Zdzisław Krasnodębski przyznaje, że nie oczekuje rewolucji po eurowyborach, jednak ocenia, że Parlament Europejski czeka ewolucja, którą można obserwować już w obecnej kadencji PE. Chodzi o ewolucji w stronę Unii bardziej zróżnicowanej, bardziej politycznej. Jednocześnie wiceszef PE ujawnia, jaką odpowiedź uzyskał, gdy spytał Komisję Europejską o niezawisłość sędziów w Niemczech.
Gdy Jean Claude Juncker zostawał szefem Komisji Europejskiej, zapowiedział, że ta komisja będzie polityczna, że będzie odgrywała rolę polityczną. Nie będzie tylko zarządzała, nie będzie jedynie zbiorem urzędników. I w jakimś sensie, może nie w takim, w jakim przypuszczał szef KE, była ona polityczna, był to okres politycznych dużych napięć. To przede wszystkim niezakończony jeszcze proces wychodzenia Wielkiej Brytanii z UE, co niewątpliwie jest wydarzeniem historycznym.
- tłumaczy Krasnodębski.
Pytany o to, czy jego zdaniem można ogłosić zakończenie wieszczonego przez Fukuyamę „końca historii”, wiceszef PE zwraca uwagę na zmiany zachodzące w Unii.
Nigdy nie byłem zwolennikiem tej tezy, jak i wszelkiego determinizmu, zakładającego, że historia musi iść w jakimś określonym kierunku, co oznaczałoby koniec polityki. Uważam, że teraz jest w UE więcej wolności niż było, gdy rozpoczynała się ta kadencja. Chwieje się w PE np. monopol Europejskiej Partii Ludowej w sojuszu z socjaldemokratami, co też według mnie jest zjawiskiem pozytywnym. Oznacza bowiem pewną demokratyzację UE.
W tym kontekście należy także wspomnieć o sporze o praworządność, z Polską, Węgrami, teraz mówi się także o Rumunii, Słowacji. Pomijając niektóre merytorycznie uzasadnione zarzuty czy wątpliwości, chodzi w tym także o dyscyplinowanie Europy Środkowo-Wschodniej, o jej polityczne okiełznanie. W sporze na osi wschód-zachód zawsze pobrzmiewają wyraźne tony kolonialne i imperialne, inaczej niż w tych toczonych na osi południe i północ Europy. Wśród elit unijnych zawsze jest sentyment do Włoch, Hiszpanii, a nawet Grecji, w przypadku Europy Środkowo-Wschodniej szybko odżywają negatywne stereotypy i resentymenty.
- mówił prof. Krasnodębski.
W dalszej części rozmowy Zdzisław Krasnodębski wyjaśnia, skąd bierze się ta podwójna miara Komisji Europejskiej, która przymyka oko na łamanie czy naginanie unijnych praw i zasad przez Francję czy Niemcy, a w przypadku Polski czy Węgier próbuje się je wręcz nadinterpretować na naszą niekorzyść i wywołuje nas do tablicy.
To widać choćby po reakcjach na rząd wicepremiera Matteo Salviniego, który – w przeciwieństwie do Polski czy Węgier - jest krytykowany w miarę umiarkowanie, z pewnym respektem. Nie krzyczy cała Europa, że we Włoszech zapanowała dyktatura, że Komisja Europejska powinna coś z tym zrobić. Wręcz przeciwnie: po krzykliwym ataku często następuje wycofywanie się i próba złagodzenia konfliktu. Włosi są traktowani inaczej niż my.
Te różnice podejścia widać też na przykładzie Austrii. Kiedyś tamtejsza partia FPO była uznawana za skrajną, faszystowską. Jej sukces wyborczy i pierwsze wejście do rządowej koalicji doprowadził do otoczenia Austrii kordonem sanitarnym. Dziś udział tej partii w rządzie Austrii jest traktowany jako coś niemal normalnego. Ale trzeba podkreślić, że europejski establishment będzie musiał dostosować do nowej sytuacji, do nowego układu sił. Czas, gdy dogadanie się dwóch największych grup w Parlamencie Europejskim oraz dwóch największych państw Francji i Niemiec wystarczało, by zarządzać Europą, dobiega końca.
Dla dominujących dotąd w UE grup to szokująca perspektywa. W wywiadzie dla jednej z polskich gazet niemiecki dziennikarz Robin Alexander, autor książki o kryzysie imigracyjnym w Niemczech, stwierdził, że kanclerz Angela Merkel była przekonana, iż kryzys migracyjny rozwiąże tak, jak kryzys finansowy. To znaczy, że będzie w stanie podjęte przez siebie decyzje narzucić wszystkim krajom. Tak się jednak nie stało.
- tłumaczy wiceszef Parlamentu Europejskiego.
Jednocześnie prof. Krasnodębski informuje, jaką odpowiedź dostał na skierowane do Komisji Europejskiej pytania dotyczące niezawisłości sędziów.
KE nie widzi problemu. Kiedyś pytałem też o wolne media w Niemczech – w związku z wpływem politycznym na niemiecką telewizję publiczną ZDF. Wtedy powiedziano mi, że to nie podlega kompetencjom Komisji.
- mówi Krasnodębski.
To nie jedyny przypadek stosowania podwójnych standardów. Drugą kwestią jest krytyka polskich mediów publicznych.
Powołując się w takich przypadkach na wartości europejskie. Z drugiej strony, gdy np. we Francji brutalnie pacyfikuje się demonstracje, wyprowadza przeciwko nim wojsko, mówi się, że to jest zgodne z prawem. A gdzie są te bronione przez UE prawa człowieka? Sam wiceprzewodniczący KE Frans Timmermans podkreśla, że nie wystarczy powołać się na zgodność z prawem stanowionym. Trzecia Rzesza też działała zgodnie z ówczesnym niemieckim prawem. To nie były spontaniczne masakry i mordy, tylko wszystko odbywało się na zasadzie regulacji prawno-administracyjnych. Nad prawem stanowionym są jeszcze, zgodnie z filozofią Unii, prawa człowieka, prawa fundamentalne. Potrzebna jest także odwołanie się do demokracji, choć przestrzega się, by nie przerodziła się ona w demokrację większościową, „która nie szanuje prawa” oraz „praw fundamentalnych”. Gdzie więc są prawa fundamentalne Katalończyka żądającego prawa do samostanowienia lub Francuza w żółtej kamizelce tłuczonego pałką przez policjanta?
- tłumaczy prof. Krasnodębski.