Niestety, ale my powinniśmy na swojej granicy wprowadzić takie same kontrole, jakie swego czasu wprowadzili Niemcy. Powinniśmy ją dokładnie kontrolować, łącznie z wozami policji niemieckiej, które ponoć przewożą na polskie terytorium nielegalnych imigrantów – przekonuje w rozmowie z portalem Niezależna.pl specjalizujący się w prawie międzynarodowym politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, prof. Tomasz Grzegorz Grosse.
W konkluzjach po zakończonym wczoraj szczycie Rady Europejskiej podkreślono m.in, że Rosja i Białoruś nie mogą nadużywać prawa do azylu, ale jednocześnie zaapelowano o intensyfikację prac związanych z wdrażaniem w poszczególnych państwach członkowskich paktu migracyjnego, umożliwiającego relokację migrantów (m.in. do Polski). Pod konkluzjami podpisał się obecny na szczycie premier Donald Tusk, który wynik obrad przywódców Wspólnoty nazwał… sukcesem.
Komentując rezultaty czwartkowego szczytu Rady Europejskiej, prof. Grosse przyznał, że „mamy do czynienia z bardzo wstępną propozycją premiera Tuska, która dotyczy możliwości czasowego prawa do azylu w sytuacji presji na granice zewnętrzne Unii Europejskiej”. - Jest to na razie tylko potencjalna możliwość, więc do tego, żeby tego typu decyzje były podejmowane bardzo daleka droga. A czas nagli, bo jesteśmy w środku kryzysu migracyjnego. Należy więc wprowadzać tego typu rozwiązania jak najszybciej, a nie tylko wszczynać dyskusję, która może trwać jeszcze kilka lat, zanim uda się taką możliwość wprowadzić do prawa europejskiego. Z tego punktu widzenia, czyli konkretnych decyzji, ten „sukces” jest bardzo wstępny i na bardzo niewielką skalę – ocenił nasz rozmówca.
Podkreślił jednocześnie, że „wszystkie państwa członkowskie zgodziły się na to, że trzeba przygotować się na mechanizm relokacji”. - Będzie on wprawdzie wprowadzony dopiero w połowie 2026 roku, ale zadziwia to, że Polska się podpisała pod takimi konkluzjami. Szczególnie, biorąc pod uwagę to, że pan premier Tusk mówił, że żadnego mechanizmu relokacji w Polsce nie będzie. Okazuje się, że jednak zamierza się przygotowywać na ten pakiet migracyjny łącznie z mechanizmem relokacji – zauważył.
Odnosząc się do informacji podawanych przez portal Interia.pl, wskazujących na obawy polskiego MSZ wobec działań Niemiec, które powołując się na konwencję dublińską mogą przekazać Polsce na zasadzie readmisji nawet 40 tys. nielegalnych imigrantów, politolog zwrócił uwagę, że „dotyczy to w dużej części migrantów, których myśmy wpuścili przez wschodnią granicę”. – I teraz mamy „pasztet” w postaci tego, że Niemcy też ich nie chcą. W tej sytuacji zgodnie z prawem mogą ich przesunąć do Polski, a my zgodnie z prawem powinniśmy ich przesuwać na Białoruś. Powinniśmy więc wyciągnąć z tego lekcję i nie wpuszczać ich przez naszą wschodnią granicę do Polski – wyjaśnił.
- Już dawno temu o żadnych procedurach azylowych nie powinno być mowy. Powinniśmy także podejmować inne działania, które skutecznie będą zniechęcały Putina i Łukaszenkę do prowadzenia tej wojny hybrydowej przy wykorzystaniu imigrantów
– dodał prof. Grosse.
Pytany, czy nie obawia się możliwych nadużyć w procedurze readmisji ze strony Niemiec, które zainteresowane są w zmniejszeniu liczby migrantów pozostających na ich terytorium, nasz rozmówca przyznał, że „mechanizm ten może być nadużywany”. – Niestety, ale my powinniśmy na swojej granicy wprowadzić takie same kontrole, jakie swego czasu wprowadzili Niemcy. Powinniśmy ją dokładnie kontrolować, łącznie z wozami policji niemieckiej, które ponoć przewożą na polskie terytorium nielegalnych imigrantów. To leży absolutnie w kompetencjach polskiej Straży Granicznej. Skoro Niemcy kontrolują swoją granicę od swojej strony, to my to także powinniśmy robić na zasadzie wzajemności i nie wpuszczać takich osób – zaznaczył.
- Jeżeli Niemcy powołują się na swoje prawa w ramach konwencji dublińskiej, to niech udowodnią, że te osoby rzeczywiście przeszły do nich przez terytorium Polski. Jeżeli tego nie zrobią, to nie ma żadnych podstaw prawnych, żeby przesuwali tych imigrantów do Polski. Wydaje mi się, że to powinno być też jedno z działań, które w sytuacji tego kryzysu powinno być jak najszybciej podjęte
– dodał.
Na uwagę, że może to de facto oznaczać koniec strefy Schengen, prof. Grosse podkreślił, że przywilej swobodnego przemieszczania się na terenie Unii Europejskiej dotyczy wyłącznie obywateli legalnie przebywających w krajach tej strefy. - Jak widać, nie tylko należy egzekwować prawo na zewnętrznych granicach Unii Europejskiej. Należy bowiem uszczelnić naszą granicę z Białorusią, ale także z sąsiadami z Unii Europejskiej, na przykład z Niemcami. Prawa dotyczące Schengen nie mogą być stosowane wobec obcokrajowców, którzy znaleźli się w strefie Schengen w sposób nielegalny. Oni nie mają tych przywilejów, które maja obywatele Unii Europejskiej, tłumaczył.
- Trzeba też podjąć działania odstraszające potencjalnych nielegalnych imigrantów i ich rzeczników, czyli w tym wypadku władze państwowe Białorusi. Jednym z takich mechanizmów jest odsyłanie wszystkich zgodnie z umową polsko-białoruską na teren Białorusi i zamknięcie jakiejkolwiek szansy do legalnego pozostawania tych osób w Polsce pod pretekstem azylowym, czy zadeklarowania przez nich np. chęci podjęcia pracy w Polsce
– ocenił politolog.
Dodał, że „jeżeli się chce zamknąć w sposób skuteczny ścieżkę nielegalnej migracji, która w dodatku jest elementem wojny hybrydowej, to niestety trzeba reagować szybko, radykalnie oraz adekwatnie do zagrożenia, a nie skupiać się na ochronie praw człowieka, bo ten argument jest wykorzystywany przez Putina i Łukaszenkę na rzecz pogorszenia naszego bezpieczeństwa”.