Uruchomili swojego cyngla
“Wyborcza” opublikowała w poniedziałek artykuł, w którym twierdzi, że “poznała nazwy leków”, których przyjmowanie Sławomir Cenckiewicz rzekomo miał zataić przed służbami w ankiecie bezpieczeństwa. Tekst sugeruje że to właśnie było przyczyną utraty dostępu do informacji niejawnych przez szefa BBN i wprost zarzuca mu kłamstwo “w tej sprawie”.
Autor artykułu Wojciech Czuchnowski powołuje się na jednego informatora, który miał zgłośić się do redakcji i twierdzić, że “zna szczegóły wypełnionej przez Cenckiewicza ankiety bezpieczeństwa”.
Nie wiadomo skąd informator “Wyborczej” miałby posiąść taką wiedzę, a rzekoma “kilkutygodniowa” weryfikacja wiarygodności przekazanych przez niego informacji, która doprowadziła Czuchnowskiego do “stuprocentowej” pewności, że “właśnie o te leki chodzi” odzwierciedlona jest w tekście jedynie opisem działania dwóch leków, bez podania ich nazwy.
Jeśli zatem przyjąć, że dziennikarz “Wyborczej” rzeczywiście cokolwiek w tej sprawie weryfikował, to oznacza, że musiał mieć dostęp do teczki Sławomira Cenckiewicza,a to z kolei nie byłoby możliwe bez udziału służb.
Kilka wariantów
Doradca prezydenta Korola Nawrockiego b. wiceminister spraw wewnętrznych Błażej Poboży w rozmowie z portalem Niezależna.pl przyznał, że po publikacji artykułu Czuchnowskiego “natychmiast powinno być rozpoczęte postępowanie przez SKW, które - jak rozumiem - jest dysponentem tej ankiety, którą składał prof. Cenckiewicz”. - Należy to zrobić celem wyjaśnienia okoliczności związanych z jego powstaniem. Także ujawnienia wszystkich osób, które miały dostęp do tych teczek - dodał.
- Jest kilka możliwych wariantów. Możliwy jest wariant, który stara się sugerować autor artykułu, ale równie dobrze, znając “twórczość” pana Czuchnowskiego, możliwe jest, że podobnie jak w większośći innych spraw wyssał sobie te informacje z przysłowiowego palca, że są to po prostu informacje przez niego wymyślone. Tak czy inaczej, ta informacja powinna być przedmiotem zainteresowania służb, bo czy w tym, czy w innym wariancie, ten artykuł jest podważeniem profesjonalizmu działania tych służb
- ocenił.
Odnosząc się do zawartej w tekście “Wyborczej” informacji dotyczącej weryfikacji wiarygodności przekazanych redakcji materiałów, co oznaczałoby, współpracę w tym zakresie z przedstawicielami służb specjalnych, Błażej Poboży ocenił, że “jest takie domniemanie”. - Biorąc pod uwagę to, co działo się w kampanii prezydenckiej, biorąc pod uwagę te ataki, które dziś są prowadzone na pana prezydenta i jego najbliższych współpracowników, to istnieje podejrzenie wykorzystywania służb specjalnych przez rząd Donalda Tuska do bieżącej walki politycznej - powiedział.
W jego ocenie “to same służby powinny być zainteresowane w tym, aby to wyjaśnić”.
- W każdej z możliwych interpretacji ta sprawa jest absolutnie skandaliczna, tylko jest pytanie: jak bardzo? Czy jest to skandal na poziomie nierzetelnego dziennikarza mitomana, czy jest to skandal - co pewnie w mniejszym stopniu jest możliwe - na poziomie służb. A mamy tutaj do czynienia co najmniej z pogwałceniem kilku reguł funkcjonowania służb specjalnych w demokratycznym państwie
- podkreślił.
Zwrócił też uwagę na termin publikacji “Wyborczej”, który zbiegł się z przywróceniem przez BBN do obiegu publicznego Raportu Państwowej Komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007-2022.
- Nie mam żadnych wątpliwości, że to mogło mieć znaczenie. Za nienawistnym, agresywnym atakiem Radosława Sikorskiego, za kolejnym atakiem Donalda Tuska na szefa BBN, a nie wykluczam, że także i za tym artykułem Czuchnowskiego stoi po prostu zemsta. Zemsta za prawdę o funkcjonowaniu pierwszego rządu Donalda Tuska, którą w swojej działalności naukowej i państwowej ujawniał prof. Cenckiewicz - ocenił.