Niektórzy politycy i media przez wiele lat publicznie rzucali oskarżenia ws. śmierci Pawła Adamowicza, m.in. w stronę niektórych dziennikarzy. Sąd stwierdził jednak, że zbrodnia nie była motywowana politycznie. "Uzasadnienie tego wyroku powinno temat zakończyć, że nie mieliśmy do czynienia z polityczną inspiracją z jakiejkolwiek strony" - powiedział w Telewizji Republika poseł Marek Ast. Wszyscy goście zgodzili się z jednym: trzeba ograniczyć brutalizację języka w przestrzeni publicznej.
Dożywocie z możliwością ubiegania się o warunkowe zwolnienie po 40 latach - taki wyrok usłyszał Stefan Wilmont za zamordowanie prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza w 2019 r. podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W uzasadnieniu wyroku sędzia Aleksandra Kaczmarek wykluczyła, by zabójstwo miało miejsce na tle politycznym, choć taką narrację narzucali politycy i niektóre media.
O tym w niedzielnym podsumowaniu tygodnia w programie "W Punkt" w Telewizji Republika dyskutowali politycy będący gośćmi Katarzyny Gójskiej. Marek Ast zwrócił uwagę na brutalizację debaty publicznej i wykorzystywanie ludzkich dramatów do bieżącej polityki.
Uzasadnienie tego wyroku powinno temat zakończyć, że nie mieliśmy do czynienia z polityczną inspiracją z jakiejkolwiek strony. Sąd bardzo jasno powiedział, że ta osoba zaplanowała tę zbrodnię. To mógł być każdy polityk, chodziło o spektakularną zbrodnię na osobie znanej. Niestety, zdarzyło się to w stosunku do śp. prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza
– powiedział poseł Prawa i Sprawiedliwości.
"Ale w tym przypadku rozstrzygnięcie sądu, uzasadnienie, powinno tego rodzaju insynuacje zakończyć. Niestety, okazuje się, że nadal jest to powtarzane przez niektórych polityków czy dziennikarzy niektórych stacji. W TVN nie ma jakiejkolwiek refleksji w tej sprawie. Dosyć grania tą śmiercią czy innymi ludzkimi dramatami. Rozmawiajmy o programach" - podkreślił Ast.
Poseł Lewicy Przemysław Koperski zwrócił uwagę na fakt, iż na słowa naprawdę mogą zrobić różnicę.
Ja uważam, że spoczywa na mediach i dziennikarzach ogromna odpowiedzialność za przekaz, który płynie do naszych domów. Ale ta odpowiedzialność spoczywa też na politykach. Wielokrotnie w Sejmie te wypowiedzi są poniżej krytyki i ocierają się o mowę nienawiści. Czasami warto ugryźć się w język, zanim powie się coś za dużo. Część osób odbiera te wypowiedzi wprost, jeżeli słyszymy z mównicy sejmowej, że ktoś ma krew na rękach, to może być pewna przenośnia, natomiast odbiorca może to odebrać bezpośrednio wprost i u osób, które mają takie skłonności, może pojawić się pomysł, żeby wymierzać sprawiedliwość na własną rękę. To bardzo niebezpieczne.
– powiedział.
Prowadząca program Katarzyna Gójska podkreśliła, że osoby, które oskarżały dziennikarzy o "zamordowanie Pawła Adamowicza", mówiąc, że "mają krew na rękach", powinny za to przeprosić. Zwróciła też uwagę, że przed wyborami samorządowymi w 2018 r. Adamowicz mocno był atakowany w mediach, ale głównie prywatnych - z powodu tego, że Platforma Obywatelska wystawiła innego kandydata na prezydenta, a Adamowicz rzucił mu wyzwanie i także wystartował z własnego komitetu. Koperski w odpowiedzi stwierdził, że warto wsłuchać się w głos rodziny Pawła Adamowicza. - Ten żal i te słowa kierowane są w kierunku stacji innej niż TVN - powiedział, nie odnosząc się konkretnie do pytań.
"Czy jakaś lekcja płynie z tej sprawy?" - pytała posła Ireneusza Rasia prowadząca program "W Punkt". - Ta lekcja powinna dotyczyć osób, które na co dzień uprawiają mowę nienawiści w mediach, social mediach - odpowiedział poseł Raś.
Wiceminister edukacji i nauki Włodzimierz Bernacki zwrócił uwagę, że dokonała się "amerykanizacja życia publicznego".
Słowa nabierają wielkiej wagi, ale te słowa używane przez świat polityki często są słowami, które mogą rzeczywiście zabijać. Te słowa coraz częściej są oderwane od rzeczywistości
– zauważył.