Były senator z ramienia Platformy Obywatelskiej zrezygnował z członkostwa w partii. Napisał list do Donalda Tuska, w którym gorzko ocenił decyzje dotyczące wyborczych list. Stanisław Jurcewicz (obecnie radny wojewódzki) zgłosił gotowość do startu, nie domagał się wysokiej pozycji na liście, a ostatecznie... w ogóle go nie uwzględniono.
Stanisław Jurcewicz to wieloletni działacz Platformy Obywatelskiej. W 2007 roku został senatorem z ramienia Platformy Obywatelskiej, w okręgu wałbrzyskim zdobył aż 106 tysięcy głosów. Cztery lata później uzyskał reelekcję. Później dwukrotnie kandydował do Senatu bez powodzenia, ale w 2018 roku trafił do sejmiku dolnośląskiego.
Przed nami wybory parlamentarne, więc Jurcewicz uznał, że "wszystkie ręce na pokład" i zgłosił swój akces do startu do Sejmu w okręgu wałbrzyskim. I się rozczarował...
Okazało się, że Jurcewicza nie uwzględniono na listach. Rozczarowany były senator wysłał list do Donalda Tuska, rezygnując z członkostwa w Platformie Obywatelskiej.
Okazało się, że po ponad 22 latach pracy dla formacji nie ma mnie na liście do Sejmu. Bardzo poważnie traktowałem informację o "wszystkich rękach na pokład", rzeczywistość w mojej ocenie jest inna. Mimo złożonych zgłoszeń, "wycięto" - nie wpisano (ponoć decyzją zarządu krajowego) radnych sejmiku dolnośląskiego, tj. mnie Stanisława Jurcewicza i Zbigniewa Szczygła - członków PO - na listę do Sejmu w okręgu nr 2. Z niezrozumiałych przyczyn wykluczono radnych sejmiku pozyskujących do kilkunastu tysięcy głosów wyborców, a wprowadzono na listę część osób mało znanych lub w ogóle nieznanych, które nie gwarantują siły listy i zwycięstwa wyborczego