Koalicja Donalda Tuska zapowiada stworzenie uchwał Sejmu, które z jednej strony mają unieważnić wyrok Trybunału Konstytucyjnego z października 2020 r. zaostrzający prawo aborcyjne, a z drugiej odwołać trzech sędziów TK: Mariusza Muszyńskiego, Justyna Piskorskiego i Jarosława Wyrembaka. Zdaniem PiS takie uchwały nie będą miały żadnej mocy sprawczej - pisze "Gazeta Polska Codziennie".
Wczoraj o projektach uchwał sejmowych napisał „Dziennik Gazeta Prawna”. Miałyby one dotyczyć władzy sądowniczej w Polsce. W przypadku Trybunału Konstytucyjnego uchwała miałaby stwierdzać nieważność wyroku TK z października 2020 r. zaostrzającego prawo aborcyjne w Polsce. Jest to jeden z elementów ujawnionej w piątek umowy koalicyjnej pomiędzy KO, Trzecią Drogą i Lewicą. Drugi pomysł dotyczy odwołania tzw. sędziów dublerów w TK, powołanych w miejsce legalnie wybranych przez rząd PO-PSL: Mariusza Muszyńskiego, Justyna Piskorskiego i Jarosława Wyrembaka.
Jednocześnie politycy sejmowej większości chcieliby odwołać z TK prof. Krystynę Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza. Już tutaj pojawiają się problemy. Po pierwsze sędziowie Pawłowicz i Piotrowicz zostali wybrani w trybie bez żadnych wątpliwości. W świetle konstytucji jest oczywiste, że ich kadencja trwa 9 lat. Dodatkowo artykuł 195 mówi, że „sędziowie Trybunału Konstytucyjnego w sprawowaniu swojego urzędu są niezawiśli i podlegają tylko konstytucji. Sędziom Trybunału Konstytucyjnego zapewnia się warunki pracy i wynagrodzenie odpowiadające godności urzędu oraz zakresowi ich obowiązków. Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego w okresie zajmowania stanowiska nie mogą należeć do partii politycznej, związku zawodowego ani prowadzić działalności publicznej niedającej się pogodzić z zasadami niezależności sądów i niezawisłości sędziów”. Żadna z tych przesłanek obecnie nie zachodzi. Jest też mało prawdopodobne, że zostanie wszczęte postępowanie dyscyplinarne.
Nieco inna sytuacja dotyczy sędziów: Mariusza Muszyńskiego, Justyna Piskorskiego i Jarosława Wyrembaka. Tych opozycja określa mianem sędziów dublerów. Wszystko dlatego, że Sejm w 2015 r. wybrał ich w zamian za wybranych w sposób nieprawny przez większość PO-PSL: Romana Hausera, Krzysztofa Ślebzaka i Andrzeja Jakubeckiego. Wybór tych trzech sędziów unieważniła uchwała sejmowa w 2015 r. i jednocześnie prezydent Andrzej Duda nie odebrał od nich ślubowania. Prezydent uznał za sędziów wybranych i orzekających dziś Mariusza Muszyńskiego, Justyna Piskorskiego i Jarosława Wyrembaka i odebrał od nich ślubowanie, co jest wyłączną kompetencją prezydenta. Sejm, przyjmując uchwałę, faktycznie uzna sędziów, których procedura nie została wykonana do końca. – Taka uchwała to będzie jedynie wyrażenie woli politycznej. Nie będzie ona miała żadnej mocy prawnej. W zasadzie nie wiadomo, co by się musiało stać po jej przyjęciu – mówi "Gazecie Polskiej Codziennie" Bartłomiej Wróblewski, konstytucjonalista i poseł PiS. Podobnego zdania jest sędzia Mariusz Muszyński. „W tak ukształtowanym stanie prawnym wszelkie uchwały Sejmu uchylające wybór sędziego TK, stwierdzające jego nieważność czy w inny sposób go podważające, będą pozbawione jakiejkolwiek mocy prawnej. I to nawet nie tyle z powodu naruszenia nimi szeregu standardów Konstytucji, lecz przede wszystkim ze względu na ich istotę prawną. Będą warte tyle, ile kartka papieru, na której są wydrukowane. Nie wywołają żadnych skutków prawnych ani faktycznych. Dokładnie tak samo, jakby Sejm uchwałą unieważnił czyjeś małżeństwo” – napisał Muszyński na blogu.
Wizja zmiany prawa już jednak połączyła zwaśniony wewnętrznie Trybunał Konstytucyjny. Spierające się frakcje w 15-osobowym gremium uznają planowane działania za bezprawne. Sędziowie zastanawiają się, jak ewentualny przyszły rząd chciałby egzekwować uchwałę. Zdaniem naszych rozmówców musiałoby się to wiązać z jakimś wariantem siłowego rozwiązania, które byłoby kompletnie bezprawne. Żądzą odwetu pałają jednak środowiska związane z organizacjami sędziowskimi i byli sędziowie TK.
Planują oni ustawę, w której znalazłyby się zapisy dotyczące możliwych sądów dyscyplinarnych, w których mieliby orzekać byli sędziowie TK. Taka ustawa jednak też jest wątpliwa konstytucyjnie. Akt zasadniczy zakłada bowiem, że kadencja sędziego TK trwa 9 lat. I w zasadzie mówi tylko tyle. Emerytowany sędzia TK to status nadawany przez ustawę i ma charakter w zasadzie grzecznościowy.
Pomysł dotyczący KRS dotyczyć miałby odwołania sędziów wybranych przez większość sejmową w zeszłym roku. Kadencja obecnej KRS kończy się w 2026 r.
Orędownikami takiej zmiany są oczywiście sędziowie zgromadzeni w ramach Stowarzyszenia Sędziów Iustitia. – Najbardziej sensowną drogą, którą obecnie można pójść, jest odwołanie politycznie powołanych do KRS sędziów. To można uczynić poprzez uchwałę Sejmu – zaznaczył prof. Marek Safjan. Co do tego koalicja wydaje się zgodna.
– Taką uchwałę sam proponowałem i mam nadzieję, że kroki zostaną podjęte jeszcze na pierwszym posiedzeniu Sejmu – mówił wczoraj Szymon Hołownia, nowy marszałek Sejmu. Aby jednak pozostawało wrażenie legalności, potrzebna jest nowa ustawa o KRS regulująca wybór członków. Tutaj jednak nie będzie prosto, bo będzie to wymagało zgody również prezydenta Andrzeja Dudy. Ten wczoraj zapowiedział, że nie zgodzi się na ograniczenie jego kompetencji. – Jeżeli uznam, że jakieś rozwiązanie budzi poważne zastrzeżenia merytoryczne czy prawne, to nie zawaham się skorzystać z prezydenckiego weta czy skierować ustawy do Trybunału Konstytucyjnego. Obóz polityczny, z którego się wywodzę, przekonał się o tym wielokrotnie także w odniesieniu do głośnych medialnie ustaw w ciągu ostatnich 8 lat - stwierdził prezydent Andrzej Duda w Sejmie. Dodał również, że będzie bronił zasad konstytucji. – Porządek konstytucyjny musi zostać zachowany. Nie zgodzę się na żadne obchodzenie czy naginanie prawa. Zawsze broniłem i będę bronił dwóch najważniejszych polskich wartości, o które walczyły całe pokolenia – wolności i solidarności – mówił Andrzej Duda.