Od wczorajszego poranka jest już jasne, że to Karol Nawrocki, kandydat popierany przez Prawo i Sprawiedliwości zostanie nowym prezydentem Polski.
Kandydat KO Rafał Trzaskowski - mimo wczorajszej, przedwczesnej euforii - uzyskał 49,11 proc. głosów i po raz kolejny, przegrał starcie o fotel prezydenta RP. Jednak - jeszcze przed południem, w poniedziałek, zabrał głos - przepraszając wyborców i gratulując swojemu kontrkandydatowi. Przez niemal cały dzień milczał jednak Donald Tusk, który wieczorem, występując w TVP w likwidacji stwierdził, że "w najbliższym czasie zwróci się do Sejmu z wnioskiem o wotum zaufania dla rządu".
Biejat już wie, jak uratować koalicję!
Odkąd werdykt niedzielnego głosowania jest znany, coraz częściej odzywa się Magdalena Biejat (Lewica), która startowała w pierwszej turze wyborów prezydenckich. Wczoraj wskazywała, że porażka Trzaskowskiego to "efekt polityki półśrodków i upodabniania się do skrajnej prawicy".
Dziś, goszcząc w TVN24 powtórzyła swoją teorię.
To czerwona kartka dla rządu i opowiadania, że jest inaczej, to uciekanie od odpowiedzialności. Ja nie zamierzam uciekać
– stwierdziła, mówiąc niemalże to samo, co Szymon Hołownia.
W jej ocenie: "ludzie są wkurzeni na rząd z różnych powodów".
Trzeba to przełożyć na konkretne zmiany. Potrzebujemy mocniejszego postawienia na zmiany dotyczące zabezpieczenia społecznego
– stwierdziła polityk Lewicy, wymieniając m.in. związki partnerskie i skrócenie czasu pracy. Tak jakby to właśnie te kwestie były dla Polaków bezwzględnym priorytetem.
Dalej rzuciła: "czas zderegulować pracę rządu, który grzęźnie w biurokracji. Wszystkie procesy trwają za długo".