Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polityka

Co zostanie Polakom po rządach koalicji 13 grudnia? Perspektywy nie są optymistyczne...

- Jest pytanie czy w tym szaleństwie jest jakaś metoda. Czy to jest tylko kwestia nieudolności tych ludzi, nieumiejętności zarabiania pieniędzy dla Polski i Polaków, czy jest to świadome prowadzenie do upadłości finansów, żeby zostawić następcom spaloną ziemię, popiół i zgliszcza. Bo oni zdaje się nie wygrają kolejnych wyborów - powiedział w rozmowie z portalem Niezalezna.pl analityk gospodarczy Janusz Szewczak, komentując alarmujące dane dotyczące finansów publicznych.

Te liczby robią wrażenie 

Resort finansów poinformował w poniedziałek, że według szacunkowych danych, zadłużenie Skarbu Państwa na koniec września 2025 r. wzrosło o 15,7 mld zł i wyniosło ok. 1 bln 868,7 mld zł. W porównaniu do końca sierpnia, kiedy wynosiło 1.852.962,8 mln zł., wrosło zatem o 0,8 proc. Dług krajowy szacowany jest obecnie na ok. 1.487,0 mld zł, natomiast zagraniczny, to ok. 381,7 mld zł, czyli 20,4 proc. całego długu Skarbu Państwa. 

Deficyt tegorocznego budżetu po wrześniu wyniósł 201,435 mld zł, czyli 69,8 proc. planu na ten rok, a według obowiązującej ustawy budżetowej wynieść ma 289 mld zł. To oczywiście wariant nierealny i – jak wskazują m.in. ekonomiści City Handlowego cytowani przez businessinsider.com.pl - “dotychczasowa ścieżka deficytu sugeruje, że w przypadku braku działań po stronie fiskalnej, deficyt może przekroczyć przewidziany na ten rok limit”. Zaznaczają, że “szczególnym powodem do niepokoju jest dotychczasowy ubytek w dochodach z VAT”. 

Należy podkreślić, że już w lipcu ub.r. Bruksela zdecydowała o  uruchomieniu procedury nadmiernego deficytu wobec Polski i sześciu innych państw Unii. Polski rząd zobowiązał się do obniżenia deficytu budżetowego do poziomu 3 proc. PKB, zgodnie z zapisami traktatów UE, w ciągu czterech lat. Pozostaje jednak wątpliwość czy wobec prowadzonej przez rząd Donalda Tuska polityki dot. finansów państwa jest to realne i czy KE zdecyduje się na odstąpienie od wszczynania procedury wobec Polski.  

Wydawałoby się zatem, że wszystkie lampki kontrolne powinny się już rządzącym palić na czerwono, jednak projekt budżetu na rok 2026 zakłada kolejny monstrualny deficyt na poziomie 271,7 mld zł. Jak wskazują eksperci, podobnie jak w przypadku tegorocznego budżetu, może on być niedoszacowany, m.in. dlatego, że prezydent zapowiedział wetowanie ustaw zwiększających obciążenia podatkowe dla obywateli. 

Podczas zaplanowanego na wtorek posiedzenia rządu minister Domański ma przedstawić informację o działaniach podjętych w celu realizacji unijnych zaleceń dotyczących procedury nadmiernego deficytu wobec Polski. 

Droga na ścianę 

Analityk gospodarczy, były wiceprezes Orlenu ds. finansowych Janusz Szewczak obecną sytuację finansów publicznych, określił w rozmowie z portalem Niezależna.pl  jako “katastrofalną”. - Można powiedzieć, że pan minister Domański wiezie nas autostradą ku katastrofie bo to jest kolejny, drugi dramatyczny zupełnie rok w wynikach finansów publicznych. I biorąc pod uwagę projekt przyszłorocznego budżetu, będzie też trzeci. Łącznie to ok. 900 mld zł deficytu przez trzy lata. To przy deficytach rzędu 60 czy 80 mld zł, a nawet roku, kiedy za rządów Zjednoczonej Prawicy bilans był prawie zerowy, to co wyczynia pan minister Domański, to jest jakaś otchłań, kosmos - ocenił nasz rozmówca.  

- Do tego dochodzi dług rzędu prawie 2 bln zł po dwóch latach. Należy szacować, że w przyszłym roku dojdzie kolejne ok. 1 bln zł, czyli będziemy mieli 3 bln zł długu. Teoretycznie to nie do spłacenia, przynajmniej przez jedno pokolenie. To jest jakaś wizja armagedonu, jeśli chodzi o finanse. Jest pytanie czy w tym szaleństwie jest jakaś metoda. Czy to jest tylko kwestia nieudolności tych ludzi, nieumiejętności zarabiania pieniędzy dla Polski i Polaków, czy jest to świadome prowadzenie do upadłości finansów, żeby zostawić następcom spaloną ziemię, popiół i zgliszcza. Bo oni zdaje się nie wygrają kolejnych wyborów

- zastanawiał się Janusz Szewczak. 

Pieniędzy nie ma i nie będzie 

Zdaniem Szewczaka, “bardzo trudno będzie odbudować źródła dochodów budżetowych”. - W każdym z tych budżetów, mimo tak wysokich deficytów rzędu prawie 300 mld zł, jeszcze się okazuje, że może zabraknąć prawie 50 mld zł i trzeba będzie dokonać nowelizacji budżetu jeszcze przed świętami”. - Tu są same dramatyczne, egzystencjalne pytania dla finansów publicznych, bo przecież mamy wzrost gospodarczy rzędu ok. 3 proc., a pieniędzy, zgodnie z dewizą byłego ministra Rostowskiego, nie ma. I nie zanosi się, że będą te pieniądze, bo coraz słabiej realizowane są wpływy z podatku VAT, z podatku PIT. Coraz większe problemy mają spółki skarbu państwa, gigantyczne zupełnie problemy - wyliczał analityk. 

Podkreślił, że na 24 liczące się spółki skarbu państwa, “19 z nich ma straty rzędu ok 700 mln zł”. - Czyli można szacować, że to może się nawet pogłębić do granicy ok. miliardowej straty. Nie wiadomo co się stanie z Jastrzębską Spółką Węglową, której istnienie jest zagrożone, jeśli nie będzie wielomiliardowej pomocy państwa - zaznaczył.  

- Można powiedzieć, że płyniemy takim Titanikiem gospodarczym, bo nie ma właściwie żadnego rozwoju gospodarczego. Wszystkie inwestycje są albo wstrzymane, albo zakwestionowane, albo ograniczone, bo ważniejsza jest zemsta i polowanie na czarownice i potępianie w czambuł wszystkiego, co się udało poprzednikom dobrze zorganizować i wypromować. Jedni budują, a drudzy rujnują. I trzeba będzie to wszystko odbudowywać i to zabierze nam najcenniejszą rzecz, jaką jest czas, który już nie wróci

- podsumował Janusz Szewczak. 

 

Źródło: niezalezna.pl, pap, businessinsider.com.pl