Od godz. 11 pracuje sejmowa Komisja Kultury i Środków Przekazu. W planie debaty zabrakło miejsca na omówienie sytuacji w mediach publicznych. Tego domagali posłowie Prawa i Sprawiedliwości, m.in. wiceprzewodnicząca gremium Joanna Lichocka. - Apeluję o rozszerzenie porządku obrad i uzupełnienie informacji ministra kultury na temat nielegalnych działań, związanych z pacyfikacją mediów publicznych i wprowadzania tam uzurpatorów - mówiła.
W pierwszej kolejności chciała też dyskutować o „stratach, jakie ponoszą media publiczne, na skutek przestępczego uderzenia w funkcjonowanie mediów publicznych”.
Podobny apel wystosował Marek Suski. Piotr Gliński wnioskował zaś o zwołanie przerwy do momentu przybycia ministra Bartłomieja Sienkiewicza na komisję.
Wnioski porzucono, co tłumaczył przewodniczący komisji Bogdan Zdrojewski. - Moja ocena na temat tego, co dzieje się w mediach publicznych, jest odmienna. […] Ja wręcz odwrotnie uważam, że mamy do czynienia z ratowaniem mediów publicznych, przywracaniem ich społeczeństwu, eliminacji treści o charakterze partyjnym i przekazów, które nie licowały z misją publiczną - przekonywał.
„Naszą rolą jest stanąć w obronie prawdy”
Chwilę później rozmawiamy z poseł PiS Joanną Borowiak. - Spodziewałam się takiego obrotu spraw. Rządzący mają większość, a więc mogą przegłosować wszystko. Dziś jednak stają po stronie łamania prawa i nie chcą o tym rozmawiać. Co ważne, na komisji nie stawił się minister kultury i dziedzictwa narodowego pan Bartłomiej Sienkiewicz. Jego rolą jest stawić się na komisji, która dyskutuje o budżecie na media - wskazuje.
- Myślałam, że będzie inaczej - słyszymy. - Myślałam, że przedstawiciele wszystkich mediów staną murem za dziennikarzami Telewizji Polskiej i innych mediów publicznych. Powinni mieć świadomość, że ten zamach na media, którego dokonała koalicja 13 grudnia, może być tylko początkiem. Naszą rolą jest stanąć w obronie prawdy, w obronie mediów publicznych. Polska musi mieć polskie media - mówi dalej.
Borowiak mówi, że „koalicja 13 grudnia nie chce polskich mediów, ale przeszkadza jej także cały dorobek kulturalny, dorobek dziennikarski, dokumentalny, który był w archiwach”. - Te znikają w zastraszającym tempie. Warto zauważyć, że jednym z pierwszych dokumentów, który zniknął, to serial „Reset”. Pytanie, czego się boją? - pyta.
Dopytywana na koniec o stan zdrowia po konfrontacji sprzed kilku dni w siedzibie TVP, wskazuje:
„jestem już po przesłuchaniu w prokuraturze, czekam na kolejne. Decyzją ortopedy, mam mieć rękę dwa tygodnie w temblaku. Ta ręka mnie boli, przyjmuje teraz wszystkie kolory tęczy. Na szczęście nie ma złamania”.
Potwierdza, że postępowanie wszczęto wskutek złożonego przez grupę posłów zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa.