Jarosław Kaczyński nie uległ prowokacjom m.in. coraz bardziej czerwieniącego się członka komisji Witolda Zembaczyńskiego (KO, Nowoczesna), który pogrążał się z każdym powtórzeniem bezsensownego pytania. W komisji zasiada także Tomasz Trela, który nie wniósł zbyt wiele do przesłuchania. W opiniach komentatorów Jarosław Kaczyński okazał się być "wygranym" przesłuchania, na co uwagę zwróciła nawet telewizja TVN24.
Bardziej wygrał tym, że był bardzo arogancki, bardzo butny i tak jakby nic go nie dotyczyło […] taką butą, arogancją, może tak, ale mi w tej komisji nie chodzi o to, bo gdybym chciał, to bym politycznie zglebował Jarosława Kaczyńskiego, bo wystarczyło jedno pytanie prowokacyjne o ś.p. jego brata, Lecha Kaczyńskiego, czy mu podobały się takie metody, które stosował, zaręczam panu, że Jarosław Kaczyński wstałby, rzucił papierami, wyszedł i powiedział, że ma tego dosyć
– przechwalał się w specyficzny sposób Trela na antenie stacji.
Dodał, że nie chodziło mu o to, ale o "metodę salami".
Chodzi o to, żeby po kawałku, takim jak salami pokazywać, jak ta władza funkcjonowała, po co oni kupili Pegasusa, że to było ustalone polityczne zamówienie do politycznych działań. My to musimy udowodnić
– tłumaczył Trela motywy działania.
Z zeznań Kaczyńskiego nic takiego jednak nie wynikło, a do odpowiedzialności chce się go pociągnąć za niezłożenie pełnej treści ślubowania (Kaczyński nie może przyrzec, że przekaże swoją pełną wiedzę, gdyż miał dostęp do tajemnic państwowych - aby mógł o nich mówić, musi być pisemnie zwolniony z obowiązku zachowania tajemnicy przez premiera).