Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Ciepła posadka dla Janickiego

Minister Paweł Graś przygotowuje dla gen. Mariana Janickiego, szefa BOR, posadę w PKN Orlen, dowiedziała się nieoficjalnie „Gazeta Polska”.

Minister Paweł Graś przygotowuje dla gen. Mariana Janickiego, szefa BOR, posadę w PKN Orlen, dowiedziała się nieoficjalnie „Gazeta Polska”. – Janickiego prędzej czy później czeka dymisja i prawdopodobnie zarzuty prokuratorskie. Zwłaszcza gdy „Jastrząb” – jak nazywa się w środowisku funkcjonariuszy BOR Pawła B., zastępcę Janickiego – zacznie sypać. Graś szykuje więc dla kolegi miękkie lądowanie – twierdzą w rozmowie z „GP” funkcjonariusze BOR.

Opowiadają oni, że rzecznik rządu premiera Tuska, Paweł Graś, często odwiedza Janickiego. – Graś przyjeżdża nawet dwa razy w tygodniu – mówi osoba, która z racji pełnionej funkcji widzi ludzi, którzy odwiedzają generała w biurze. Zażyłość Grasia i Janickiego nie jest w BOR tajemnicą. Janicki nawet miał się przechwalać, że awans na szefa BOR zawdzięcza właśnie Pawłowi Grasiowi.

– Gen. Paweł B., któremu prokuratura postawiła zarzuty w związku z tragedią smoleńską, nie weźmie na siebie całej odpowiedzialności, bo oznaczałoby to koniec jego kariery i odejście w niesławie – bo nie ochronił życia prezydenta Polski i Pierwszej Damy oraz życia byłego prezydenta RP na uchodźstwie. Tym bardziej że Janicki i Paweł B. nie są w wielkiej zażyłości, to taka przyjaźń służbowa – uważają informatorzy „GP” z Biura.

Gen. Paweł B. – przypomnijmy – został zdymisjonowany i usłyszał zarzuty niedopełnienia obowiązków w trakcie m.in. przygotowań do wizyty Lecha Kaczyńskiego, a także poświadczenia nieprawdy.

Ludzie „Jastrzębia”

Wiceszef BOR gen. Paweł B. to były szef ochrony Aleksandra Kwaśniewskiego, gdy pełnił on funkcję prezydenta RP.

– Szefowie wydziałów i oddziałów w BOR są jeszcze z rozdania za czasów Kwaśniewskiego. To ludzie „Jastrzębia” – mówią funkcjonariusze BOR. M. in. szefem wydziału zajmującego się ochroną delegacji zagranicznych, które przyjeżdżają do Polski, jest syn jednego z bohaterów afery starachowickiej, byłego posła SLD i wiceministra MSWiA, Zbigniewa Sobotki. Sobotka junior był ochroniarzem prezydenta Kwaśniewskiego. Ale choć dostał się do Biura dzięki protekcji, okazało się, że jest dobrym fachowcem. – Awans na szefa wydziału mu się należał – podkreślają.

Gen. Paweł B. (awansował na stopień generalski już po katastrofie smoleńskiej) to doświadczony funkcjonariusz.

– Często latał do Afganistanu, zazwyczaj wtedy, gdy szef ochrony nie radził sobie z grupą. Był takim straszakiem. Kiedyś „zwiózł” karnie chłopaka do kraju, gdy narozrabiał na misji. Ale ani Janicki, ani B. nie ukarali go, a nawet został wysłany na kurs oficerski – mówią funkcjonariusze.

Opowiadają, że upiekło się też kilku kierowcom z BOR, którzy w 2011 r. przyjechali na spotkanie ministrów unijnych w Gdańsku służbowymi samochodami pod wpływem alkoholu. – Co prawda za karę odsunięto ich „na winkle”, ale nie powiadomiono prokuratury – mówią nasi informatorzy.

– Gen. Paweł B. kilka dni przed wylotem prezydenta Komorowskiego z wizytą do Chin w grudniu 2011 r. poleciał osobiście z chłopakiem z garaży zabezpieczyć rekonesans przed wizytą głowy państwa. Prawdopodobnie dlatego zabrał tego chłopaka, bo on wcześniej był tam na placówce i znał miejscowe bazary, gdzie można kupić tanią chińską elektronikę. Po powrocie pod samolot prezydencki podjechała limuzyna i załadowano pełen bagażnik samochodu – opowiadają inni funkcjonariusze. Ich zdaniem, tak jak za czasów gen. Grzegorza Mozgawy, poprzednika gen. Janickiego, tolerowane są różne wybryki funkcjonariuszy.

– Np. funkcjonariusza, wobec którego prowadzono postępowanie wewnętrzne w związku z podejrzeniem o kradzież kamizelki kuloodpornej, gen. B. nie ukarał. Awansowano go nawet na szefa jednego z wydziałów BOR. Upiekło się też funkcjonariuszowi, którego nakryli Amerykanie na kradzieży w sklepie na terenie bazy w Afganistanie. Inny funkcjonariusz sfałszował przepustkę do bazy (tzw. badge). Też nie został wyrzucony. Takich przykładów jest więcej – mówią funkcjonariusze.

Od Sobotki do Tuska

Obecny układ w BOR to pokłosie układów z PRL. Gen. Marian Janicki był w latach 2001–2005 zastępcą ds. logistyki ówczesnego szefa BOR, gen. Grzegorza Mozgawy. Mozgawa zaś to protegowany Zbigniewa Sobotki i Krzysztofa Janika, prominentnych polityków lewicy. Sobotka, nawet gdy postawiono mu zarzuty prokuratorskie w słynnej aferze starachowickiej, miał przyznaną ochronę BOR, która woziła go na rozprawy do Kielc. Major BOR, wieloletni ochroniarz Sobotki, byłby zapewne wartościowym świadkiem w aferze starachowickiej, bo niejedno widział i słyszał, ale niestety znaleziono go w grudniu 2004 r. w motelu pod Kozienicami z raną postrzałową głowy.

Czym gen. Marian Janicki, zaufany nie tylko gen. Grzegorza Mozgawy, ale i „kapciowego” byłego prezydenta Lecha Wałęsy, Mieczysława Wachowskiego, zdobył zaufanie premiera Tuska, że mianował go szefem BOR? Premier – warto podkreślić – awansował Janickiego, mimo że prokuratura prowadziła postępowanie dotyczące nieprawidłowości w przetargach, za które generał był odpowiedzialny. Premier Tusk nie poczekał nawet, aż prokuratura zakończy sprawę.

– Marian zawsze potrafił wkraść się w łaski polityków, kiedyś SLD, dziś PO – mówi znajomy gen. Janickiego z BOR.

Całość artykułu w tygodniku “Gazeta Polska”



 



Źródło:

Grzegorz Wierzchołowski,Leszek Misiak