasjerki wydania pieniędzy. Chciał jedynie banknoty stu i dwustu złotowe. Kobieta zareagowała spokojnie, a Dawid nie zauważył, że wcisnęła alarm napadowy.
Kasjerka powoli otworzyła podręczny sejf. Powiedziała, że nie ma w nim 50 tysięcy złotych, jest jedynie nieco ponad 30. Mężczyzna zadowolił się i tym. Zabrane pieniądze schował do reklamówki, a obecnym w placówce zakazał jej opuszczać jeszcze przez 1,5 godziny od jego wyjścia. Ogłosił, że ma na sobie pas szahida - rodzaj pasa lub kamizelki z materiałem wybuchowym i detonatorem. Twierdził, że zniszczy pół dzielnicy.
Nie wszystko jednak poszło po jego myśli - policja zdążyła przybyć na czas. Gdy 29-latek miał już kierować się do wyjścia, wkroczyli mundurowi. Mężczyzna nie chciał wykonywać ich poleceń. W końcu został obezwładniony przy użyciu paralizatora elektrycznego. Po przeszukaniu okazało się, że żadnych materiałów wybuchowych przy sobie nie miał.
Interesujące rzeczy policja znalazła za to w domu Dawida G. Mianowicie 100 sztuk amunicji, która - tak, jak broń użyta podczas napadu - należała do jego ojca - Gabriela G. Okazało się, że mężczyzna nie posiadał zezwolenia na pistolet. Ustalono jednak, że ojciec nie miał nic wspólnego z działaniami syna. Jego sprawa została wyłączona do odrębnego postępowania. Ostatecznie sąd skazał go na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu.
To miał być "szybki numer"
Po zatrzymaniu Dawid G. trafił do aresztu. Prokuratura przedstawiła mu zarzut rozboju z użyciem broni palnej i wzięcia zakładników. Przesłuchany w charakterze podejrzanego nie przyznał się do zarzucanych przestępstw. Oznajmił jedynie, że potrzebował pieniędzy na wyjazd do USA, gdzie chciał pomóc Selenie Gomez. Gdy prokuratura przesłuchała go już w trakcie śledztwa, mężczyzna jednak zgodził się ze stawianymi mu zarzutami. Został też przebadany przez biegłych, którzy stwierdzili, że w trakcie działań był poczytalny.
"Działałem pod presją, nie miałem wyjścia i musiałem taki czyn popełnić. [...] To miał być szybki numer: wejście, pozyskanie tej kwoty, dla każdego jak najbezpieczniej, i miałem szybko opuścić bank. Nie miałem zamiaru nikomu zrobić krzywdy. Nie miałem naboi w tej broni, to miało być tylko postraszenie"
– zeznał przed sądem Dawid G., jak podaje "Gazeta Wyborcza".
Przyznał, że napad planował już wcześniej i opowiedział w jaki sposób chciał go zrealizować. - Teraz żałuję tego czynu. Chciałem przeprosić przede wszystkim pracowników banku. Teraz myślę, że mogłem zgromadzić tę kwotę przez dłuższy okres czasu. Brałem pod uwagę, że mogę trafić do więzienia, ale nie wiedziałem, jak surowo może być potraktowany czyn, którego dokonałem - oznajmił Dawid G.
Obrona: Tu nie było logiki
Prokurator w mowie końcowej - argumentując to wysoką społecznie szkodliwością czynu - wniósł o 12 lat pozbawienia wolności. - Trzeba wziąć pod uwagę dużą liczbę pokrzywdzonych zachowaniem oskarżonego [...] Przetrzymywanie zakładników, grożenie bronią i ładunkiem wybuchowym miała wpływ na psychikę poszczególnych osób. Niektórzy odczuwają traumę do dziś - mówił, cytowany przez "Dziennik Zachodni".
Obrona oceniła 12 lat więzienia jako "horrendalnie wysoką". Przekonywała, że Dawid G. nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji swoich działań. - Oskarżony nie był w stanie racjonalnie ocenić przebiegu całego zdarzenia, jak i konsekwencji swoich czynów. Sama jego motywacja nie mieści się kategoriach logicznych. Oczywiście postępowanie zasługuje na potępienie, ale i politowanie - mówił obrońca.
Pierwszy wyrok w sprawie zapadł w styczniu 2024 roku. Sąd zgodził się, że kara, o która wnioskował prokurator była absurdalnie wygórowana. Skazał mężczyznę na cztery lata pozbawienia wolności. Prokuratura złożyła apelację. Ta została rozpatrzona pod koniec 2024 roku. Sąd drugiej instancji zaostrzył Dawidowi G. karę do sześciu lat więzienia. Wyrok jest prawomocny.
Więcej kryminalnych historii poniżej:
- Obrabowała banki w ósmym miesiącu ciąży. Rodzinie mówiła, że pieniądze wygrała na loterii [FOTO+WIDEO]
- Zjadł śniadanie z mordercą syna. Dlatego, że ten założył maskę zrobioną z twarzy ofiary
- To miał być zwykły konwój na przesłuchanie. Z więzienia w Sieradzu policjanci nie wyszli jednak żywi [FOTO]
- Nieudany romans skutkował okrutną zbrodnią. „Najfajniejsza nauczycielka w szkole” zemściła się na ojcu ucznia
- Oblali jej twarz kwasem... przez pomyłkę. W tle milionowa łapówka dla prokuratura i „Królowa Życia” [WIDEO]
- Za zabójstwo dziecka oferował 10 tys. zł. W końcu zrobił to sam, bo przeszkadzała mu w związku [FOTO+WIDEO]