Podczas rozmowy w programie Telewizji Republika, Mariusz Błaszczak ostro skrytykował działania obecnego rządu koalicji. Były minister obrony narodowej odniósł się do działań minister Agnieszki Pełczyńskiej-Nałęcz oraz wiceministra Tomasza Bejdy.
– Minister Pełczyńska-Nałęcz rozdawała z KPO za pieniądze pożyczone, które będą musieli spłacać Polacy, jachty, a wiceminister Bejda rozdaje czołgi. (...) to jest karygodne
– mówił Błaszczak.
Zwrócił przy tym uwagę, że czołg przekazany przez wiceministra MSWiA mógł trafić na Ukrainę, gdzie miałby realne zastosowanie w walce z rosyjską agresją. – A więc to mamy do czynienia z prywatą – stwierdził jednoznacznie.
Polityk poinformował również o dalszych krokach w tej sprawie.
– W moim przekonaniu mamy do czynienia z naruszeniem obowiązującego w Polsce prawa, dlatego przygotowałem wniosek do prokuratury, która powinna zbadać sprawę
– zaznaczył.
Choć, jak podkreślił, przekazany czołg był sprzętem posowieckim, to nadal przedstawiał wartość bojową. Przypomniał, że za rządów PiS stare maszyny były sukcesywnie zastępowane nowoczesnymi – m.in. amerykańskimi Abramsami oraz koreańskimi K2. Tymczasem – jego zdaniem – obecny rząd zaniechał kontynuacji tych projektów. – Rząd 13 grudnia nie realizuje nawet tych programów, które zostały już zaczęte, żeby odstraszać Rosję – skrytykował.
Błaszczak przypomniał, że bezpieczeństwo Polski wymaga nie tylko nowoczesnego sprzętu, ale także zwiększenia liczby żołnierzy i rozbudowy jednostek wojskowych, szczególnie na wschodzie kraju.
– Wojsko polskie musi być silne, muszą powstawać nowe jednostki wojskowe, szczególnie na wschód od Wisły. Wojsko polskie musi być wyposażone w nowoczesną broń i musi być liczebnie duże
– podkreślał.
Zaznaczył, że PiS zakładał budowę armii liczącej co najmniej 300 tysięcy żołnierzy zawodowych. Tymczasem obecne władze próbują zacierać rzeczywisty obraz, łącząc liczebność armii z rezerwistami.
– Cel, który sobie postawiliśmy, a więc co najmniej 300 tysięcy żołnierzy polskiego wojska, w zasadzie nie będzie spełniony. Świadczą o tym wypowiedzi ministra Kosiniaka-Kamysza, który łączy liczbę żołnierzy zawodowych z rezerwą. I mówi, że będzie to pół miliona żołnierzy. No jeżeli łączymy z rezerwistami, to przynajmniej 1,3 mln powinno być ludzi gotowych do obrony Rzeczypospolitej Polskiej, a co najmniej 300 tys. spośród nich powinni stanowić żołnierze Wojska Polskiego
– zaznaczył.
Na koniec przypomniał, że gdy PiS obejmowało władzę, Wojsko Polskie liczyło zaledwie 95 tysięcy żołnierzy – mniej niż funkcjonariuszy policji – co nie gwarantowało nawet zabezpieczenia strategicznej linii Wisły.