- Debata PE dot. powołania komisji ds. badania wpływów rosyjskich została wprowadzona w trybie nadzwyczajnym. Jeśli jest taka propozycja, to jest głos "za" i głos "przeciw", przeciw był ze strony współprzewodniczącego EKR, prof. Ryszarda Legutki. Miał dwie minuty na przedstawienie argumentów i dawno takiego buntu po drugiej stronie nie widziałem, pan profesor nie był w stanie mówić, był taki hałas na sali, swoiste wycie, które rzadko się zdarza w Parlamencie Europejskim - powiedział w radiowej Jedynce europoseł Prawa i Sprawiedliwości, Zbigniew Kuźmiuk.
Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę o powołaniu komisji ds. badania wpływów rosyjskich oraz że skieruje ją w trybie następczym do Trybunału Konstytucyjnego.
Komisja ma analizować m.in. czynności urzędowe, tworzenie, powielanie, udostępnianie informacji osobom trzecim; wpływanie na treść decyzji administracyjnych; wydawanie szkodliwych decyzji; składanie oświadczeń woli w imieniu organu władzy publicznej lub spółki; zawieranie umów czy dysponowanie środkami publicznymi lub spółki. Decyzje, które mogłaby podejmować komisja, to m.in.: uchylenie decyzji administracyjnej wydanej w wyniku wpływów rosyjskich, wydanie zakazu pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi na okres do 10 lat oraz cofnięcie i zakaz poświadczania bezpieczeństwa na 10 lat.
Powołanie komisji spotkało się z głośnym sprzeciwem opozycji.
- W kilku krajach Europy zachodniej takie komisje działają. We Francji, której prezydent jest wybitnie prorosyjski, taka komisja powstała i wzywała polityków z pierwszych stron gazet, w tym byłego premiera i nikomu nie przeszkadzała na tyle, by blokować jej powstanie - ocenił Zbigniew Kuźmiuk.
.@ZbigniewKuzmiuk o komisji ds. badania rosyjskich wpływów: nawet w kilku krajach Europy Zachodniej działają podobne komisje. We Francji, której prezydent jest wybitnie prorosyjski, jest w parlamencie taka komisja. 🎥🔻 #SygnałyDnia
— Jedynka – Program 1 Polskiego Radia (@RadiowaJedynka) June 12, 2023
▶️ https://t.co/YRcQ2UxIxM pic.twitter.com/V1gs0l4HWK
Stwierdził, że wokół komisji wymyślono wiele mitów i nieprawdziwych informacji, m.in. tę o uniemożliwianiu startu w wyborach.
- Na podstawie tej kłamliwej informacji przeprowadzono w Parlamencie Europejskim w trybie ekspresowym debatę, w której brali udział głównie europosłowie z Polski, a większość pozostałych nie miała zielonego pojęcia, jak wygląda ta ustawa, jednak nie zostawiono na niej suchej nitki - wskazywał.
- Ta debata została wprowadzona w trybie nadzwyczajnym. Jeśli jest taka propozycja, to jest głos "za" i głos "przeciw", przeciw był ze strony współprzewodniczącego EKR, prof. Ryszarda Legutki. Miał dwie minuty na przedstawienie argumentów i dawno takiego buntu po drugiej stronie nie widziałem, pan profesor nie był w stanie mówić, był taki hałas na sali, swoiste wycie, które rzadko się zdarza w Parlamencie Europejskim. W tych trzech grupach (EPL, socjalistów i Renew Europe) musiały pójść głosy z Polski, że to ustawa "zagrażająca demokracji w Polsce" i "funkcjonowaniu opozycji". Nigdy w żadnej sprawie nie było takich reakcji. One zdarzają się w polskim Sejmie, w PE jest spokojniej. Ci ludzie nie mieli pojęcia, co było w tej ustawie, to musiało być nakręcone na posiedzeniach frakcji przez polskich europosłów
- dodał.
1 czerwca w Parlamencie Europejskim odbyła się debata na temat polskiej ustawy, powołującej specjalną komisję do zbadania wpływów Rosji. Unijny komisarz sprawiedliwości Didier Reynders mówił m.in., że ustawa ta "budzi poważne obawy co do zgodności z prawem unijnym, ponieważ jak rozumiemy, nadaje organowi administracyjnemu znaczne uprawnienia, które mogłyby zostać wykorzystane do pozbawiania jednostek funkcji publicznych, a tym samym mogłyby ograniczać ich prawa".
PE decyzję o zwołaniu debaty podjął natychmiastowo