Kiedyś się mówiło o „wciskaniu kitu”. Jednak, że współcześnie już coraz więcej młodych osób kitu nawet na oczy nie widziało, więc może inaczej – powiedzmy o skandowaniu pięknie brzmiących haseł, które przy próbie choćby chwilowej analizy, nawet nie jakoś specjalnie głębokiej, okazują się być zwykłymi głupotami. Logicznie sprzeczne dezyderaty opozycji w sprawie kryzysu migracyjnego wymagają może po prostu zadania bardzo konkretnych pytań?
Prześledźmy to zatem, krok za krokiem. Oto w studiach telewizyjnych, w trakcie debat, rozmów i wywiadów, zwolennicy „opozycji”, czy też działacze liberalnych organizacji i środowisk mówią takim mniej więcej językiem: „należy oczywiście bronić polskich granic, ale jednocześnie powinniśmy pomagać uchodźcom”, czy też „co to szkodzi, żeby pomóc tym dzieciom i kobietom? Można bronić granicy, a jednocześnie okazać serce, dać jakieś jedzenie i ubrania”…
Zostawmy na boku kwestie nomenklatury („uchodźca” to nie to samo, co „migrant”) i rozłóżmy na czynniki pierwsze oba dezyderaty.
Mamy tu:
a) obronę polskich granic.
b) pomoc migrantom – dostarczanie żywności, jedzenia, leków.
Problemem jest to, że gdy zastosować punkt „a”, nie da się w zgodzie z prawem międzynarodowym zastosować punktu „b”. Jak bowiem pogodzić jedno z drugim? Jak konkretnie, z technicznego punktu widzenia można dostarczyć leki, żywność, pieluchy, czy ubrania migrantom znajdującym się na terytorium Białorusi, gdy zgodnie z punktem „a” bronimy granicy?
Helikopterem przelecieć i wyrzucić z luku? No nie bardzo – Łukaszenka nie będzie zadowolony.
Podkop zrobić pod concertiną? A może zbudować katapulty, ładować siatki z pieluchami, pizzą i pyralginą i strzelać pakunkami nad granicą? Ale to też nielegalne – taki powietrzny przemyt byłby!
To może otworzyć granicę? Zrobić jakieś furtki, przejścia, kładki? I znowu zadać trzeba pytania bardzo konkretne, dotyczące technicznych rozwiązań. Wyobraźmy sobie takie „przejście humanitarne” – furtkę w ogrodzeniu. Co się dzieje? Zaczyna pchać się w nią natychmiast tłum chętnych po pieluchy, leki, śpiwory i pizzę od wszystkich pań Ochojskich, Kurdej-Szatan, od pana Owsiaka, pana Tuska i innych ludzi, którzy z żarliwością mówią o koniecznej pomocy (ale jednocześnie ochronie granic!).
Co należy zrobić w tej chwili? Wręczyć pieluchy i pyralginę wybranym? Samym dzieciom? Kobietom? Mężczyznom? Ale jak? Oni wchodzą do Polski czy pan Sterczewski przebiega z siatką z Ikei na białoruską stronę? Jak on przebiegnie na białoruską i go straż Białorusi złapie i do ciupy wsadzi za nielegalne przekroczenie granicy, to co? To jak?
Pozwalamy, by tamci weszli przez dziurę w płocie i brali tę pomoc? I co dalej? Mają z nią wracać na drugą stronę? Te dzieci cofniemy, kobiety, tych ludzi potrzebujących pomocy?
No przecież nie, bo „mamy serce” i jesteśmy wrażliwi. Jak już weszli, to zostaną. A zatem, idźmy dalej z logicznym myśleniem, kroczek po kroczku: jeśli się granicę otworzy i pozwoli ludziom wejść dla odebrania pomocy, to oni już tu wejdą i zostaną. Nie odbiorą siatki z Ikei ze śpiworem i pizzą , żeby spokojnie wrócić na stronę białoruską. To rozwiązanie jest więc niemożliwe – jeśli chce się jednocześnie dbać o punkty „a” i „b”. Niestety. Czasem tak w życiu jest, że nie ma wyjść idealnych. Świat nie jest bajką, lecz zbiorem realnych uwarunkowań, których „chciejstwo” nie zmieni. Jeśli bronimy granicy – z powodów fizycznych i prawnych warunków (płot, niemożność zgodnego z prawem „przerzucania” towaru zagranicę przez ten płot) nie da się w bezpośredni sposób nieść pomocy ludziom po drugiej stronie granicy. Legalnym sposobem jest organizowanie np. konwoju humanitarnego i wjazd z nim na terytorium innego państwa, jeśli się ono na to zgodzi. A zatem jedynym innym wyjściem byłoby zrezygnowanie z obrony granic, wpuszczenie setek, tysięcy migrantów i udzielanie im pomocy na miejscu, w Polsce. Z logicznego punktu widzenia – to byłoby możliwe.
Problemem środowisk opozycyjnych jest to, iż optują za tym drugim rozwiązaniem (wpuszczaniem migrantów), ale widząc sondaże, czy reakcje świata i Europy (wsparcie płynące dla działań uszczelniania granicy) zaczynają mówić o jednym i o drugim naraz. Stąd wychodzi oksymoron („ciepły lód”, „sucha woda”) w stylu – brońmy granicy i udzielajmy pomocy migrantom. A tu nie da się w łatwy sposób pogodzić jednego z drugim, ot co… Tylko co z tego, gdy za pomocą ładnie brzmiących haseł może robić w mediach polityczną burzę?