1 września został opublikowany raport dotyczący strat wojennych, jakie Polska poniosła wskutek niemieckiej agresji w latach 1939-1945. Wczoraj, szef polskiej dyplomacji - Zbigniew Rau podpisał notę dyplomatyczną, która została przekazania stronie niemieckiej, od której strona polska domaga się należnych reparacji. Dziś odbyło się spotkanie, a następnie wspólna konferencja prasowa ministrów spraw zagranicznych Polski oraz Niemiec. Niemiecka polityk - Annalena Baerbock stwierdziła, że "kwestia reparacji dla rządu federalnego jest kwestią zamkniętą". Po tych słowach - spokojnie, lecz dosadnie odpowiedział jej polski dyplomata. Na ten temat dyskutowano dziś na antenie Telewizji Republika. Gośćmi red. Katarzyny Gójskiej w programie "W Punkt" byli: Jan Mosiński - poseł Prawa i Sprawiedliwości oraz Jan Filip Libicki - senator PSL (Koalicja Polska).
Zbigniew Rau odpowiedział niemieckiej polityk, mówiąc, że nie ma takiego systemu moralnego, w którym to sprawa określa wymiar swojej kary. Jak określiła to kolokwialnie red. Gójska - "sprawca nie może być sędzia i prokuratorem w swojej własnej sprawie". Następnie zapytała swoich rozmówców, jak oceniają słowa polskiego dyplomaty.
"Bardzo dobre, mocne wystąpienie szefa polskiej dyplomacji, pokazujące, że Niemcy powinni wypłacić Polsce pieniądze za to, co działo się podczas drugiej wojny światowej. Szefowa niemieckiej dyplomacji stwierdziła, że sprawa jest zamknięta. Myślę, że ta nota jest początkiem działań, które powinny zostać przez nas podjęte, aby wyegzekwować od Niemców reparacje za działania Niemców w 1939-1945 wobec Polaków. Ten krok już nastał. Moim zdaniem jest to jedna z płaszczyzn do prowadzenia dialogu. Trzeba pokazywać stronie niemieckiej, że nie ma racji, ponieważ ta sprawa wcale nie została wyjaśniona"
- ocenił Jan Mosiński.
"Na chwilę obecną Niemcy, podobnie jak niektórzy politycy opozycji twierdzą, że temat jest kategorycznie zamknięty"
- dodał polityk PiS.
Nieco inaczej do sprawy odniósł się senator PSL - Jan Filip Libicki, który przyznał, że:
"Ta sprawa ma kilka poziomów. Najpierw ma poziom natury moralnej, a tu wszyscy zgadzamy się, że Polska została zniszczona. Polska gospodarka również została zniszczona, a jej możliwości mocno. I tu reparacje się należą. Teraz strefa prawna. W przeszłości, gdy rząd PiS podnosił kwestię reparacji mówiłem, że potrzebne są dwa elementy. Pierwszym z nich jest raport. I to był dobry krok. Uznaję, że ten pierwszy warunek został spełniony. Drugi warunek to pytanie o narysowanie drogi, co my chcemy zrobić. Pytanie, czy na drodze prawnej jesteśmy czegoś od Niemców uzyskać. Warto byłoby tutaj zapytać prawników innych narodów, niż bezpośrednio zainteresowane. Chodzi o sprawdzenie, czy my coś możemy na drodze prawnej ugrać".
"Pytanie, czy nie należy różnych środowisk, obywateli zorganizować i występować o te roszczenia jako grupa obywateli. Może tą drogą warto byłoby pójść"
- powiedział, nawiązując do propozycji, jaką przedstawiła dziś Baerbock.
Prowadząca program zaznaczyła jednak, że "gdybyśmy spojrzeli na te kwestie reparacji wypłacanych w XX wieku, to najważniejsze odszkodowania zapadały nie na drodze prawnej, ale na drodze ustaleń - ponad głowami rządzących", ale też poprzez budowanie presji, wymuszenia zapłaty tych odszkodowań. Przykładem jest Izrael w latach 50. Oni nie mieli żadnego umocnienia prawnego, aby domagać się tych odszkodowań. Państwa Izrael formalnie nie było, więc ono uzyskało w pewnym sensie te odszkodowanie w ramach innych państw. Ten problem był wtedy inaczej załatwiany. Red. Gójska podkreśliła, że "to była twarda walka".
"Stwierdzam, że rząd żadnej ekspertyzy prawnej nie przedstawił. Pytanie jest, jakim argumentem można skłonić stronę niemiecką do tego, aby podjąć rozmowy na ten temat. W przypadku Izraela mamy do czynienia z wpływową diasporą na całym świecie, tu Niemcy musieli być z nią liczyć"
- mówił Libicki.
Senator odniósł się również do dzisiejszego spotkania Rau i Baerbock.
"Co do samego przebiegu spotkania szefów dyplomacji Polski i Niemiec - nic mnie tutaj nie zaskoczyło. Uważam, że to było pierwsze spotkanie, pierwsze starcie. Jeśli ma to być jednak pewien konsensus - chcielibyśmy wiedzieć, jaka jest treść noty dyplomatycznej wysłanej do strony niemieckiej".
Katarzyna Gójska zwróciła się do posła Mosińskiego z pytaniem, czy to źle, że nie wszyscy widzieliśmy całą treść noty, zanim widział ją adresat - strona niemiecka.
"Moim zdaniem, notę najpierw otrzymuję strona, do której mamy roszczenie, a nie politycy opozycji czy osoby takie jak ja - posłowie. To jest dyrektywa osoby, która przygotowywała to z ścisłych ustaleniach z szefem rządu. Przyjdzie czas, to będziemy wszyscy nad tym debatować. My doskonale wiemy, że droga prawna to jest ostateczność. Chcemy wykorzystać, póki co, wszystkie ścieżki dyplomacji. Chciałbym zwrócić uwagę na status rzymski, który mówi wprost - zbrodnie popełnione przez agresora nie przedawniają się, chyba, że zostały w sposób satysfakcjonujące naprawione. W sytuacji tego, co robili Niemcy w Polsce - doskonale wiemy, że te krzywdy nie zostały naprawione. Mamy tutaj nawet w świetle prawa, o którym wspomniałem, podstawy prawne. To jest jednak ostateczność, jeśli chodzi o spór prawny. Jeśli chodzi o relacje dwustronne, chciałbym, aby opozycja mówiła głosem rządzących, polskiej dyplomacji"
- brzmiała odpowiedź.
"Pozycja szefowej niemieckiego MSZ, że można by było o tym rozmawiać w kwestii indywidualnych przypadków, to jest to po prostu zamknięte"
- dodał Mosiński.