Czystki ministra Adam Bodnara w sądach - wskutek wydanego przez Trybunał Konstytucyjny zabezpieczenia - powinny zostać zatrzymane. "Trybunał nie zakazuje w ogóle odwołania prezesów, tylko wskazuje na to, jak to prawidłowo i legalnie, może się odbyć" - mówi Niezalezna.pl sędzia Jarosław Dudzicz, prezes Sądu Rejonowego w Gorzowie Wlkp., wobec którego Bodnar wszczął właśnie procedurę odwołania. W podobnej sytuacja znalazło się wielu prezesów. Sędzia Dudzicz zaznaczył również, że zignorowania przez Bodnara orzeczenia TK "byłoby przekroczeniem uprawnień ministra".
Jak już informowaliśmy, Trybunał Konstytucyjny wydał postawienie zabezpieczające - na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa - dotyczące procedury odwoływania prezesów sądów przez obecnego ministra sprawiedliwości.
A tajemnicą nie jest, że szef resortu Adam Bodnar przeprowadza czystki w sądach i to często z naruszeniem elementarnych zasad. Albo wbrew kolegium sądu, albo na bazie opinii wydawanej przez kolegium z udziałem nieuprawnionej osoby. Niezalezna.pl wielokrotnie opisywała skandaliczne sytuacje wywołane przez Bodnara, który natychmiast powoływał "swoich" prezesów.
We wspomnianym orzeczeniu Trybunał zakazał Bodnarowi (w trybie zabezpieczenia, do czasu wydania ostatecznego wyroku) odwoływania prezesów i wiceprezesów sądów bez zgody Krajowej Rady Sądownictwa. Oznacza to również, że zniesione zostają skutki nowych powołań - odwołani przez Bodnara prezesi mają wrócić do pracy w sądach.
Zdaniem Trybunału, odwoływanie przez Bodnara nastąpiło w niekonstytucyjnej procedurze, zatem dekrety ministra są bezskuteczne.
O skutkach tego orzeczenia Niezalezna.pl rozmawiała z sędzią Jarosławem Dudziczem, prezesem Sądu Rejonowego w Gorzowie Wielkopolskim, wobec którego Bodnar wszczął niedawno procedurę odwołania. Przy równoczesnym jego zawieszeniu, podobnie postąpiono wobec wiceprezes gorzowskiego SR Doroty Bobrowicz.
Sędzia Dudzicz zwrócił uwagę na przepisy, które Krajowa Rada Sądownictwa zakwestionowała we wniosku do Trybunały Konstytucyjnego, tj. art. 27 §5 i §5a Prawa ustroju sądów powszechnych.
"Artykuł 27 § 5 upoważnia ministra sprawiedliwości do odwołania prezesa, jeżeli będzie pozytywna opinia kolegium danego sądu, w tym wypadku sądu okręgowego. Jeżeli kolegium wypowiedziałoby się negatywnie, wówczas minister jest zobowiązany do zasięgnięcia opinii Krajowej Rady Sądownictwa. Ta opinia KRS (negatywna) jest dla ministra wiążąca, jeżeli zostanie podjęta uchwałą 2/3 głosów, czyli większością kwalifikowaną. Uchwała KRS nie byłaby dla ministra wiążąca, jeżeli negatywna opinia byłaby podjęta w sposób inny niż większością kwalifikowaną. Te dwa zapisy Rada zakwestionowała przed TK, wniosła o wydanie zabezpieczenia, sprawa nie jest jeszcze przesądzona. Ona jest na etapie wstępnym i orzeczenie TK sprowadza się do tego, że faktycznie zobowiązuje ministra, aby nie podejmował dalszych czynności w oparciu o tej przepisy - art. 27 §5 i §5a"
I jak zaznaczył "TK zobowiązał ministra do tego, że nie może w tej chwili skutecznie odwołać prezesa danego sądu, jeżeli tylko uzyska pozytywną opinię kolegium. Zdaniem TK - i to wynika też z wniosku KRS - konieczne jest również zasięgnięcie opinii Rady".
Co ważne, podkreślił nasz rozmówca - "Trybunał nie zakazuje w ogóle odwołania prezesów, tylko wskazuje na to, jak to prawidłowo i legalnie, może się odbyć".
"W skrócie - minister jest zobowiązany do zasięgnięcia opinii kolegium sądu i niezależnie od tego, jaka ona jest, musi się zwrócić faktycznie o wyrażenie zgody do Krajowej Rady Sądownictwa. Czyli opinia KRS ma być w tej sprawie wiążąca - obowiązkowo, niezależnie od tego, czy kolegium wypowiedziało się pozytywnie czy negatywnie. Tego dotyczy to zabezpieczenie"
"Do tej pory, w świetle zapisu art. 27 §5 - jeżeli opinia kolegium właściwego sądu była pozytywna, czyli wyraziła zgodę na odwołanie, minister sprawiedliwości był upoważniony do odwołania prezesa, bez pytania o to KRS. Mało tego, przepis ten mówi także, że jeżeli kolegium w ogóle nie wydało opinii, to również nic nie stało na przeszkodzie, aby minister podjął czynności związane z odwołaniem prezesa. Opinia pozytywna, bądź brak opinii, na mocy tego przepisu, upoważniała ministra do odwołania prezesa, bez pytania o zgodę KRS"
Sędzia Dudzicz tłumaczył: "TK mówi, że w zakresie, w jakim te przepisy obecnie brzmią - art. 27 §5 i §5a, minister nie może podejmować czynności odwołania, stosujące te przepisy, bo ich moc została wstrzymana".
Czyli bez opinii KRS odwołanie prezesa nie jest możliwe - a przynajmniej - nie jest legalne. No chyba, że minister zdecyduje się na to, aby zignorować orzeczenie TK. To, zdaniem Dudzicza - "byłoby przekroczeniem uprawnień ministra".
Sędziego Dudzicza zapytaliśmy, co konkretnie może stać się w jego przypadku. Decyzji o odwołaniu co prawda nie ma, ale podjęto już pewne kroki - zawieszenie.
"To jest druga kwestia. Niezależnie od tej całej procedury, minister zawiesił mnie, panią wiceprezes sądu rejonowego, tak samo w przypadku pań prezes i wiceprezes sądu okręgowego - jesteśmy zawieszeni w tym momencie. I tutaj sytuacja jest niejasna. Ustawa nie przewiduje właściwie możliwości odwołania się od tego zawieszenia, czy też zniesienia go. To zawieszenie jest, moim zdaniem, dalej skuteczne, nie mogę pełnić funkcji prezesa, bo minister powołał inną osobę. Zawieszenie dalej trwa, choć moim zdaniem powinno zostać uchylone"
I dalej - "sytuacja jest tego rodzaju, że te przepisy zostały wykorzystane instrumentalnie przez ministra... Występując o opinię, o której mowa - czyli do kolegium - minister może prezesa zawiesić. Wydawałoby się, że zgodnie z przepisem art. 27 par. 3, to zawieszenie trwa do czasu, aż wypowie się kolegium. Wtedy powinno automatycznie ustać - z mocy prawa. Żaden przepis tego jednak nie przewiduje, bo ustawa nic tutaj nie mówi".
"Sytuacja jest zatem nieco patowa. Są osoby wyznaczone do pełnienia funkcji prezesów, prezesi są zawieszeni, nie mogą pełnić swoich obowiązków, a minister nie może podjąć decyzji o naszym odwołaniu - do czasu uzyskania takiej zgody od KRS"
Co warto dodać - ustawa przewiduje jedynie możliwość zawieszenia, a nie obowiązek, ale... "sposób, w jaki minister korzysta ze swojego uprawnienia, jest zbyt rozległy" - uważa sędzia Dudzicz.
"On nie zawiesza tylko prezesa, ale i wiceprezesa, a zatem - należy wyznaczać kolejne osoby, bo sąd musi działać. W mojej ocenie, takie działania godzą w codzienną pracę sądów, bo tych ludzi trzeba wprowadzić do systemów, nadać im uprawnienia. To wszystko powoduje pewne zamieszanie w pracach sądów"