- Zapoznanie się z całym art. 61 pozwala zauważyć, że na wniosek uczestnika postępowania sąd może zawiesić wykonanie decyzji w całości lub w części. Są tam podane przesłanki [...] strona, która składa skargę na decyzję komisji do sądu administracyjnego, jednocześnie składa wniosek o wstrzymanie wykonania tej decyzji. I to od niezawisłego, niezależnego sądu będzie zależało to, czy dojdzie do zawieszenia wykonania decyzji w całości lub w części - mówi w rozmowie z niezalezna.pl Krzysztof Szczucki, prezes Rządowego Centrum Legislacji.
Aleksander Mimier, Niezalezna.pl: Komisja ds. badania wpływów rosyjskich wywołała burzę. Padają zarzuty o „braku kontroli sądowej" nad komisją, samo gremium ma eliminować politycznych przeciwników obecnej większości. Podziela pan opinie krytyków ustawy?
Krzysztof Szczucki, prezes Rządowego Centrum Legislacji: Najdelikatniej mówiąc, to wszystko fake newsy, żeby nie powiedzieć kardynalne błędy i wypowiadane z premedytacją kłamstwa. Komisja będzie wydawała decyzje administracyjne, i to w ściśle określonych przez ustawę przypadkach. Wskazane są konkretne przesłanki, kiedy można wydać decyzję administracyjną i kiedy można, w ramach tej decyzji administracyjnej, orzec środek zaradczy. Musi istnieć prawdopodobieństwo, że osoba, która jest objęta środkiem zaradczym, w przyszłości znów popełni czyn, ulegając wpływom rosyjskim, który spowoduje znaczną szkodę w interesie Rzeczypospolitej. To konkretna przesłanka, oczywiście nie jedyna.
Decyzja komisji jest ostateczna z racji tego, że komisja jest centralnym organem administracji publicznej. Nie oznacza to jednak, że nie przysługuje tu możliwość wniesienia skargi. Owszem, przysługuje skarga – do sądu administracyjnego. Czyli każdy, wobec kogo w postępowaniu taka decyzja zostanie wydana, będzie mógł złożyć skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. I to sąd będzie mógł decyzję komisji uchylić, przekazać sprawę do ponownego rozpatrzenia…
Wstrzymanie decyzji komisji będzie możliwe dopiero po rozpatrzeniu sprawy przez sąd?
Przepisy prawa mają to do siebie, że żeby wyinterpretować całą normę prawną, czasami trzeba przeczytać kilka przepisów. Zapoznanie się z całym art. 61 pozwala zauważyć, że na wniosek uczestnika postępowania sąd może zawiesić wykonanie decyzji w całości lub w części. Są tam podane przesłanki. W takich przypadkach zazwyczaj jest tak, że strona, która składa skargę na decyzję do sądu administracyjnego, jednocześnie składa wniosek o wstrzymanie wykonania tej decyzji. I to od niezawisłego, niezależnego sądu będzie zależało to, czy dojdzie do zawieszenia wykonania decyzji w całości lub w części. Nie jest zatem tak, że ta decyzja musi być wykonywana, pomimo tego, że trwa postępowanie przed sądem administracyjnym.
"Lex Tusk" - tak o ustawie mówią zwolennicy opozycji, w obawie przed polityczną eliminacją Donalda Tuska przez komisję.
Po pierwsze, wydanie decyzji nie odbiera czynnego i biernego prawa wyborczego. Zakaz pełnienia wymienionych w ustawie funkcji nie pozbawia nikogo konstytucyjnego prawa bycia posłem lub senatorem. W ogóle nie możemy mówić o zabronieniu komukolwiek kandydowania na wybieralny urząd.
Po drugie, oczywiście sąd będzie mógł zawiesić wykonanie decyzji. W momencie, kiedy skarga została złożona, to komisja musi przekazać dokumenty do sądu. Wówczas panem postępowania staje się sąd.
Po trzecie, 17 września to wyznaczona data publikacji pierwszego raportu. To nie oznacza, że komisja w tym raporcie jednocześnie wyda jakiekolwiek decyzje. Jest mało prawdopodobne, aby w miesiąc lub dwa przeprowadzić całe postępowanie zwieńczone decyzją. Myślę, że pierwszy raport będzie pewnym opisem dotychczasowych ustaleń komisji. On wcale nie musi wskazywać nazwisk. Oczywiście to nie ja układam prace tej komisji – będzie wyłoniony skład, będzie przewodniczący i przyjdzie na to czas. Nie wiązałbym jednak daty 17 września z wydaniem jakiejkolwiek decyzji.
Najważniejsze w tej ustawie nie są środki zaradcze, choć dziś wokół nich toczy się główna dyskusja. Przecież chodzi przede wszystkim o ustalenie, czy Rosja za pośrednictwem innych osób, zwłaszcza Polaków, próbowała wpływać na to, co się w Polsce dzieje. Już dziś możemy z dużą dozą pewności powiedzieć, że próbowała, natomiast pytaniami otwartymi pozostają: „czy skutecznie?”, ‘w jaki sposób?”, „na jaką skalę?”.
Opozycja może realnie zablokować prace komisji czy pozostaje jej walka w warstwie narracyjnej?
Analizując ustawę, nie widzę możliwości, aby opozycja – bojkotując komisję – mogła zablokować jej prace.
Kluczowe jest, aby Sejm wybrał dziewięciu członków komisji. Byłoby pożądane, żeby opozycja wzięła udział w pracach tej komisji. To przecież Donald Tusk pod koniec ubiegłego roku wzywał do utworzenia komisji śledczej, która zbada wpływy rosyjskie. No to spotkał się z odpowiedzią: „sprawdzamy”. Teraz piłka po stronie opozycji – pytanie, czy chcą ustalić prawdę.
Echa ustawy słychać już w Brukseli. Zaniepokojenie powstaniem komisji wyraził europejski komisarz do spraw sprawiedliwości Didier Reynders, słowami: "Komisja Europejska nie zawaha się podjąć działań w tej sprawie, jeśli będzie to potrzebne”. Przyjęta właśnie ustawa oddala perspektywę wypłaty środków z Funduszu Odbudowy na Krajowy Plan Odbudowy?
Komisja Europejska bazuje na rozsiewanych przez opozycję fake newsach. Nie sądzę, żeby ktoś tam zdążył rzetelnie zapoznać się z ustawą, wykładnią, uzasadnieniem i interpretacją, które prezentuje większość parlamentarna.
Myślę, że Komisja Europejska i Parlament Europejski po swoich doświadczeniach powinny same dążyć do tego, żeby wyjaśnić wpływy rosyjskie na procesy legislacyjne w Unii Europejskiej i nie utrudniać takiej weryfikacji w państwach członkowskich.
Nie może być tak, że polski rząd czy większość parlamentarna będzie zakładnikiem takiej lub innej opinii jednego z członków Komisji Europejskiej. Tym bardziej w sytuacji, kiedy ustalenie prawdy na temat relacji polsko-rosyjskich jest konieczne. Każdemu Polakowi to się należy.