Wypowiedzi i zachowania istotnej części polskich polityków, dziennikarzy, aktywistów NGO (także finansowanych z zagranicznych źródeł) pokazują, że bardzo realny jest scenariusz, w którym obce państwa realizujące taki atak przeciw Polsce, otrzyma wsparcie sojuszników w naszym kraju. (...) Analogicznie jak przekaźniki typu "Sputnik", "Russia Today" czy osoby powtarzające ich tezy - należy traktować nasze krajowe odpowiedniki - napisał w obszernym wpisie na Twitterze wiceminister spraw zagranicznych, Paweł Jabłoński.
Od kilku dni trwa związana z obecnością nieopodal polskiej granicy grupy migrantów napięta sytuacja. Duża część komentatorów wskazuje, że jest to test ze strony białoruskich i rosyjskich służb, sprawdzający spójność przekazu i działania państwa polskiego. W narrację odmienną od rządowej angażuje się wielu polityków opozycji oraz część organizacji pozarządowych.
W poniedziałek, jak podaje rzecznik prasowa Straży Granicznej, ppor. Anna Michalska, po stronie białoruskiej na wysokości miejscowości Usnarz Górny wciąż przebywają 24 osoby - 20 mężczyzn i 4 kobiety. Dodała, że w grupie migrantów nie ma dzieci.
Dziś na Twitterze w obszernym wpisie, wiceszef MSZ, Paweł Jabłoński, przedstawił zagrożenia, jakie stanowi dla Polski obecna sytuacja, oraz działania, jakie podejmuje część osób i instytucji, które mogą doprowadzić do osłabienia naszego państwa.
- Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej służy nie tylko do wywierania presji na Polskę, ale także do testowania, jak zareaguje nasze państwo na inne, znacznie poważniejsze działania hybrydowe lub wojenne (np. atak z użyciem "zielonych ludzików"). Wypowiedzi i zachowania istotnej części polskich polityków, dziennikarzy, aktywistów NGO (także finansowanych z zagranicznych źródeł) pokazują, że bardzo realny jest scenariusz, w którym obce państwa realizujące taki atak przeciw Polsce, otrzyma wsparcie sojuszników w naszym kraju
- napisał Jabłoński.
Wskazał, że część tych działań jest realizowana świadomie, a motywacja jest czysto polityczna.
- Dla obalenia/osłabienia znienawidzonego rządu gotowi są nawet na taktyczny sojusz z obcym państwem (choćby uznawanym za groźną dyktaturę) i wsparcie jego agresywnych działań - zaznaczył.
Jabłoński podkreślił, że najczęstszą formą wsparcia jest powtarzanie "fałszywych tez propagandy przeciwnika, by osłabić morale państwa atakowanego i podważać jego wiarygodność międzynarodową".
Wiceminister zaznaczył jednocześnie, że obecna sytuacja ma pewne zalety, ponieważ pozwala "lepiej przygotować się na podobne groźne działania w przyszłości" oraz "identyfikować podmioty, które w razie zagrożenia z dużym prawdopodobieństwem będą stanowić wsparcia dla działań przeciwnika".
"O ile wsparcia to często nie stanowi wprost złamania prawa (np. wypowiedź Frasyniuka może być przestępstwem, brak reakcji Kajdanowicza - raczej nie), o tyle warto głośno takie zachowania potępiać i konsekwentnie o nich przypominać, wskazując autorów i ich realne motywacje. W państwie demokratycznym nie sposób wprowadzić cenzury - należy jednak bardzo jasno mówić opinii publicznej o tych zagrożeniach. Analogicznie jak przekaźniki typu "Sputnik", "Russia Today" czy osoby powtarzające ich tezy należy traktować nasze krajowe odpowiedniki"
- napisał na Twitterze Paweł Jabłoński.
- To kwestia bezpieczeństwa państwa. Im mniejsza wiarygodność sojuszników naszego przeciwnika, tym mniejsza skuteczność wsparcia, którego mu udzielają. W interesie Polski jest, aby była ona jak najniższa - dodał.