Szef rządu Donald Tusk złożył dziś wizytę na Podlasiu. Nie bez powodu. Przemawiał tam do żołnierzy oraz funkcjonariuszy Straży Granicznej. Zapewniał o wsparciu mundurowych, wychwalał ich służbę i... mówił o konieczności wzmocnienia infrastruktury na granicy polsko-białoruskiej. Szok, prawda? A przecież nie tak dawno temu przekonywał, że zapora - kiedy stawiał ją PiS - nigdy nie powstanie...
Szef rządu w Wojskowym Zgrupowaniu Zadaniowym Podlasie w miejscowości Karakule wziął udział w odprawie z żołnierzami Wojska Polskiego, funkcjonariuszami Straży Granicznej i Policji.
Tusk wyraził uznanie dla żołnierzy i funkcjonariuszy.
"Chcę, aby także polska opinia publiczna wiedziała coraz więcej o niezwykle trudnej, wymagającej służbie, misji wszystkich ludzi zaangażowanych w ochronę polskiej granicy, w tym przypadku na odcinku białoruskim, ale całej polskiej granicy"
Zaznaczył przy tym, że granica polsko-białoruska to miejsce wyjątkowe ze względu na presję nielegalnej imigracji.
Ale spokojnie, im dalej, tym lepiej...
Dalej mówił o konieczności "wzmocnienia granicy - zarówno w związku z presją organizowaną przez reżim prezydenta Łukaszenki, ale także w związku z narastającym zagrożeniem wynikającym z agresji Rosji na Ukrainę i z niepewnej sytuacji geopolitycznej".
"Rozpoczęliśmy intensywne prace nad nowoczesną fortyfikacją i te fortyfikacje w wielu wymiarach będą powstawały na całej polskiej granicy ze wschodu. Jest to nie tylko granica wewnętrzna Polski, ale też granica UE. Dlatego nie mam wątpliwości, że cała Europa będzie musiała – i wiem, że to uzyskamy – zainwestować w swoje bezpieczeństwo, inwestując we wschodnią granicę Polski i w bezpieczeństwo naszej granicy"
Stwierdził także, że będzie chciał zobaczyć jak wygląda sytuacja na granicy.
"Wiem, że tych nielegalnych przejść jest coraz więcej każdego dnia. Spodziewaliśmy się tego i stąd nasze dzisiejsze rozmowy o jak najszybszym wzmocnieniu infrastruktury granicznej"
Jesienią 2021 nasza Straż Graniczna i wszyscy pomagający im mundurowi odpierali niekończące się szturmy na naszą granicę. Właśnie dlatego rząd Zjednoczonej Prawicy zdecydował się na budowę fizycznej zapory, która miała ułatwić zatrzymywanie cudzoziemców po białoruskiej stronie.
Donald Tusk przy tej inwestycji musiał zademonstrować nieprzychylność wobec rządu.
"Ten mur nie powstanie ani w ciągu roku, ani w ciągu trzech lat, bo nie jest wcale intencją zbudowanie dobrych, skutecznych zapór. Ich intencją jest robienie emocjonalnych spektakli i wydanie blisko 2 mld zł bez żadnej kontroli"
Dodał również, że rząd nie chce zbudować żadnego muru, ponieważ "jakby chcieli, to by to zaczęli robić" oraz stwierdził, że takie inwestycje powinny zostać oddane w jego ręce.
Na tym jednak hipokryzja Tuska się nie kończy... Wszyscy dobrze pamiętamy, jak ogromne medialne zamieszanie wywołała premiera filmu Agnieszki Holland "Zielona granica", dosłownie na chwilę przed wyborami parlamentarnymi w 2023 roku. Produkcja w sposób szkalujący ukazywała proceder "pushbacku", czyli rzekomego siłowego wypychania "biednych, głodnych matek z dziećmi, którzy potrzebują schronienia w Polsce".
Ci, którzy na bieżąco interesowali się wydarzeniami z granicy polsko-białoruskiej, doskonale wiedzieli, że do Polski przedzierają się nie kobiety z dziećmi, a młodzi mężczyźni - często agresywni. To właśnie z powodu ich agresji - rzucanie kamieniami, konarami drzew - nie raz, nie dwa - w szpitalach wylądowali polscy funkcjonariusze.
Wtedy Tusk mówił tak: "strażniczki i strażnicy na naszej granicy, podobnie, jak wojsko wysłane tam przez pana ministra Błaszczaka, wykonywali rozkazy, często bez entuzjazmu. (...) Narażają swoje zdrowie, często swoją reputację, żeby nie wpuścić kobiety z dzieckiem, bo taki jest rozkaz".
Maski opadły...