- Maciej Marcinkowski był częstym gościem w Urzędzie miasta stołecznego Warszawy; denerwował się gdy coś szło nie po jego myśli - zeznał dzisiaj przed komisją weryfikacyjną ds. reprywatyzacji Krzysztof Śledziewski, b. urzędnik ratusza, pierwszy świadek przed komisją. Potwierdził również, że w urzędzie wszyscy zdawali sobie sprawę, że reprywatyzacja idzie w złym kierunku. - Działało kilka grup, które zrobiły z tego doskonały biznes - powiedział Śledziewski. Będziemy uzupełniać informacje.
Według niego 90 proc. decyzji reprywatyzacyjnych było wydawanych dla prawowitych spadkobierców ludzi, którzy np. zginęli w Katyniu, represjonowanych, "ale była też grupa ludzi, która traktowała reprywatyzację biznesowo". Jak mówił wiedzieli o tym wszyscy, którzy widzieli dokumenty.
- Pan Marcinkowski denerwował się, gdy coś szło nie po jego myśli - mówił Śledziewski.
CZYTAJ WIĘCEJ: Sensacyjne zeznania świadka: w ratuszu było „nieformalne ciało podejmujące decyzje" WIDEO
Jak dodawał, Marcinkowski twierdził, że nie ma problemu, aby w razie potrzeby wyłożyć kilkadziesiąt tysięcy zł dla prasy.
"Mówił, że gdyby chciał, to by został dyrektorem biura w mieście" - dodawał świadek konkludując, że "na pewno jego zachowanie w urzędzie było inne niż innych stron".
"Gdy nie było mnie przy biurku, dzwonił do pani naczelnik. Gdy nie było jej - prosto do dyrektora. Dzwonił, nagabywał, zależało mu, żeby było szybko" - dodawał.
Teraz już wiemy, skąd ten wrzask niektórych po powołaniu tej komisji. A to dopiero pierwszy świadek.
Źródło: Twitter,TVP Info,PAP,niezalezna.pl
#komisja weryfikacyjna #Hanna Gronkiewicz-Waltz #Warszawa #afera reprywatyzacyjna
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
gb