"Na pewno nie był to marsz, który można zaliczyć do marszów pokojowych i gdzie jest jakaś wizja na przyszłość. To był marsz anty, antyPiS. (...) My mamy zaplanowaną swoją prekampanię, później kampanią wyborczą i będziemy ją realizować zgodnie z tym, co sobie zaplanowaliśmy. My nie mamy potrzeby marszu antykomukolwiek..." - mówił dziś sekretarz generalny PiS Krzysztof Sobolewski.
W „Salonie politycznym Trójki” polityk został zapytany o swoje wrażenia, co do marszu Donalda Tuska, który wczoraj przechadzał się ulicami Warszawy. Mimo złudnych oczekiwań przewodniczącego PO, frekwencja nie była aż tak wysoka, jak spodziewał się sam Tusk. A przecież miało być to pół miliona uczestników...
Zdaniem Sobolewskiego, na podstawie tego eventu widać jasno, że "demokracja w Polsce ma się świetnie".
"To pokazanie, że w Polsce demokracja funkcjonuje doskonale i ma się chyba najlepiej w historii, skoro może manifestować swoje niezadowolenie czy wyrażać swoje uczucia tyle osób na ulicach Warszawy. Nie mam nic przeciwko temu, tylko czasami miałbym taką prośbę, by może odbywało się to bardziej kulturalnie niż pod jednym hasłem, które przyświecało całemu marszowi. 8 gwiazdek"
Choć otrzymali oni bezpośrednie zaproszenie do przemówień - od samego guru Tuska - żaden z nich nie skorzystał. Na scenie nie było zatem widać ani Hołowni, ani Kosiniaka-Kamysza, ani Czarzastego, ani Biedronia... Jedynie skromny jak zawsze Lech Wałęsa, który przedstawiał swój życiorys w kolorowych barwach. Wymowne, prawda?
"Olbrzym na opozycji w sumie się obudził, bo można powiedzieć, że połknął wczoraj i Szymona Hołownię i Władysława Kosiniaka-Kamysza, którzy byli jak kwiatek do kożucha, dodatkiem do wczorajszego marszu. Ponoć był nawet zaproszeni do wygłoszenia wystąpień, ale chyba zaproszenie było na 29 lutego, aby wystąpili, bo jakoś nie zauważyłem ich aktywności"
"To był marsz anty, antyPiS. Jeśli to ma być główne spoiwo, to niczym się te marsze nie różnią od 2016, chyba 2018, był tzw. tęczowy marsz czy od marszu chyba w 2020. Liczebnością i przekazem, tylko osoba, która – jak to mówią – koordynuje tym wszystkim, się zmienia. Tym razem był to Donald Tusk"
"My mamy zaplanowaną swoją prekampanię, później kampanią wyborczą i będziemy ją realizować zgodnie z tym, co sobie zaplanowaliśmy. My nie mamy potrzeby marszu antykomukolwiek. My raczej staramy się myśleć do przodu i proponować rozwiązania dla Polaków, takie które będą korzystne dla Polaków, a nie wychodzić tylko pod hasłami antyPiS w tym przypadku akurat i z wulgarnymi napisami czy okrzykami czy przyśpiewkami"