Nowe taśmy Tuska
TV Republika ujawniła wczoraj nowe "taśmy Tuska". Ich bohaterem jest, tak samo jak poprzednio, Roman Giertych. Jawi się on jako główny rozgrywający "rozliczeń", umawia się z bohaterem afery GetBack Leszkiem Czarneckim w luksusowym hotelu w Wenecji, ale też chwali Ewę Wrzosek za śledztwo ws. "dwóch wież" trzy tygodnie po śmierci Barbary Skrzypek.
Poseł PiS Marcin Przydacz skomentował ujawnione nagrania w programie "Michał #Rachoń".
"Ich strategia to zero pomysłu na rozwój Polski, zero pomysłu na to, co zrobić dobrego dla Polski, natomiast przedstawianie swoich oponentów politycznych jako wielkich przestępców. To, że Roman Giertych steruje prokuratorem Bodnarem, mimo że jest adwokatem i posłem, to chyba większość z nas się domyślała. Strofowany wielokrotnie Adam Bodnar przez zespół ds. rozliczeń. To, że Roman Giertych przypisuje sobie rolę głównej postaci, trochę spychając na bok Donalda Tuska, to jest pewnego rodzaju nowość"
– powiedział.
Podkreślił, iż w jego przekonaniu Giertych "to człowiek, który z moralnością i etyką chrześcijańską ma bardzo mało wspólnego - to jest jednak bardzo zimny, chłodny człowiek realizujący swoją agendę polityczną bez względu na to, jakie to przynosi koszty polityczne".
"To, że on kreuje się jako katolik, mnie przekonuje o jego wielkiej hipokryzji. Mówimy o sytuacji, w której niewinna osoba umiera dwa dni po przesłuchaniu, na pewno mocno stresogennym, u pani Ewy Wrzosek. Pani Ewy Wrzosek, która z zawodem prokuratora, jak byśmy go sobie wyobrażali, z niezależnością, w moim przekonaniu ma bardzo mało wspólnego. I za to Roman Giertych chce ją chwalić? [...] Być może pan Roman Giertych ma swoje osobiste zadry z niektórymi prokuratorami, bo sam był przedmiotem zainteresowania prokuratury z uwagi na swoją nie do końca legalną działalność nie tylko natury politycznej. Tutaj te wątki biznesowe się mocno przeplatają z polityką"
– podkreślił.
Przydacz skomentował też ujawnione słowa Leszka Czarneckiego, który przed wyborami w 2019 roku powiedział: "Jeżeli PiS nie wygra, to ja nie mam problemu się sądzić w Polsce".
"Szokujące słowa z perspektywy państwowej i politycznej. Jeśli popatrzyć na interes ekonomiczny oligarchy, to on oczywiście szuka takiego miejsca, gdzie orzeczenie będzie dla niego korzystne. Sam zdradza w tej rozmowie, że jeśli do władzy wróci PO, to on jest skłonny poddać się orzecznictwu polskich sądów – czyli te sądy będą orzekać, jak rozumie Czarnecki, zgodnie z jego interesem. To pokazuje, jak bardzo upolitycznione za czasów PO były i są sądy i jak bardzo tacy ludzie, jak Leszek Czarnecki obawiali się zwykłych, niezawisłych sądów w sytuacji, gdy nie mają oddziaływania politycznego na środowisko sędziowskie"
– ocenił Przydacz.