W niedziele w Krakowie i kilku innych miastach w Polsce odbędzie się druga tura wyborów na prezydenta miasta. Pod Wawelem, gdzie rywalizacja jest wyjątkowo zażarta. O zwycięstwie może zadecydować niewielka liczba głosów, trzeba więc szczególnie pilnować uczciwego przebiegu wyborów. Tym bardziej że jak ustaliliśmy, w pierwszej turze dochodziło do incydentów.
Z naszą redakcją skontaktowały się członkinie jednej z komisji wyborczej w Krakowie (Obwodowa Komisja Wyborcza numer 213), w której podczas pierwszej tury wyborów (7 kwietnia) doszło do niepokojącej sytuacji. Przedstawiamy relację kobiety (imię i nazwisko do wiadomości redakcji):
W komisji wyborczej mieliśmy się stawić na godzinie 6, ale przewodnicząca spóźniła się godzinę. Już później, w trakcie liczenia głosów jedna z osób z komisji słyszała, jak widząc kolejne karty powtarza: „mój Miszalski, mój Miszalski” (Aleksander Miszalski – kandydat PO.), czy „zabierzcie mi tego Kmitę” (Łukasz Kmita, kandydat – PO) i tym podobne
- opowiada członkini komisji.
- Przewodnicząca dość często w trakcie liczenia wychodziła z sali. I choć samo liczenie kart na prezydenta trwało najdłużej, choć teoretycznie było to najprostsze zadanie, to cały czas jednak się coś nie zgadzało – opowiada kobieta.
Najdłużej trwało tez przygotowywanie protokołu, mieliśmy przygotowane protokoły i do Sejmiku i do Rady, jednak pierwszy protokół z głosami na prezydenta miasta zawierał błędy, ale mimo wszystko został za sprawa przewodniczącej wysłany przez system, jednak jako komisja nie zgodziliśmy się go podpisać ze względu na ten błąd. Usłyszeliśmy jednak, że nie można go poprawić
– mówi naszej redakcji członkini Komisji Wyborczej na Kurdwanowie.
- Po interwencji okazało się korekta jest możliwa i taki poprawiony podpisaliśmy – dodaje.
To jednak nie był koniec incydentów:
- Gdy protokoły zostały wysłane przez system, o 5 rano jeden z członków komisji emocjonalnie poinformował nas, że przewodnicząca w trakcie liczenia dopisywała krzyżyk do jednej z pustych kart, mrugając okiem do tego świadka. Zapytana przez nas Przewodnicząca przyznała się, a potem stwierdziła, że „dopisała dwa krzyżyki, by karta nie była pusta”. To było absurdalne – mówią nasza informatorka.
- Świadek zaprzeczył tej wersji i powiedział kategorycznie, że został dopisany jeden krzyżyk. Ponieważ nie byliśmy już w stanie znaleźć tej karty ani ustalić co się stało, uznano, że do Urzędu miasta pojada trzy osoby – w tym przewodnicząca i wiceprzewodnicząca i jedna osoba z komisji – dodaje.
Co jednak zaskakujące, to według relacji świadków ostatecznie przewodnicza po godzinie 5 wyszła z Komisji sama.
Długo po tym, bo po godzinie 7 wiceprzewodnicząca otrzymała telefon z urzędu, że jesteśmy jedyną komisją, z której karty nie zostały dostarczone. Dopiero po 7:30 i okazało się, że dotarły. Sprawa potencjalnego fałszerstwa została zgłoszona i na policję, i do Urzędu Miasta
– słyszymy od członkini komisji.
O sprawę zapytaliśmy w krakowskiej policji, która potwierdziła fakt incydentu. Sprawa jest w prokuraturze:
- 8 kwietnia br. wpłynęło zawiadomienie o tym, że jedna z osób będąca w komisji wyborczej w rejonie Kurdwanowa, po wyjęciu z urny kart wyborczych, miała dokonać zakreślenia kandydata na karcie do głosowania, na której nie został zaznaczony żaden z kandydatów. – mówi podkom. Piotr Szpiech z Zespołu Prasowo - Informacyjnego KMP w Krakowie.
- W Komendzie Miejskiej Policji w Krakowie, toczy się w tej sprawie dochodzenie, podczas którego między innymi przesłuchani zostali świadkowie. O zaistniałym zdarzeniu poinformowana została Prokuratura Rejonowa w Podgórzu celem oceny prawno-karnej. Czynności prowadzone są pod kątem art. 248 pkt. 3 Kodeksu karnego. Sprawa jest w toku. – czytamy w odpowiedzi przesłanej przez policję
Z przewodniczącą komisji wyborczej, która miała być sprawczynią incydentu nie udało się nam skontaktować.
Z sondażu przeprowadzonego przez lokalny serwis „Love Kraków” wynika, że na Aleksandra Miszalskiego chce zagłosować 48,39 proc. badanych. 43,61 proc. zadeklarowało, że swój głos odda na Łukasza Gibałę. 8 proc. odpowiedziało, że nie mają jeszcze swojego kandydata.