Ona pełni bardzo prominentną funkcję (jest wiceprzewodniczącą PO- red.), a zachowuje się tak jak widać. Nie przychodzi (na posiedzenie komisji – red.), a przychodzą jej urzędnicy. Ona twierdzi, że to jest niekonstytucyjne, a przedstawiciele jej partii działają i w tym uczestniczą. To jest taka sytuacja, która wymyka się z prostych ocen. Jest takie nieładne powiedzenie, ale muszę to zmienić... to jest, jakby to powiedzieć... pożar w agencji podczas powodzi.
– stwierdził poseł Tadeusz Cymański.
Na mocy decyzji Ratusza z 2012 r. działka przy dawnej Chmielnej 70, o wartości ok. 160 mln zł, została przejęta przez osoby, które nabyły roszczenia od spadkobierców - byli nimi Janusz Piecyk, mec. Grzegorz Majewski i Marzena K. (siostra Roberta N.). Miasto przyznało im prawo wieczystego użytkowania działki - mimo że w latach 50. odszkodowanie dostał jej ostatni przedwojenny właściciel, obywatel Danii (posiadał dwie trzecie udziałów). Po wybuchu afery beneficjenci decyzji z 2012 r. zwrócili działkę miastu.
Na rozprawę jako świadka wezwano Krzysztofa Śledziewskiego, b. urzędnika BGN, a jako strony - beneficjentów decyzji oraz prezydent Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz (odmawia ona stawiennictwa - według nieoficjalnych doniesień Radia ZET, ma być obecny inny przedstawiciel miasta).
Po wybuchu afery w sierpniu 2016 r. Gronkiewicz-Waltz uznała zwrot działki za pochopny, za co odpowiedzialnością obarczyła trzech zwolnionych wtedy urzędników BGN (w tym Śledziewskiego); mówiła, że wznowiono postępowanie ws. Chmielnej 70. Według "Gazety Wyborczej" Śledziewski od 2011 r. trzymał w biurku pismo Ministerstwa Finansów, z którego wynikało, że dawny właściciel dawno dostał odszkodowanie - wobec czego miasto nigdy nie powinno oddawać działki. "Gdy kupcy roszczeń przejmowali działkę, siedział cicho" - pisała "GW". Według niej, gdy Gronkiewicz-Waltz poprosiła go o notatkę ws. Chmielnej - kiedy w 2016 r. wybuchła afera - pominął ten dokument MF. Został wtedy dyscyplinarnie zwolniony z BGN wraz z dwoma innymi osobami. Pozwali oni prezydent do sądu za to zwolnienie.
W styczniu br. Prokuratura Regionalna we Wrocławiu postawiła zarzuty Jakubowi R. i Robertowi N. oraz innym trzem osobom. W zamian za decyzje o użytkowaniu wieczystym Chmielnej 70, R. miał przyjąć od N. wartą 2,5 mln zł korzyść majątkową w postaci udziału w nieruchomości w Kościelisku.
Marzena K. to b. urzędniczka resortu sprawiedliwości, która występowała z roszczeniami do nieruchomości na wiele milionów zł. Jest ona podejrzana o fałszywe oświadczenia majątkowe - miała zataić środki uzyskane w ramach przyznanych jej przez sądy wielomilionowych odszkodowań ws. kilku nieruchomości.