Prawo Unii stoi na przeszkodzie obowiązującemu w Polsce systemowi, zezwalającemu ministrowi sprawiedliwości na delegowanie sędziów do sądów karnych wyższej instancji, z którego to delegowania minister sprawiedliwości, będący zarazem prokuratorem generalnym, może odwołać sędziego w każdym czasie i bez uzasadnienia - orzekł Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, odpowiadając na pytanie prejudycjalne zadane przez Sąd Okręgowy w Warszawie. - Wymóg niezawisłości sędziowskiej wymaga bowiem, by przepisy dotyczące takiego delegowania przewidywały niezbędne gwarancje w celu uniknięcia ryzyka wykorzystywania takiego delegowania do politycznej kontroli treści orzeczeń sądowych, w szczególności w obszarze prawa karnego - dodał.
Polityczna instytucja
Zapytaliśmy europosła Prawa i Sprawiedliwości Ryszarda Czarneckiego o to, czy orzeczenia unijnego Trybunału Sprawiedliwości należy jeszcze rozpatrywać poważnie, czy stały się tylko polityczną „pałką do bicia” niepokornych. - Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. TSUE jest instytucją stricte polityczną, bo przecież sędziowie są do niego delegowani przez poszczególne rządy, a nie jakieś firmy headhunterskie, które w wyniku rozmów z setkami kandydatów, wyłaniają kandydata najlepszego - powiedział.
- Jest to więc ciało polityczne, o czym świadczą kariery poszczególnych sędziów, jak w przypadku wiceprezes TSUE z Hiszpanii, która wcześniej prowadziła karierę polityczną. Ta pani działała w partii socjalistycznej rządzącej Hiszpanią, w związku z tym jest śmieszne, jak oni krytykują sposób powoływania polskich sędziów, chociaż sami są instytucją polityczną
- zaznaczył.
Strzał w plecy
Ryszard Czarnecki zauważył, że orzeczenie zostało przedstawione, kiedy dwunastu polskich funkcjonariuszy zostało rannych na granicy. - To jest taki strzał w plecy. Jest to rzecz haniebna - podkreślił.
Szaleństwo TSUE
Zapytaliśmy naszego rozmówce o to, czy w jego ocenie da się coś zrobić, aby powstrzymać agresywną wobec Polski działalność TSUE. - Myślę, że ta instytucja sama zachęca do jej ignorowania i poprzez takie działania, jak te wobec Polski, traci resztki swojego autorytetu - stwierdził.
Dopytywany o to, czy dałoby się jakoś zreformować tę instytucję, stwierdził, że byłoby to możliwe tylko wtedy, gdyby ona sama trzymała się traktatów europejskich.
- Jeżeli by nie wychodziła poza traktaty, to pewnie tak. Natomiast mam wrażenie, że ci prawnicy z TSUE w swym szaleństwie prawnym w zasadzie wycierają sobie buty traktatami europejskimi i uważają, że ich wyroki są ważniejsze. W takiej sytuacji jest to niemożliwe
- stwierdził europoseł Prawa i Sprawiedliwości.