Dziś ruszyła pierwsza rozprawa przed komisją weryfikacyjną ds. reprywatyzacji. Zbada ona sprawę nieruchomości przy ul. Twardej 8 i 10. Przed komisją nie stawił się nikt w imieniu m.st. Warszawy. Jako świadkowie mają zeznawać m.in. urzędnicy ratusza. Decyzje komisji w tej sprawie mają zapaść w lipcu. Jako pierwszy zeznaje Krzysztof Śledziewski, były pracownik Biura Gospodarki Nieruchomości.
Były urzędnik podał, że było wiele sytuacji, w których decyzje o reprywatyzacjach były podejmowane w zamkniętej grupie, do której należeli m.in. wiceprezydenci m. st. Warszawy.
Wiele spraw było kierowanych na posiedzenia zespołu koordynującego i później otrzymywaliśmy od dyrektora – zazwyczaj Marcina Bajki – informacje, że zespół koordynujący zajął takie a takie stanowisko w danej sprawie
– powiedział.
CZYTAJ WIĘCEJ: HGW pilnie szuka wsparcia. Chcąc zaatakować komisję zwróciła się do sądu! Pomogą?
– podał.Nie wiem jakie (decyzje reprywatyzacyjne – red.) i jak szybko (miały być przeprowadzane – red.), ale jest to po prostu do wglądu w protokołach zespołu koordynującego, natomiast wiele spaw było omawianych
Czyli pan dyrektor Marcin Bajko wracał do państwa jako pracowników i informował, że taką decyzję należy podjąć w sprawie reprywatyzacji, taką i taką. Tak to było? – zapytał przewodniczący Patryk Jaki.
Tak było – potwierdził Krzysztof Śledziewski.
Pojawił się też temat ilości wydawanych decyzji. "Polecenie 300 decyzji było wydawane ustnie, natomiast były też maile, że trzeba przygotować każdego miesiąca dwa projekty decyzji zwrotowych" - zeznał Krzysztof Śledziewski przed komisją.
Poseł Paweł Lisiecki zapytał świadka czy była próba nałożenia na Biuro Gospodarki Nieruchomościami określonych, np. rocznie limitów wydawanych decyzji administracyjnych ws. reprywatyzacji, czy to były polecenia służbowe.
Polecenie 300 decyzji było wydawane ustnie, natomiast były też maile, od już nie pamiętam czy od naczelnik czy od dyrekcji, że trzeba przygotować każdego miesiąca dwa projekty decyzji zwrotowych, każdy pracownik prowadzący postępowanie
– przyznał Śledziewski.
Zobacz wideo: