Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Wałęsa na marszu Tuska zanudził publikę! „Jestem człowiekiem sukcesu tysiąclecia”

Lech Wałęsa wystąpił na marszu w Warszawie i - jak można było się spodziewać - to kolejne jego przemówienie, które przejdzie do historii. Chwalił się, że medali ma więcej niż Breżniew, do tego "dużo dzieci, cztery profesury i ponad sto doktoratów". Jego opowieści na tyle znudziły publikę, że w końcu ta zaczęła skandować "idziemy".

Lech Wałęsa
Lech Wałęsa
fot. transmisja z marszu 4 czerwca

Lech Wałęsa był jednym z gości honorowych marszu Donalda Tuska w Warszawie. Tusk oddał mu mikrofon i być może już chwilę później mógł tego pożałować. Głos stracił na kilkanaście minut, podczas których działacze i zwolennicy opozycji musieli wysłuchiwać przechwałek i historii byłego prezydenta.

Podejrzewam, że tylu słuchaczy co dziś, w życiu już mi się nic nie zdarzy. Na tym spotkaniu chcę powiedzieć, że jestem człowiekiem sukcesu tysiąclecia, tak mówią niektórzy. Robotnik, elektryk, dużo dzieci, cztery profesury honorowe, ponad sto doktoratów, a medali mam więcej jak Leonid Breżniew. 

– chwalił się Wałęsa.

Były prezydent postanowił wcielić się w rolę mentora i... uczyć ludzi, jak osiągnąć sukces.

- Na wszystkie rzeczy problemy i kłopoty patrzyłem przez praktyka. Nie mam nic przeciwko teorii, ale z teorii wybierałem tylko to, co mi pasowało i co praktycznie udało się przełożyć i zysk osiągać - opowiadał. 

Nie zabrakło również tematu, który bardzo uwiera byłego prezydenta, a mianowicie - doniesienia o agenturalnej przeszłości.

Teoretycznie to wszystko jest dość skomplikowane, jak to że zostałem agentem esbeckim. Teoretycznie nie mam obrony, bo jak wytłumaczyć, że nie byłem. A praktycznie, jest taki słynny Centkiewicz (w rzeczywistości Cenckiewicz - przyp. red.), zastanawiałem się dlaczego on mnie tak gnębi i doszedłem do wniosku, że on to wierzy. A dlaczego? Bo ten robotnik, prosty człowiek, nie mógł tego osiągnąć. Z tego powodu on mnie robi agentem

– mówił Wałęsa.

"A z jakiego powodu robi mnie Kaczyński? Otóż Kaczyński dobrze wiedział, że ja mu nie daruję niszczenia Polski, że go prędzej czy później wyrzucę. Dlatego rzucił potwarz, żeby mnie wam zabrać. Ja przeczekałem, bo wiem, że przyjdzie dzień, w którym powiemy: panie Kaczyński, taczki stoją" - opowiadał Wałęsa.

Zwrócił się też do policji: - Panowie policjanci, w waszych szeregach jest wielu patriotów. Widzicie kto łamie konstytucję? I wy ich chronicie?

Były prezydent w najdrobniejszych szczegółach opisywał swoją historię ze strajku, czym zanudzał publikę. "Takich przypadków było tak dużo, że kiedyś na jakimś spotkaniu możemy o tym porozmawiać" - dodał w końcu. Wałęsa przynudzał na tyle, że tłum zaczął skandować... "idziemy".

- No dobrze, jak nie chcecie słuchać, to dziękuję bardzo, wszystkiego dobrego - powiedział Wałęsa, co wszyscy przyjęli owacyjnie.

Przemówienie Wałęsy było komentowane przez internautów, którzy nie zostawili na nim suchej nitki. 

 



Źródło: niezalezna.pl

#Lech Wałęsa #marsz 4 czerwca

Michał Kowalczyk