Ustawa dotycząca wiatraków to nie „wypadek przy pracy”. To zapowiedź tego, jak będą wyglądały najbliższe lata - pisze w "Gazecie Polskiej Codziennie" Jacek Liziniewicz, odnosząc się do pierwszych decyzji koalicji Donalda Tuska.
Koalicja Donalda Tuska jeszcze nie zaczęła rządzić, a już musi mierzyć się z pierwszym poważnym kryzysem - aferą wiatrakową. Lider PO może jednak liczyć na dziennikarzy, którzy oznajmią światu, że "się wściekł". Skąd my to znamy?
„Druże hej, hej! Tuhaj-bej Rozserdywsia duże. Hej, hej, Tuhaj-bej. Ne serdysia druże!” – śpiewała tłuszcza kozacka na majdanie, gdy dowiedziała się o złym humorze tatarskiego władcy. Scena z „Ogniem i mieczem” przypomniała mi się, gdy przeczytałem, że Donald Tusk jest wściekły na sprawę wiatraków. Tym razem Kozaka z wąsami zagrali dziennikarze Onetu. Nie wiem, który to już raz brzmi ta sama śpiewka. Jeszcze Donald Tusk nie zaczął rządzić, a już w sukurs idą dziennikarscy twórcy kordonu medialnego, którzy będą przez następne lata świadczyć usługi Koalicji Obywatelskiej. Tak, „może i jakiś tam Gawłowski i Grodzki są podejrzani o branie łapówek, ale gdyby Tusk mógł, to wszystko by wyglądało inaczej”. Strasznie to prymitywne, bo kandydat na premiera mógł wiele i nic nie uczynił
– pisze Jacek Liziniewicz w "Gazecie Polskiej Codziennie".
- W zasadzie pokazał swoje standardy, gdy wziął na listy wyborcze Romana Giertycha, Stanisława Gawłowskiego, Michała Kołodziejczaka i Tomasza Grodzkiego. Ustawa dotycząca wiatraków to nie „wypadek przy pracy”. To zapowiedź tego, jak będą wyglądały najbliższe lata - dodaje Liziniewicz, podsumowując:
Nadszedł czas wielkich interesów. Lobbyści zlecieli się do Polski jak piranie do świeżego mięsa. Szkoda, ale Polacy wybrali rolę dla naszego kraju.