Były prezydent Lech Wałęsa zszokował opinię publiczną słowami wypowiedzianymi na rozprawie sądowej do historyka Sławomira Cenckiewicza: "będziesz wisiał". Teraz Wałęsa twierdzi, że wcale nie miał na myśli wieszania. W rozmowie z TVN 24 wyjaśnił, co chciał osiągnąć wykrzykując niedorzeczne słowa.
Sławomir Cenckiewicz w lipcu 2019 r. wytoczył Lechowi Wałęsie proces o naruszenie dóbr osobistych przez wielokrotne publiczne twierdzenia, że dyrektor Wojskowego Biura Historycznego brał udział w sfałszowaniu dokumentacji znanej powszechnie jako „teczki Kiszczaka”.
Niedawno Michał Rachoń w programie #Jedziemy przedstawił fragment nagrania z rozprawy, która odbyła się 1 czerwca w III Wydziale Cywilnym Sądu Okręgowego w Warszawie. Padło tam szokujące sformułowanie - Wałęsa mówił do Cenckiewicza "będziesz wisiał".
Te słowa były mocno komentowane. Dzisiaj w wywiadzie dla TVN 24 Wałęsa próbował wyjaśniać, o co mu chodziło.
- Przecież mi nie chodziło o to, że Cenckiewicz będzie wisiał w takim sensie, że ktoś go powiesi. Mnie chodziło o to, że odpowie za swoje czyny i prawda "go powiesi". W tym sensie będzie wisiał za to wszystko, co o mnie opowiada. Tyle mam w tej sprawie do powiedzenia
- powiedział były prezydent.
Z kolei pytany o teczkę "TW Bolka", Wałęsa kategorycznie zaprzeczał, że to jego papiery. Twierdził, że bezpieka robiła z niego agenta, by go zwalczać. - Robili papiery, wysyłali do różnych ludzi, w tym do moich, z opozycji. Żebym stracił do nich zaufanie, a oni do mnie. Żebym został sam - mówi. Jednocześnie dodaje, że w latach 70. podpisywał "różne papiery", np. o rewizjach, ale "nie ma mowy o zdradzie".
Czyli klasyk Wałęsy. W zaparte.