"Dzisiaj w polityce spotkała mnie sytuacja, która mnie nigdy do tej pory nie spotkała. Mój kierowca został poproszony o to, żeby na mnie donosić, został poproszony przez urzędników Senatu Rzeczpospolitej podległych pani marszałek Kidawie-Błońskiej" - powiedział dziś senator PSL Michał Kamiński w programie „Tak jest” w TVN24. I wywołał tym wielką, polityczną burzę.
Jak Kidawa-Błońska tłumaczy całą sytuację?
Marszałek Senatu w rozmowie z TVN 24 "na gorąco" po wystąpieniu Kamińskiego starała się wyjaśnić, o co chodzi w całej sytuacji. - Wiem, że kierownik dysponujący samochodami i pracą kierowców potrzebuje te dane do układania grafiku. Może to pismo jest precyzyjnie napisane, ale chodzi o to, że jeżeli marszałek wyjedzie na urlop czy przez kilka dni nie przychodzi do pracy, żeby kierowca w tym czasie mógł wykonywać inne działania – stwierdziła.
"Chodzi wyłącznie o to, więc nie rozumiem tych emocji pana Kamińskiego i liczę, że po prostu przeprosi i mnie i całą Kancelarię Senatu za rzucanie takich nieprawdziwych oskarżeń" - dodała.
A Kamiński twierdzi, że na tym nie poprzestała...
Kamiński: Kidawa-Błońska zadzwoniła do mnie z awanturą
"Weszliście mi do życia z butami i naprawdę tego nie daruję. Przed chwilą, jakby było mało, siedziałem sobie z rodziną przy stole i dostałem telefon od trzeciej osoby w państwie. Z taką karczemną awanturą i wrzaskami, że cała moja rodzina słyszała. Odstawiłem telefon i mówię: Platforma, Europa, patrzcie" - zdradził na transmisji w sieci.
Karczemna awantura, groźby pod moim adresem, taki przyjemny piątek z Platformą Obywatelską mi dziś pani marszałek zafundowała.
– powiedział.
Po programie w TVN24 Misiek dostał telefon od @M_K_Blonska z karczemną awanturą i wrzaskami. pic.twitter.com/rbjcilcWGV
— Waldemar Kowal (@WaldemarKowall) April 18, 2025