Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polityka

Władza niszczy Kolej Plus. Krzysztof Wołodźko o smutnym festiwalu Tuskowych obietnic

W tle gorącego sporo o Centralny Port Komunikacyjny rząd po cichu marnotrawi inny ambitny, rozwojowy pomysł Prawa i Sprawiedliwości. Z programu Kolej Plus wypadają kolejne mniejsze miejscowości. Jeszcze przed wyborami Donald Tusk obiecywał ich mieszkańcom, że w rządzonej przez niego Polsce będzie im tylko lepiej. Tak zwana Polska B znów została oszukana przez lumpenliberałów.

W połowie 2025 roku okazało się, że z programu Kolej Plus wykreślono wielkopolski Turek i Jastrzębie-Zdrój, słynne z solidarnościowych protestów w czasach PRL miasto na Śląsku. III RP odwdzięczyła się robotniczemu miastu m.in. likwidacją pasażerskich połączeń kolejowych. Dodajmy, że Jastrzębie-Zdrój jest największym w Polsce ośrodkiem pozbawionym kolei. Większość mediów głównego nurtu przeszła nad tymi informacjami do porządku dziennego. Nie tylko dlatego, że zaczęła się letnia kanikuła. I nie tylko z tego powodu, że Kolej Plus nie budzi tak wielkich publicznych emocji jak CPK. Zgodnie z logiką mainstreamu, o niepowodzeniach, zaniechaniach i błędach rządu Donalda Tuska można mówić „z wolna i ostrożna”. Im ostrożniej, tym lepiej – zbyt liczne grupy interesów, nazywające się elitami III RP, miałyby zbyt wiele do stracenia, gdyby lumpenliberałowie stracili władzę przed upływem kadencji. Nic zatem dziwnego, że nie nagłaśnia się zbytnio tak „błahych” spraw jak niszczenie jednego z największych, udanych infrastrukturalnych projektów poprzedniej władzy. A z tym procesem mamy do czynienia w przypadku Kolei Plus.

Bogatynia wypadła z programu Kolej Plus

Na początku września okazało się, że to nie koniec przycinania projektu, z dużym rozmachem zaplanowanego w czasach PiS, nastawionego na znaczne zmniejszenie komunikacyjnego wykluczenia, jednej z największych społeczno-gospodarczych plag III RP. Na łamach branżowego, niezależnego dwumiesięcznika „Z Biegiem Szyn” jego naczelny Karol Trammer zaalarmował, że z programu Kolej Plus zniknie Bogatynia. Do dolnośląskiego miasta pociągi pasażerskie przestały kursować w 2000 roku. Zlikwidowano je w ramach największego cięcia połączeń, które objęło 1028 km linii w całej Polsce. Regres był stopniowy: do 1992 roku z Bogatyni kursował bezpośredni pociąg do Warszawy. Trammer przypomina, że warte 8,4 mln złotych prace projektowe zostały zlecone przez PKP PLK w sierpniu 2023 roku – w zawartej wówczas umowie termin ich zakończenia ustalono na sierpień 2026 roku. 

„Pociągi miały wrócić do Bogatyni w 2029 r. Położona w Worku Turoszowskim na południowo-zachodnim skraju Polski Bogatynia to drugie pod względem liczby mieszkańców miasto województwa dolnośląskiego, do którego nie da się dojechać koleją (największe są 21-tysięczne Polkowice)”

– dodaje redaktor „Z Biegiem Szyn”. Przypomnijmy, że wybory parlamentarne w październiku 2023 roku w Bogatyni wygrało Prawo i Sprawiedliwość (39,3 proc. głosów), zostawiając w tyle Koalicję Obywatelską  (30,11 proc.) i Nową Lewicę (10,71 proc.). W wyborach prezydenckich na początku czerwca w Bogatyni w II turze wygrał Karol Nawrocki: zdobył 5755 głosów, co stanowiło 55,80 proc. wszystkich głosów ważnych oddanych na terenie gminy. Rafał Trzaskowski uzyskał 4559 głosów, czyli 44,20 proc. A frekwencja wyniosła niemal 64 proc. Wybory prezydenckie w Turku niewielką przewagą wygrał Nawrocki, ale w powiecie tureckim różnica na korzyść obecnego prezydenta była znacznie większa. Wybory parlamentarne w wielkopolskim mieście w 2023 roku również wygrało Prawo i Sprawiedliwość. A co z Jastrzębiem-Zdrój? Tutaj także drugą turę wyborów prezydenckich wygrał Karol Nawrocki – zdobywając blisko 60 proc. oddanych głosów. W 2023 roku w wyborach parlamentarnych w tym mieście również wygrało PiS.

Znów cierpi Polska mniejszych ośrodków

Zwracam uwagę na wyborcze statystyki, by uniknąć często powtarzającego się komentarza, że skoro Wielkopolska, Dolny Śląsk i Śląsk z reguły częściej popierają obecną władzę, to ich mieszkańcy „sami sobie zasłużyli na taki los”. Konkretne przykłady pokazują, że sprawa nie jest tak oczywista – jeśli mierzyć już rzeczy taką miarą. Czy możemy zatem mówić o zemście politycznej lumpenliberałów na wskazanych miejscowościach? Zmowę trudno udowodnić. Ważniejsza jest jednak inna kwestia: spraw rozwojowych, postrzeganych w kontekście wspólnego dobra, nie da się – mimo najgorętszych politycznych emocji – mierzyć tego rodzaju kategoriami. Nawet gdyby Bogatynia, Jastrzębie-Zdrój czy Turek głosowały nie po naszej myśli, mówimy o dobrostanie całego państwa. Szczególnie dziś trudno mieć wątpliwość, że potrzebujemy cywilizacyjnego wzmocnienia właściwie w każdej dziedzinie życia publicznego. Przykład Ukrainy pokazuje, że masowy transport, także pasażerski, ułatwia funkcjonowanie całego państwa nawet w sytuacji bezpośredniego, militarnego zagrożenia. III RP rozbrajała się infrastrukturalnie zbyt długo, w zbyt wielu dziedzinach. Również w tych, które bezpośrednio dotyczyły obrony cywilnej – co znakomicie pokazuje przykład zabezpieczeń dla ludności cywilnej, opisany przez Konrada Wysockiego we wrześniowym numerze „Nowego Państwa” („Schrony w Polsce, czyli gorzej niż źle”, numer 226; 09/2025). Prywatyzacja wielu dziedzin życia, społecznie akceptowana, traktowana jako remedium na wszelkie problemy poprzedniego ustroju, doprowadziła do tego, że w III RP zaczęły się rozpadać systemowe bezpieczniki na wypadek większych kryzysów. Zarówno przykład schronów, jak i wielkie cięcia komunikacji publicznej to różne przykłady tego samego zjawiska. Nie dziwi ani trochę, że dysfunkcyjna władza jest zdolna jedynie pogłębiać już istniejące patologie.

Cięcia programu Kolej Plus mają jeszcze jeden kontekst. Gołym okiem widać, jak niewiele zostało z obietnic Donalda Tuska i trzynastogrudniowych koalicjantów wobec Polski mniejszych ośrodków, Polski prowincjonalnej, peryferyjnej. Obecny premier przed jesienią 2023 roku mamił mieszkańców i mieszkanki mniejszych ośrodków, że pod jego rządami będzie się ludziom żyło jeszcze lepiej. Kłamstw, półprawd, horrendalnych głupot, szkodliwych konceptów ułożonych w „100 konkretów” nie wystarczyło – w wielu sprawach, na szczęście – nawet na dwa lata. Dziś jest pewne, że zamiast lepszej pracy ludzie znów myślą nad ofertą z pośredniaków. Młodzi zamiast zakładać rodziny, liczą, ile lat będą jeszcze musieli mieszkać z rodzicami, albo przeglądają oferty pracy w wielkich miastach i za granicami kraju. 

Winni współkoalicjanci

Tam, gdzie obiecywano atrakcyjne komunikacyjne rozwiązania – projekty zostają przerwane, mimo zainwestowanych już pieniędzy. Władza zapewne będzie tłumaczyła to wszystko dramatyczną sytuacją budżetową – sama jednak swoimi błędami fiskalnymi i gospodarczymi doprowadziła do tego, że pełzający kryzys zmienił się w katastrofalną lawinę. Trudno się też dziwić, że rośnie nieufność szeroko rozumianej klasy ludowej do rządu, który przez dwa lata szczuł i mamił, a dziś próbuje ratować twarz, chcąc zrzucić odpowiedzialność za ekonomiczne perspektywy (rating agencji Fitch) na prezydenta Karola Nawrockiego. Salonowi socjologowie, którzy załamują ręce nad fałszywą rzekomo alternatywą: oszukany lud i zadufane w sobie „elity” III RP – wolą nie dostrzegać, że społeczna frustracja ma coraz mocniejsze podstawy. Władza, która wycofuje się z kolejnych rozwojowych projektów, kopie sobie grunt pod nogami. Jeszcze gorsze jest to, że kopie dołki pod Polską. 

Trudno mieć pretensje wyłącznie do Donalda Tuska. Współodpowiedzialność za łamanie obietnic rozkłada się na wszystkich, którzy weszli z nim w układy. Przypomnijmy, że to lewica przed wyborami w 2023 roku bardzo chętnie składała najsolenniejsze obietnice nie tylko w sprawach mieszkalnictwa, lecz także komunikacji publicznej. Partia Włodzimierza Czarzastego, wówczas wspólnie z Razem Adriana Zandberga, zapowiadała odtworzenie lokalnych połączeń kolejowych i autobusowych jak Polska długa i szeroka. Lewica obiecywała, że gdy wróci do władzy, pociągi pasażerskie będą dojeżdżać do każdego powiatu, a autobusy – do każdej gminy. Z budżetu państwa miały być finansowane lokalne linie autobusowe, państwo miało wspierać finansowo samorządy w ich tworzeniu. Co więcej, Zandberg wspólnie z Szymonem Hołownią z Trzeciej Drogi zapowiadali powszechne tanie bilety na komunikację publiczną. „Wielki Duńczyk” i jego partia dawno wymiksowali się z rządzącej koalicji, zrzucając sobie z bark ciężar odpowiedzialności za sytuację. A marszałek Sejmu? Obiecuje Polkom i Polakom już znacznie mniej, licząc na to, że wyborcy do następnych wyborów wiele mu zapomną i wybaczą. Byłoby to jednak mało pedagogiczne – lider Polski 2050, jak przystało na konferansjera TVN, wiele z uśmiechem naobiecywał. A czego dotrzymał? Dziś wizerunkowo ratuje go tylko to, że nie dał się zaszczuć i zaszantażować swoim koalicjantom w sprawie zwołania Zgromadzenia Narodowego i zaprzysiężenia na prezydenta Karola Nawrockiego.

Z festiwalu tuskowych obietnic niewiele dobrego wynikło dla mieszkańców mniejszych miejscowości. Losy miejscowości wypchniętych z programu Kolej Plus to wymowny przykład tego, że tzw. Polska B nie może ufać lumpenliberałom i lewicy. Chyba że jej część lubi być wciąż na nowo przez nich oszukiwana. 
 

Źródło: Gazeta Polska