- Jestem przekonana, że Polacy chcą, aby te spółki były w naszych rękach, dlatego że my pamiętamy tę dziką prywatyzację, która była w latach 90. Pamiętamy, co działo się z polskim majątkiem jeszcze do 2015 roku, kiedy to Donald Tusk mówi, że i LOT można sprzedać, bo po co nam narodowy przewoźnik, można przecież sprzedać Azoty, bo bez tego się obędziemy. Przecież nawet Polskie Nagrania sprzedano za kilka milionów złotych. Sprzedawano wszystko, jak leci - przypomniała senator Prawa i Sprawiedliwości Maria Koc w wywiadzie dla portalu Niezalezna.pl.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński zapowiedział, że pierwsze pytanie w referendum będzie brzmiało: "czy popierasz wyprzedaż państwowych przedsiębiorstw?". Co w ten sposób chcecie osiągnąć, co chcecie sprawdzić?
Chcemy, aby Polacy się wypowiedzieli, czy są za wyprzedażą majątku narodowego, czy też chcą, żeby polskie spółki, spółki Skarbu Państwa rozwijały się i były kołem napędowym dla polskiej gospodarki. To jest kluczowe pytanie, bo mamy wybór między dwiema filozofiami działania. Przed nami wybory i w tych wyborach staje do walki Prawo i Sprawiedliwość, które jest partią umacniającą naszą gospodarkę, która widzi w spółkach skarbu państwa koło zamachowe dla polskiej gospodarki. I jest partią, która uważa, że w takich strategicznych dziedzinach jak energetyka, spółki powinny być w rękach państwa, aby móc reagować w kryzysowych sytuacjach.
Z drugiej strony mamy opozycję, która wprost mówi, że trzeba sprywatyzować Orlen, trzeba sprywatyzować inne spółki energetyczne, trzeba prywatyzować wszystko, co się da, bo prywatne będzie się lepiej rzekomo rozwijało i będzie to korzyść dla państwa.
Dlatego chcemy, aby Polacy się wypowiedzieli po to, że niezależnie od tego, kto wybory wygra, to jeżeli Polacy powiedzą, że nie chcą prywatyzacji spółek skarbu państw, to żeby rząd musiał zrealizować ich wolę, a nie wyprzedawał wszystko na prawo i lewo. Nie jest tajemnicą, że są poza granicami naszego kraju różne środowiska, które mają bardzo dużo pieniędzy i chętnie by wykupiły udziały w tych spółkach po to, żeby móc tutaj w Polsce zarabiać pieniądze i mieć narzędzie nacisku w różnych decydujących momentach.
Jakie zdanie na ten temat ma - Pani zdaniem - większość Polaków?
Jestem przekonana, że Polacy chcą, aby te spółki były w naszych rękach, dlatego że my pamiętamy tę dziką prywatyzację, która była w latach 90. Pamiętamy, co działo się z polskim majątkiem jeszcze do 2015 roku, kiedy to Donald Tusk mówi, że i LOT można sprzedać, bo po co nam narodowy przewoźnik, można przecież sprzedać Azoty, bo bez tego się obędziemy. Przecież nawet Polskie Nagrania sprzedano za kilka milionów złotych. Sprzedawano wszystko, jak leci. W ten sposób można się wyzbyć wszystkiego i nie mieć nic we własnym państwie. A my musimy mieć majątek narodowy, bo co znaczy naród bez majątku?
Europoseł Prawa i Sprawiedliwości Beata Szydło zapowiedziała już drugie pytanie referendalne, które dotyczyć ma podwyższenia wieku emerytalnego. Skąd pomysł na to pytanie?
To jest bardzo ważne pytanie, bo przedstawiciele opozycji ciągle mówią, że musimy dłużej pracować, bo tak jest w wielu innych krajach, więc Polacy także powinni pracować dłużej. Pamiętamy, jak PO okłamywała nas w tej sprawie. Oczywiście teraz Donald Tusk i inni prominentni politycy Platformy Obywatelskiej odżegnują się od tego, co zrobili kilka lat temu, jak rządzili, i są nawet w stanie zaprzeczyć, że przecież podnieśli wiek emerytalny, co przecież zrobili. I obawiamy się, że gdyby doszli do władzy, to mogliby to zrobić znowu, więc trzeba oddać głos w tej sprawie Polakom.
Głos Polaków jest wiążący, decydujący, więc niech się wypowiedzą, czy chcą pracować dłużej, a może chcą, aby ten wiek emerytalny pozostał taki, jak jest. My ten wiek emerytalny podniesiony przez Tuska obniżyliśmy, przywróciliśmy do takiego, jaki był wcześniej, ale pamiętamy, że w czasie kampanii w 2011 roku Donald Tusk pytany o to, czy podniesie wiek emerytalny, stanowczo zaprzeczał, dlatego wygrał wybory. A potem się okazało, że wygrał je na kłamstwie.
Jak by pani odpowiedziała na takie zarzuty opozycji, że organizując referendum, chcecie obejść limit kwot, które można wydać na kampanię?
Nie rozumiem tego zarzutu. Wszyscy mogą promować referendum, bo referendum to jest najwyższy wyraz demokracji, kiedy oddaje się głos narodowi. Chyba nie musimy się sprzeczać na temat tego, że referendum jest czymś dobrym. A więc niezależnie czy to lewica, czy prawica, każdy moim zdaniem może promować to referendum. Jedni mogą oczywiście zachęcać do tego, aby w tym referendum głosować na przykład za utrzymaniem spółek skarbu państwa w rękach państwa, inni mogą zachęcać całkowicie przeciw. Ale samo referendum wszyscy powinni promować i każdy ma jednakowe możliwości działania, dlatego dla mnie takie zarzuty są absurdalne.
A zorganizowanie referendum razem z wyborami ma sens, bo to ogranicza koszty, więc politycy opozycji niech po prostu też włącza się w promowanie tego referendum.