Wygląda na to, że głosowanie w sprawie nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym ostatecznie podzieliło opozycję. Opozycyjne media wprost piszą nawet, że ten moment zdecydował o tym, że nie będzie jednej listy wyborczej opozycji w wyborach do parlamentu jesienią 2023 roku.
"Miała być jedność. Jest zakulisowa awantura na opozycji" - pisze serwis wyborcza.pl, nawiązując do głosowania opozycji w sprawie nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym. W tekście znajdziemy informację, że współpracownicy Donalda Tuska twierdzą, że zachowanie Szymona Hołowni i jego Polski 2050 jest "niewybaczalne" i jednoznacznie pogrzebało ideę wspólnego startu jesienią 2023 r.
Chodzi o to, że Polska 2050 zagłosowała przeciwko nowelizacji ustawy o SN, a więc ustawie, która ma odblokować dla Polski fundusze z KPO. Opozycja miała mieć tu wspólną strategię, czyli wstrzymać się od głosu, ale głosowanie pokazuje, że to kompletnie nie wyszło. Część Lewicy oraz posłowie od Hołowni nie poparli planu Tuska. To rozjuszyło środowisko Platformy Obywatelskiej, które nie zostawia suchej nitki na byłej gwieździe opozycyjnej stacji TVN.
Justyna Dobrosz-Oracz, dziennikarka o sympatiach doskonale znanych, pisze na wyborcza.pl:
Rozgoryczenie w PO jest tym większe, że w mediach społecznościowych za wstrzymanie się od głosu opozycja dostaje po głowie od twardego elektoratu anty-PiS. Jednocześnie ten elektorat chwali Hołownię.
Co ciekawe, w tym samym artykule pojawiają się informacje o tym, że posłanki Kamilę Gasiuk-Pihowicz oraz Henrykę Krzywonos, które zagłosowały tak samo jak posłowie Hołowni, mogą... spotkać konsekwencje przy układaniu list wyborczych. Krótko mówiąc: Tusk nie toleruje sprzeciwu, a gdy jego plan nie wypalił, może wziąć się za rozliczenia.
Ciekawe są też tłumaczenia opozycji co do głosowania w sprawie nowelizacji ustawy o SN. Władysław Kosiniak-Kamysz z PSL stwierdził na przykład, że jego partia wstrzymała się od głosu, żeby... "dać zielone światło dla środków europejskich".
Środowisko PO i Lewicy mocno krytykuje Hołownię, zarzucając mu, że próbuje zbijać własny kapitał polityczny, zbierając głosy "niezadowolonych wyborców PO", zamiast iść ramię w ramię z Tuskiem, jako liderem opozycji. Jeden z polityków opozycji miał nawet powiedzieć: "Po wolcie Hołowni nie ma o czym mówić, nie będzie żadnej wspólnej listy". To na dziś najbardziej prawdopodobny scenariusz.