- Stratedzy opozycji uznali, że każdą sprawę i każdą decyzję trzeba za wszelką cenę zablokować - mówi nam chwilę po głosowaniu w Senacie dr Bartłomiej Wróblewski, poseł Prawa i Sprawiedliwości. Polityk nie zdołał przekonać do siebie większości senatorów, choć przypomina, że "Adam Bodnar w 2015 roku otrzymał tylko 41 głosów”. - Tym razem 48 nie wystarczyło - podkreśla.
Zgodnie z art. 209 ust. 1 Konstytucji, Rzecznik Praw Obywatelskich jest powoływany przez Sejm za zgodą Senatu. Senat nie wyraził zgody na powołanie Pana Bartłomieja Wróblewskiego na stanowisko RPO.
— Senat RP ?? (@PolskiSenat) May 13, 2021
?Za: 48
?Przeciw: 49
⚪️Wstrzymało się: 2
Procedura wyboru musi być ponowiona.
- Podziękowałem wszystkim klubom, kołom i senatorom za spotkania z ostatnich dwóch miesięcy. To był czas wielu dobrych dyskusji. Niestety, ostatecznie liczyła się polityczna przynależność. Partyjne pancerze, o których opadnięcie apelowałem, pozostały na swoich miejscach. To niedobrze z punktu widzenia ochrony praw i wolności jednostki. Sytuacja niestabilności nie służy społeczeństwu, w szczególności osobom potrzebującym pomocy i wsparcia - mówi niezalezna.pl poseł PiS.
Wróblewski pytany o głos wstrzymujący się senator niezrzeszonej Lidii Staroń, odpiera: „liczyliśmy na ten glos. Niestety, ta współpraca nie była tak dobra, jak sądziliśmy”.
Od głosu wstrzymał się także senator Koalicji Polskiej, Jan Filip Libicki. Wróblewski przyznaje, że „znają się od 25 lat”. - Jest człowiekiem tradycyjnych przekonań. Liczyłem na jego głos, podobnie jak liczyłem na głosy senatorów, którzy określają się jako konserwatyści - tłumaczy.
- Presja ze strony macierzystego środowiska politycznego jest taka, że nawet, jeśli te osoby rozumieją jakieś racje dotyczące najbardziej fundamentalnych spraw - życia, rodziny, praw rodziców czy wolności religijnej - to w takich ważnych sytuacjach uznają, że ze względu na różne wartości muszą odpuścić. Trzeba przekonywać te osoby, by w tak daleko idących decyzjach wspólnota najgłębszych przekonań w większym stopniu się uwidaczniała, by nie było ucieczki przed lewicowo-liberalną presją
- mówi nam dalej.
Pytany, czy z perspektywy czasu nie żałuje, że nie zrzekł się członkostwa w Prawie i Sprawiedliwości, odpowiada: „jestem przeciwnikiem gestów czysto teatralnych”.
Zauważa, że „profesor Piotr Wawrzyk nie był członkiem Prawa i Sprawiedliwości, a wynik nie okazał się inny”.
- Stratedzy opozycji uznali, że każdą sprawę i każdą decyzję trzeba za wszelką cenę zablokować
- mówi i dodaje, że „Zjednoczona Prawica musi wyciągnąć z tego wnioski”.
Wybór RPO jest konieczny, ponieważ we wrześniu zeszłego roku upłynęła kadencja RPO Adama Bodnara. Zgodnie z ustawą o RPO mimo upływu kadencji Rzecznik nadal pełni swój urząd do czasu powołania przez parlament następcy. 15 kwietnia Trybunał Konstytucyjny orzekł jednak, że przepis ustawy, który na to zezwala, jest niekonstytucyjny. Straci on moc w połowie lipca.
Parlament wcześniej już trzykrotnie, bezskutecznie, próbował wybrać następcę Bodnara. Dwukrotnie jedyną kandydatką była mec. Zuzanna Rudzińska-Bluszcz, która była wspólną kandydatką KO, Lewicy i Polski 2050 Szymona Hołowni. Nie uzyskała ona jednak poparcia Sejmu. Za trzecim razem Sejm powołał na RPO kandydata PiS, wiceszefa MSZ Piotra Wawrzyka, jednak Senat nie wyraził na tę kandydaturę zgody.