Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polityka

"Mnóstwo spraw do wyświetlenia". Joanna Lichocka o komisji ds. rosyjskich wpływów

Powstająca komisja do sprawy zbadania rosyjskich wpływów w Polsce będzie miała mnóstwo pracy.

To, że takie wpływy były potężne, rozumie każdy uczciwy publicysta, obserwator sceny politycznej czy polityk. Nie trzeba tu przywoływać nawet najbardziej spektakularnego przykładu, jakim była katastrofa smoleńska, i tego, co robili przed nią i po niej faktycznie zwasalizowani wówczas przez Kreml premier i rządzący politycy z koalicji PO-PSL. Świętej pamięci prezydent Lech Kaczyński miał tego świadomość i niekiedy wprost mówił o tym mediom. Sama byłam świadkiem jego rozmowy z ówczesnym ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim na przyjęciu w Teatrze Wielkim w 90. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Rząd i wszyscy politycy Platformy zbojkotowali wtedy zaproszenie prezydenta – w roli delegata tej grupy był jedynie Radosław Sikorski. I usłyszał wtedy od prezydenta słowa, z których wynikało, że głowa państwa zdaje sobie sprawę, że ten realizuje interesy Moskwy. Sikorski zareagował nerwowo – wykrzykiwał: tak, jestem agentem Moskwy!

Prezydent spokojnie i z uśmiechem… nie zaprzeczył. Od tamtego czasu Sikorski zdążył się skompromitować tak wiele razy, że nie warto o nim pisać. 

Komisja w pierwszej kolejności powinna zająć się konkretnymi decyzjami – zwłaszcza tymi uderzającymi w bezpieczeństwo Polski. W tym bezpieczeństwo energetyczne.

Warto tu przypomnieć, mimo że data tego wydarzenia jest wcześniejsza, niż obejmuje zakres wskazany przez ustawę dla prac komisji, że rząd Leszka Millera w 2003 roku storpedował projekt gazociągu Baltic Pipe. Potem rząd premiera Tuska podtrzymał te działania. Od początku swych rządów. A już w 2009 roku było jasne, że PO-PSL o żadnej nitce Baltic Pipe nie myśli, przeciwnie – zabiega o nowe kontrakty gazowe z Rosją, zwiększające dostawy ponad polskie zapotrzebowanie, i to na niemal 30 lat do przodu. W 2010 roku rząd Tuska zawarł taki kontrakt – zwiększając uzależnienie Polski od rosyjskiego gazu i jednocześnie umarzając miliard złotych długu, jaki Gazprom był winien Polsce za zaległe wypłaty za transfer gazu. W tym samym czasie gabinet Tuska doprowadził także do utraty kontroli nad strategiczną spółką energetyczną EuRoPol Gaz S.A., której własnością jest polski odcinek Systemu Gazociągów Tranzytowych Jamał–Europa. Pisała o tym wszystkim w swoich raportach z trzech kontroli NIK – stawiała zarzuty złamania polskiego prawa, niepodjęcia zadań związanych z dywersyfikacją dostaw gazu.

W 2012 roku podczas szczytu Rady Państw Morza Bałtyckiego premier Tusk poparł Nord Stream w imię „szacunku dla narodowej specyfiki planów dotyczących bezpieczeństwa energetycznego”.  A jak było z budową gazoportu w Świnoujściu? Na jednym z pierwszych posiedzeń rządu, po wygranych przez PiS w 2005 roku wyborach, podjęto uchwałę o budowie terminala gazowego. W 2007 roku ogłoszono przetarg na jego budowę – projekt był gotów. Ale jesienią władzę przejęła POstkomuna – projekt stanął w miejscu. Minęły trzy lata, by rozpoczęła się budowa. Rozpoczęto ją (po wielu monitach i presji Lecha Kaczyńskiego) dopiero w 2010 roku.

Budowa też się wlokła – terminal został uruchomiony z ponad rocznym opóźnieniem. I być może udało się w końcu ją zakończyć także dzięki temu, że PiS znów wygrał wybory. Pierwszy statek z dostawą skroplonego gazu wpłynął do Świnoujścia w czerwcu 2016 roku – gdy premierem była już Beata Szydło.

Odsunięcie POstkomuny od władzy zaowocowało także innym wielkim projektem uniezależnienia się od dostaw z Rosji: w 2022 roku uruchomiono Baltic Pipe.

Nie inaczej było z dywersyfikacją dostaw ropy z Rosji. Rządy PO-PSL nie odważyły się na podjęcie poważnych prób ograniczenia wpływów Rosji w tej dziedzinie gospodarki. Hulała mafia paliwowa i miała ona swoje związki lub korzenie na wschodzie. Poza tolerowaniem szarej strefy rządy PO-PSL przez wszystkie lata utrzymywały uzależnienie kraju od rosyjskiej ropy. Nie zmieniła tego ani rosyjska inwazja na Gruzję w 2008 roku, ani aneksja Krymu w 2014 roku. Ochoczo zawierano nowe kontrakty – z Rosnieftem w 2013 roku i z Tatnieftem w 2015 roku. W efekcie przez okres rządów PO-PSL dominował import ropy z Rosji, w szczytowym momencie sięgając blisko 100 proc. wszystkich dostaw ropy do Polski!

I znów – musiał do władzy przyjść obóz Zjednoczonej Prawicy, by się to zaczęło zmieniać – import z Rosji stopniowo spadał, w 2022 roku było to już tylko 10 proc. całego importu ropy do Polski. Orlenowi udało się zbudować całkiem bogatą sieć dostaw – z Arabii Saudyjskiej, USA, Norwegii, Azerbejdżanu czy Wielkiej Brytanii.

Czy wobec choćby powyższego zestawienia faktów ktoś może się dziwić, że totalni robią wszystko, by prace komisji blokować, podważać i odbierać im wiarygodność? O tym – bezpieczeństwie państwa, w tym bezpieczeństwie energetycznym – będą te wybory. No i o tym będą pewnie kolejne posiedzenia komisji, która jest niezbędna do wyświetlenia rosyjskich wpływów na nasze strategiczne, w tym energetyczne sprawy.


 

Źródło: Gazeta Polska