Antykatolicka narracja to bardzo prymitywna taktyka pozyskania wyborców. Ta taktyka jest chyba całkowicie chybiona, bo wynika z całkowitej nieznajomości tego, co dzisiaj dzieje się w Polsce i w Europie w ogóle - powiedział politolog profesor Kazimierz Kik w rozmowie z portalem Niezalezna.pl. W ten sposób ekspert skomentował wypowiedź posła PO Sławomira Nitrasa o "opiłowaniu katolików z przywilejów".
Podczas trwającego od kilku dni wydarzenia Campus Polska Przyszłości, poseł KO, Sławomir Nitras, mówił o konieczności "opiłowania" katolików "z pewnych przywilejów".
- Spokojnie, w perspektywie czasu dojdzie do ograniczenia roli Kościoła w państwie. Powiem więcej: uważam, że dojdzie za naszego życia, może nawet w tym pokoleniu do tego, kiedy katolicy w Polsce staną się mniejszością. Staną się realną mniejszością, nie mniejszością, że będzie kogoś innego więcej, ale nie będą większością. I muszą się z tym nauczyć żyć. I wtedy chyba to będzie w jakiejś realnej takiej społecznej proporcji
- mówił.
- Ale dobrze, żeby stało się, to mówiąc uczciwie, w sposób niegwałtowny. Żeby to się stało w sposób racjonalny, a nie na zasadzie pewnej zemsty, ale na zasadzie: to jest uczciwa kara za to, co się stało, musimy was opiłować z pewnych przywilejów, dlatego, że jeżeli nie, to znowu podniesiecie głowę, jeżeli się cokolwiek zmieni
- dodał.
Zapytaliśmy profesora Kazimierza Kika, politologa Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach o to, czy narracja antykatolicka spotka się z dużym poparciem społecznym wśród Polaków. - Nie sądzę. Chyba, że w danym sektorze wyborczym, w tym sensie może być - powiedział.
- To może być też taktyka na skonfliktowanie się z PiS-em, co niektórym politykom opozycji może wydawać się korzystne ze względu na odbiór w ich bazie wyborczej
- stwierdził.
Ekspert ocenił, że tego typu narracja to „bardzo prymitywna taktyka pozyskania wyborców”. - Ta taktyka jest chyba całkowicie chybiona, bo wynika z całkowitej nieznajomości tego, co dzisiaj dzieje się w Polsce i w Europie w ogóle. Zaczyna się niepokój wynikający z narastającego problemu migracyjnego, który nie tylko niekorzystny dla etnicznego składu Polski, ale także religijnego i w skali wartości - zauważył.
- Biorąc pod uwagę lęki Polaków związanego z negatywnymi skutkami migracji, nie sądzę, aby to była dobrze dobrana taktyka. Tym bardziej, że tego typu propaganda nie jest spójna z tym, co się dzieje w tej chwili w Unii Europejskiej. W UE w tej chwili mamy pojawienie się niepokoju z powodu negatywnych skutków migracji, zmian kulturowych, zagrożeń dla tożsamości kulturowej i religijnej, więc pojawia się spadek poparcia dla tzw. ugrupowań neoliberalnych, czyli tych ugrupowań, które akceptują negatywne skutki procesów globalizacji, prowadzących do zatracania stopniowo przez poszczególne państwa nie tylko suwerenności narodowej, ale także utrzymania dotychczasowych tradycji kulturowych i religijnych
- podkreślił profesor Kazimierz Kik.
Politolog na koniec zaznaczył, że antykatolicka narracja nie jest w stanie trafić do większości społeczeństwa. - Wiadomo, że „ludzie z Krakowskiego Przedmieścia” są ludźmi o troszkę innych preferencjach, ale Polska nie kończy się na Krakowskim Przedmieściu i takie teksty można puszczać wśród ludzi w wieku 18-25 lat, którzy jeszcze nie doceniają znaczenia tradycji religijnych i kulturowych Polski, ale nie do ludzi powyżej 40. roku życia, a tych jest więcej
- stwierdził.