Jeśli ktoś chciałby przekonać się, czy prawdziwe są słowa sędzi Ireny Kamińskiej o tym, że sędziowie to „zupełnie nadzwyczajna kasta ludzi”, analiza życiorysów i powiązań sędziów, którzy zaatakowali prezydenta, może być mu bardzo pomocna.
"Gazeta Polska" przypomina, że w ubiegłym tygodniu Sąd Najwyższy w składzie siedmiu sędziów uznał, iż akt łaski wydany wobec byłych szefów CBA przez prezydenta jest nieważny z punktu widzenia prawa. Fakt, że SN w ogóle wypowiadał się w tej sprawie, zaskoczył wielu prawników, którzy wskazywali, że nie należy to do jego kompetencji, bo przecież prezydent wydając decyzję o ułaskawieniu, nie uczestniczy w sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości.
Innego zdania był jednak sędzia Jarosław Matras, który stwierdził, że Sąd Najwyższy miał „pełne umocowanie konstytucyjne” do zajmowania się sprawą. Sędzia Matras ma na swoim koncie decyzję, która należy do największych kompromitacji Sądu Najwyższego w ostatnich latach.
Patrycjusz Kosmowski w sierpniu 1980 r. był jednym z przywódców strajku w Wojewódzkim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym w Bielsku-Białej. W 1982 r. Leopold Nowak, jako sędzia Sądu Wojewódzkiego w Bielsku-Białej, skazał Kosmowskiego na mocy dekretu o stanie wojennym na 6 lat więzienia i dodatkowo 3 lata pozbawienia praw publicznych.
Drakoński wyrok, jeden z najwyższych w tym czasie, został zasądzony bezprawnie, gdyż przepisy dekretu o stanie wojennym nie obowiązywały w momencie rzekomego ich naruszenia. Dlatego w 1994 r. bielski sąd wznowił postępowanie dotyczące Kosmowskiego i uchylił wyrok skazujący.
W 2015 r. wniosek rozpoznawał SN, bo Leopold Nowak był sędzią SN jeszcze w latach 90. Skład orzekający, w którym zasiadał sędzia Matras, nie zgodził się na uchylenie mu immunitetu.
Więcej w najnowszym numerze tygodnika "Gazeta Polska".
Reklama