Wybory już jesienią tego roku, a opozycja wciąż nie pokazała swojego wyborczego programu. "Dlaczego tak się robi? Bo w programie jest sporo takich elementów, które są nieakceptowalne lub trudno akceptowalne przez Polaków i obniżyłyby szanse tego obozu na wygraną" - mówił w Telewizji Republika socjolog dr Tomasz Żukowski.
Jesienią w Polsce czekają nas wybory parlamentarne i de facto mamy już trwającą kampanię wyborczą. Jednocześnie na Ukrainie toczy się wojna, która ma ogromny wpływ na całą Europę.
- Jeśli chodzi o kampanię, to ona dzieje się w warunkach wyznaczonych przede wszystkim przez wojnę, ale też przez konsekwencje tej wojny, ale i wcześniejsze konsekwencje pandemii
- mówił w programie "W Punkt" w Telewizji Republika dr Tomasz Żukowski, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Jak podkreślił, różne wydarzenia na wojnie mogą spowodować nawet, że wybory trzeba będzie przełożyć - "jeśli będziemy mieli wojnę bezpośrednio na granicy z Polską".
Dyskusja w programie "W Punkt" dotyczyła również postawy sejmowej opozycji. A w szczególności - jej programu.
- Jest dosyć powszechnym zwyczajem obozu opozycji unikanie prezentowania programu, włącznie z deklaracją, że program pokażemy po wyborach. Dlaczego tak się robi? Bo w programie jest sporo takich elementów, które są nieakceptowalne lub trudno akceptowalne przez Polaków i obniżyłyby szanse tego obozu na wygraną
- stwierdził socjolog w rozmowie z Katarzyną Gójską.
Jako przykład dr Żukowski podał także stosunek opozycji do wprowadzenia w Polsce euro. Jak zaznaczył, temat nie jest szeroko podejmowany przez opozycję tylko dlatego, że większość Polaków jest temu przeciwna.
Padło też pytanie: czy wyborcy opozycji oczekują jednej listy?
- Trudno odpowiedzieć jednoznacznie. Liderzy partii opozycyjnych innych niż PO tego nie chcą, bo się boją. Twarde elektoraty tych formacji w zdecydowanej większości nie chcą. Ale wyborcy, którzy zostali wychowani w klimacie "jesteśmy jednym antypisem" mogą poprzeć jedną listę
- zauważył dr Tomasz Żukowski.