Po godzinie 13 Anna Wójcik wyszła z aresztu w Katowicach. Kobieta była przetrzymywana przez około dwa miesiące w związku ze śledztwem w sprawie rzekomych nieprawidłowości w Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. Jak wielokrotnie pisaliśmy, areszt dla kobiety dramatycznie wpłynął na stan jej niepełnosprawnego syna. 13-latek próbował nawet popełnić samobójstwo.
Po wyjściu na wolność Wójcik udzieliła wywiadu Telewizji Republika. Z jej słów wynika, że bodnarowcy zgotowali rodzinie dramat na podstawie zeznań jednego człowieka.
"Mnie obowiązuje tajemnice śledztwa. Nie mogę w szczegółach opowiedzieć, ale chcę tylko powiedzieć jedną rzecz, że tak, jak już wszystkie media też donosiły, zostałam po prostu pomówiona i zeznania tylko i wyłącznie jednej osoby spowodowały, że zostałam po prostu aresztowana"
– powiedziała Anna Wójcik.
Podkreśliła, że w niedalekiej przyszłości będzie mogła powiedzieć o sprawie więcej.
Wypowiedź kobiety wskazuje jednak, czyje zeznania do tego doprowadziły. Dziennikarz śledczy Piotr Nisztor w ostatnich dniach ujawnił zeznania Pawła Szopy, który poszedł na współpracę z prokuraturą. To on przekonywał śledczych, że Wójcik żądała od niego 5 milionów złotych łapówki. W zamian za pieniądze miała rzekomo wpłynąć na postępowanie o udzielenie zamówienia publicznego dotyczącego agregatów prądotwórczych dla RARS.
Wcześniej zeznania Szopy podważał już były szef RARS Michał Kuczmierowski.