Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Arkadiusz Mularczyk dla Niezalezna.pl: Raport o stratach wojennych powinien być uzupełniony

W rozmowie z naszym portalem poseł PiS Arkadiusz Mularczyk - przewodniczący Parlamentarnego Zespołu do spraw Oszacowania Wysokości Odszkodowań - stwierdził, że jest optymistą, jeżeli chodzi o wypłatę przez Niemcy należnych Polsce reparacji wojennych. Dodał też, że ustalający wysokość tych reparacji "Raport o stratach wojennych" może, a nawet powinien być, uzupełniony.

Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska

Moje pierwsze pytanie dotyczy "Raportu o stratach wojennych". Pojawiły się bowiem głosy o tym, że wspomniany "Raport" jest dokumentem przeznaczonym właściwie na użytek wewnętrzny, polski. Czymś więc, co ma pomóc Zjednoczonej Prawicy wygrać wybory. Co pan na to powie?

Oczywisty absurd. Bo w momencie, gdy mówiliśmy, że pracujemy nad raportem, to mówiono, że „gonimy króliczka”. Że jest jakiś „wirtualny raport Mularczyka”. I podawano w wątpliwość fakt, że my nad czymkolwiek pracujemy. A w momencie, kiedy opublikowaliśmy solidny raport, solidne opracowanie naukowe, w którym dokonaliśmy wyliczeń kwot, to nie słyszymy, żeby ktoś odnosił się do meritum: krytykował wyliczenia, kwoty, dane.

Słyszymy natomiast bardzo ogólne sformułowania, że to jest cały czas jakaś polityczna gra. Więc bądźmy poważni, bo raport jest poważny i kwoty oraz wyliczenia są poważne. Pod tym raportem podpisały się osoby o wybitnych kwalifikacjach. Zdecydowana większość z nich to profesorowie wyższych uczelni, którzy specjalizują się w danej problematyce. Oczekujemy więc merytorycznej dyskusji nad raportem. Ta dyskusja jest potrzebna, ważna dla opinii publicznej w Polsce i zagranicą.

Natomiast nie będę odnosił się do paplaniny w mediach o tym, że uprawiamy jakąś grę na wewnętrzny użytek. Po pięciu latach pracy - przerwanej stanem epidemii – przygotowaliśmy bardzo poważne opracowanie i oczekujemy poważnej politycznej i merytorycznej debaty nad "Raportem".

Co Pan powie o zmieniającym się wciąż stanowisku Donalda Tuska wobec reparacji?

Donald Tusk jest – jak wiemy –  politykiem, który nie ma własnych poglądów. Są one uwarunkowane bieżącą sytuacją polityczną i po prostu zależą od tego, czy coś mu się politycznie opłaci, czy nie. Tak to należy traktować.

I Donald Tusk zorientował się, że jednak sprawa jest poważna, że raport jest poważny i takie proste pójście kontra PiS źle się skończy dla Platformy, ponieważ zdecydowana większość społeczeństwa uważa, iż reparacje należą się Polsce. Więc powoli, zgrabnie, wycofuje się z krytyki "Raportu". Zmienia pozycje. Tym bardziej, że przyłapano go na wystąpieniu z 2014 roku, gdy mówił, że reparacje Polsce się należą.

Tak więc reasumując: Donald Tusk to po prostu „człowiek bez właściwości”, który zmienia poglądy o 180 stopni  „z wieczora do rana”.

Wróćmy do samego "Raportu". Co będzie dalej? W jaki sposób Zjednoczona Prawica chce go nagłośnić?

Dzisiaj są potrzebne głównie działania informacyjne. Wielka akcja informacyjna w Polsce i na świecie: w Niemczech, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Izraelu, we Francji.

Trzeba przekonać opinię publiczną na świecie, że Niemcy są krajem niepraworządnym. Nieprzestrzegającym umów międzynarodowych. Co zakrywają jakimś szemranym zrzeczeniem się z 1953 roku.

To jest pewien proces, który musi trwać. Zakładam, że kilkanaście miesięcy. Może kilka lat. Ale prędzej czy później, zmusimy Niemców do rozmów. Jestem o tym przekonany. 

A może pomogłoby połączenie sił z innymi państwami? Kiedyś bodajże profesor Zdzisław Krasnodębski powiedział, że mogłaby - na przykład - pomóc Grecja, która też domaga się reparacji od Niemiec.

Tak! To jest rzecz do rozważenia, żeby połączyć siły. Ale musimy pamiętać, że jeśli połączymy siły z Grecją, to Grecy mają żądania w wysokości 330 mld. A to są kolejne roszczenia. Co zapewne osłabi chęć Niemców do płacenia.

Ale na pewno będziemy to rozważać, analizować. Myślę, że przed nami naprawdę wielka batalia; walka o prawdę, o pozycję Polski w świecie i – oczywiście – o pieniądze!

A czy organizowany obecnie Instytut Strat Wojennych będzie włączony w działania podjęte w celu pozyskania odszkodowań?

Nie jest rolą Instytutu angażowanie się w sprawy odszkodowań. To jest rola rządu. Natomiast na pewno Instytut będzie się zajmował kwestią promowania "Raportu o Stratach Wojennych". Pamiętajmy, że to dzisiaj podstawowy dokument, jakim dysponuje państwo polskie! I ten dokument wymaga promocji zarówno w kraju, jak i za granicą. To ma być jeden z ważnych elementów działań Instytutu.

Ale na pewno Instytut będzie też prowadził dalsze prace i badania strat wojennych. Ponieważ wciąż dostrzegamy bardzo wiele obszarów po prostu niezbadanych, tak zwanych białych plam. I Instytut będzie miał inicjatywę, żeby te obszary badać, digitalizować dokumenty i prezentować te różnego rodzaju odkrycia, które dzisiaj cały czas jeszcze są tylko w archiwach. A trzeba je wydobyć. Pokazać na światło dzienne. Unaocznić, udowodnić straty poniesione przez nasze wioski, miasta, miasteczka. Bo szereg opisów znajduje się właśnie w archiwach.

Oczywiście – oprócz działalności badawczej – Instytut Strat Wojennych będzie prowadził działalność edukacyjną. Będziemy więc chcieli organizować konferencje w Polsce i też za granicą na temat polskich strat wojennych. Będą również konkursy na prace badawcze dotyczące II wojny światowej. Także stypendia.

Myślę, że to będzie szeroka działalność. Generalnie związana z propagowaniem wiedzy o historii II wojny światowej, która to historia – niestety – jest wciąż stosunkowo mało znana.

I muszę powiedzieć, że nawet u wielu naszych ekspertów, w tym historyków zajmujących się II wojną światową, wiele naszych odkryć opisanych w "Raporcie", a wynikłych w trakcie prac nad nim, budziło wielkie zaskoczenie. 

A w takim razie czy "Raport" może jeszcze ulec zmianie, uzupełnieniu?

Oczywiście, że tak. Na obecnym etapie jest to stan wiedzy na 2021 rok. Bo taką przyjęliśmy cezurę czasową i cezurę wyliczeń. Ale musimy mieć świadomość, że w różnych obszarach wciąż trwają prace naukowo-badawcze. One mogą zmienić zawartość "Raportu". Więc podkreślamy: "Raport" jest otwartą księgą. „Żywym” dokumentem. I w związku z tymi badaniami naukowymi, historycznymi czy archiwalnymi, czyli tym nowym podejściem do pewnych kwestii, oczywiście ten dokument może, a nawet powinien być uzupełniany!

Chciałem się jeszcze zapytać pana o ciągłość działań podejmowanych w celu pozyskania reparacji. Wydaje się bowiem, że mamy zagrożenie, że gdy – kiedyś - władzę przejmie obecna opozycja, to te działania po prostu zostaną przerwane. I trzeba je będzie kiedyś znowu wznowić. A to będzie kolejna strata czasu. A może rządząca opozycja zlikwiduje Instytut Strat Wojennych? Więc czy można mieć pewność jeżeli chodzi o ciągłość działań reparacyjnych?

Zwrócił pan uwagę na bardzo ważny problem. W wielu innych wywiadach prasowych już podnosiłem fakt, że najbliższe wybory będą wyborami również o to, czy Polska będzie dochodziła swoich roszczeń od Niemiec. Bo – proszę zwrócić uwagę - Grzegorz Schetyna powiedział, że w przypadku wygranych przez Platformę wyborów oni wycofają wniosek reparacyjny. Tak że dzisiaj z deklaracji Platformy wynika, że oni są przeciwko, czy też ich stanowisko jest bardzo niejasne.

Więc podkreślam: najbliższe wybory będą również o to, czy Polska będzie dochodziła półtora biliona dolarów. Proszę też zwrócić uwagę na problem, jaki mają Niemcy. I w mojej ocenie, on bardzo ich zmobilizuje, czy zmityguje do tego, żeby wspierać Platformę. Współfinansować jej działania. Dlatego że stawka w tej grze jest dla budżetu Niemiec bardzo poważna.

Jeden z posłów Platformy mówił o tym, żeby nasza władza zwróciła się do Rosji o odszkodowanie. Może to jest dobry pomysł, żeby też opracować "Raport Strat Wojennych" spowodowanych przez Związek Sowiecki, którego obecna Rosja jest następcą prawnym.

Podkreślałem, że takie szacunki powinny się odbyć. I jeżeli będzie taka decyzja polityczna czy wola, to takie szacunki odbędą się. Oczywiście, wiemy, że dzisiaj nie ma możliwości wyegzekwowania czegokolwiek od Rosji. Bo obecna Rosja jest krajem nieprzestrzegającym prawa międzynarodowego. W przeciwieństwie do Niemiec, które - teoretycznie - to robią. Natomiast – oczywiście – te szacunki powinny zostać zrobione i powinny czekać na właściwy moment. Na moment, gdy - w przyszłości - Rosja stanie się demokratycznym krajem. Praworządnym. Mam nadzieję, że taki czas jeszcze nastąpi. I wtedy może spłacać tego typu świadczenia. Również Polsce. Ale - oczywiście - w dzisiejszej chwili, to jest „melodia przyszłości”.

Na dzień dzisiejszy musimy zamknąć jeden temat. Jak ten temat będzie w jakiś sposób zamknięty czy doprowadzony do końca, to oczywiście można też podejść do pracy nad szacunkami strat zadanych Polsce przez Rosję w wyniku II wojny światowej. Bo niewątpliwie i w trakcie wojny, i po wojnie, dochodziło do rabunków.

Oczywiście, front przechodził przez Polskę. Ale później były kwestie demontaży: z terenów Rzeczypospolitej Rosjanie wywozili praktycznie wszystko. Również z tak zwanych Ziem Odzyskanych. Demontowali zakłady pracy: zakłady rzemieślnicze, fabryki. Nawet zrywali tory. Zabierali wagony. Zresztą z Polski wywozili wszystko!

Później jeszcze narzucili nam niekorzystną umowę węglową, dzięki której eksploatowali Polskę i zabierali węgiel po zaniżonych cenach. To też wymagałoby pewnego opisu i oszacowania. Bo - moim zdaniem – chodzi o ważny element historii Polski. I Polacy powinni mieć taką syntetyczną wiedzę („w pigułce”) o tym, jak wyglądało „wyzwolenie” przez Rosjan.

 

 



Źródło: niezalezna.pl

Eryk Łażewski