Niemiec, szef grupy EPL w Parlamencie Europejski Manfred Weber w wywiadzie dla "FAZ" stwierdził, że buduje on zaporę ogniową przeciwko Prawu i Sprawiedliwości. - Opowiadamy się za kursem, który wyklucza radykałów. AfD, Len Pen, to nasi polityczni wrogowie. Sformułowałem trzy warunki jakiejkolwiek współpracy: za Europą, za Ukrainą, za praworządnością (ew. rządami prawa, państwem prawa). W ten sposób budujemy zaporę ogniową przeciwko PiS. Jesteśmy jedyną siłą, która może zastąpić PiS w Polsce i poprowadzić kraj z powrotem do Europy – powiedział.
Niemcy chcą przywrócić Tuska
Słowa te skomentował Adam Bielan, który przyznał, że Manfred Weber po prostu prowadzi w Polsce kampanię wyborczą, by przejąć w Polsce władzę. - Jestem wdzięczny panu posłowi Weberowi za szczerość. On te słowa wypowiadał w niemieckiej gazecie i zapewne z tego powodu był tak mało dyplomatyczny. Gdyby się wypowiadał w polskich mediach, to zapewne byłby bardziej dyplomatyczny. Europejska Partia Ludowa, a przede wszystkim niemieckie formacje - CDU i CSU - dla których Donald Tusk był zawsze faworytem, jeżeli chodzi o reprezentowanie ich interesów w Polsce, są niezwykle zaangażowane w to, co się dzieje nad Wisłą. I z całą pewnością zrobią absolutnie wszystko, aby Donalda Tuska przywrócić w Polsce - stwierdził.
- Od odejścia Donalda Tuska w 2014 roku Niemcy stracili takiego swojego konia, na którego zawsze stawiali. W latach 2007-2014 - kiedy Tusk rządził w naszym kraju, był największym gwarantem interesów niemieckich. Nawet wtedy, kiedy te interesy stały w jawnej sprzeczności z interesem całej Unii Europejskiej. Tak było w przypadku fatalnych błędów w polityce wschodniej Angeli Merkel, która była wówczas kanclerzem i miała pełne poparcie Donalda Tuska. A nawet gdy Tusk protestował przeciwko budowie Gazociągu Północnego, to w taki sposób, aby realnie mu nie zaszkodzić
– mówił.
Prawdziwe cele Berlina
Lider Partii Republikańskiej ocenił, że tak samo było w przypadku "fatalnej polityki migracyjnej, fatalnych błędów Angeli Merkel w latach 2014-2015, kiedy Tusk był szefem Rady Europejskiej, a jego następczynią w Polsce była Ewa Kopacz". - Niemcy dzisiaj myślą o dwóch niezwykle ważnych kwestiach w polskiej polityce. Po pierwsze o wprowadzeniu euro, co jest niezwykle ważne dla niemieckiego biznesu i niemieckiej gospodarki. Wiemy, że polscy przedsiębiorcy ze względu na posiadanie przez nas narodowej waluty i możliwości je dewaluacji w czasach kryzysu, zyskują olbrzymią konkurencyjność. To widać w wynikach gospodarczych. Polska gospodarka najszybciej i najbardziej odbiła się po covidzie ze wszystkich krajów Unii Europejskiej. A niemiecki biznes ma olbrzymie problemy, żeby wrócić na tak ogromne obroty, jakie miał przed rokiem 2020 - mówił.
- Do tego dochodzą oczywiście zmiany traktatów. Niemcy się odkryli. Kanclerz Scholz najpierw na Uniwersytecie Karola w Pradze półtora roku temu, a półtora miesiąca temu już oficjalnie w Parlamencie Europejskim, zapowiedział chęć zmiany traktatów europejskich, odejścia od zasady jednomyślności, od prawa veta w dziedzinie polityki zagranicznej czy polityki podatkowej. To oznacza de facto, że te polityki będą kształtowane w Berlinie. Tak się kształtuje większość w Radzie Europejskiej, że bez Berlina nie da się praktycznie niczego przegłosować. Czyli zarówno polityka zagraniczna mimo tych wszystkich błędów, które politycy niemieccy popełniali w stosunku do Rosji, jak i polityka podatkowa miałyby być w rękach Niemiec. A to oznacza tak naprawdę federalizację Unii Europejskiej. I do tego właśnie potrzebny jest Donald Tusk. Bez zgody Polski zmiany traktatów nie będzie, bo do tego potrzebna jest jednomyślność, czyli zgoda wszystkich krajów.
– dodał europoseł.