Okazało się, że sumowanie szyldów partyjnych w Koalicji Europejskiej nie oznaczało sumowania potencjałów poszczególnych partii - tak w rozmowie z PAP podsumował efekty Koalicji Europejskiej były prezes PSL Janusz Piechociński. Jego zdaniem należało budować koalicje bardziej zwarte ideowo, a także inaczej konstruować listy.
Na pytanie, czy nie uważa Koalicji Europejskiej za dobry pomysł Piechociński stwierdził, że "zarówno w PSL, jak i PO, najpierw powinno się zrobić pełen audyt, czy to się sumuje".
Moja koncepcja, którą sygnalizowałem to jest Koalicja Europejska, ale ludowo-chadecka. Czyli zawierają ją formacje, będące we frakcji chadeckiej w PE. Dokładanie kolejnych szyldów partyjnych tylko to zaburzyło
- zauważył Piechociński.
Koalicja mogła doprosić znaczące nazwiska do kandydowania, ale nie kolejne szyldy partyjne. To tylko zakłóciło centrowo-ludowy charakter tej koalicji
- dodał.
Były prezes PSL twierdzi, że listy powinny zostać ułożone w inny sposób.
PiS wystawił posłów w ich macierzystych okręgach wyborczych. Dał każdemu posłowi banery i pieniądze na ich rozwieszenie, a ich zadaniem było rozwiesić je w swoim okręgu parlamentarnym, co zrobili z ochotą. Taki sposób prowadzenia kampanii powodował, że posłowie się angażowali w kampanię nawet w sytuacji, gdy wiedzieli, że mandatu raczej nie dostaną. Mieli za to gwarancje, że przesuną się wyżej na liście, jak lider dostanie się do PE. W Koalicji Europejskiej takiego ciągu na bramkę nie było. Przypadków dobrej kampanii, która zaowocowała dobrym wynikiem, było niewiele - Bartosz Arłukowicz, nasz Krzysztof Hetman, Adam Jarubas. Różnica między PiS, a KE wyniosła 7 procent, ale gdyby listy były lepiej skonfigurowane, różnica byłaby mniejsza. Można mieć pretensję do liderów KE, że tego nie przewidzieli
- powiedział Piechociński.