Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

Niemcy na ostatniej prostej przed głosowaniem. W decyzji wyborcom ma pomóc pewne urządzenie

Michael, lat 45, przedsiębiorca z Berlina, interesuje się polityką raz na cztery lata, każdorazowo przed wyborami do Bundestagu. Debata telewizyjna między Angelą Merkel a Martinem Schulzem miała mu pomóc w podjęciu decyzji, na kogo zagłosować. Nie pomogła. Przejrzał spoty wyborcze, zerknął na programy i wciąż ma pustkę w głowie. Cała nadzieja w Wahl-o-Macie („wyboromacie”), internetowej wyroczni dla niezdecydowanych ułatwiającej diagnozę preferencji wyborczych.

Niemcy, Berlin, szyld niemieckiego Bundestagu; Jan Naj / Gazeta Polska
Niemcy, Berlin, szyld niemieckiego Bundestagu; Jan Naj / Gazeta Polska

Szacuje się, że od 2002 r., czyli premiery wyboromatu, z jego podpowiedzi skorzystano w Niemczech ok. 50 mln razy. Michael i w tym roku mu zaufa. Nie on jeden. Sprawa jest prosta. Trzeba odpowiedzieć na 38 pytań, program analizuje odpowiedzi i porównuje ich zgodność z programami partii. Jak ktoś ma fantazję, to może porównać swoje wyniki nie tylko z tezami CDU, SPD etc., ale nawet z założeniami Partii Wegan i Wegetarian czy Hiphopowców.

Zrobiłam test wyboromatem i wyszło, że w 45 proc. moje poglądy pokrywają się z programem SPD, a w 35 proc. z AfD. I bądź tu, człowieku, mądry! Do jednych i drugich ideowo mi daleko, ale internet wie swoje

– żartuje Corina (42 lata), kelnerka z Berlina. Kogo wybierze?

Pewnie Zielonych, oni lubią zwierzęta, ja lubię zwierzęta, dogadamy się

– kończy ze śmiechem. Czyli Corina już wie, ale 40 proc. Niemców jeszcze na tydzień przed wyborami nie było pewnych, gdzie postawią krzyżyk. Ta grupa stanowi dla sondażowni, ale przede wszystkich polityków, spory znak zapytania.

Martin jest cool

Tradycyjnie w kampanii wyborczej każda partia stara się pokazać od jak najlepszej strony. Kandydat SPD na kanclerza postawił na bliski kontakt z potencjalnymi wyborcami. Jeżeli wszystko poszło zgodnie z planem, to Schulz jeszcze dzień przed wyborami będzie sobie robił selfie z mieszkańcami Aachen. Martin Schulz to w sumie najtragiczniejsza postać tych wyborów. Eurokrata wrzucony na głęboką wodę przez Sigmara Gabriela (to on miał początkowo stawić czoła Angeli Merkel, ale sprytnie zmienił zdanie), ewidentnie zagubiony w meandrach polityki krajowej, starający się na siłę wszystkich przekonać, że dzisiejsze SPD to nie ta sama partia, która wylansowała Agendę 2010. Program znienawidzony do dziś przez miliony Niemców za znaczne cięcia socjalne i wprowadzenie m.in. niesławnego Hartz IV. Usłyszeć teraz od Schulza „Więcej sprawiedliwości” to dla wielu tych ludzi czysta abstrakcja. Szczególnie że mówi to człowiek uznawany za jednego z najzamożniejszych, co dla różowych wyborców nie jest bez znaczenia.

Schulz, co trzeba mu oddać, prowadził w czasie tej kampanii najweselszy profil na Twitterze. Potrafił wrzucić filmik, jak ogrywa w piłkę nożną damską drużynę na stadionie w Kolonii, i opisać to wydarzenie hasłem: „Kobiety nie potrafią kopać? Co za głupota. Skończmy ze skandalem nierównych płac!”. Pod filmem błyskawicznie pojawiły się komentarze rozbawionych internautów. „Jestem za równouprawnieniem, ale piłka nożna to najgorszy przykład, jaki tu można było podać“, „Czuję się dyskryminowana. Tylko dlatego, że mam 50 lat, nie uprawiam sportu i jestem kobietą ze znaczną nadwagą, zarabiam mniej niż Podolski”.

Podobnie było, gdy Schulz wstawił zdjęcie z wiecu wyborczego, gdzie na podium przy mównicy widać małego psa w… czerwonej sportowej kurteczce. Internauci byli bezlitośni – żartowali, że na kurtce zamiast białego logo firmy odzieżowej powinno być „SPD”. Jeszcze więcej emocji wzbudził tweet Schulza sprzed dwóch tygodni, w którym alarmuje: „Spirala zbrojeń à la Trump czy wizja przyszłości z SPD – mamy wybór. Podkreśliłem to [podczas wieców] w Ludwigshafen i Böblingen”. „Aha, czyli Trump startuje teraz w Ludwigshafen i Böblingen, już jadę” – skomentował jeden z internautów. „Rosja się zbroi i prowadzi manewry, a pan mówi o rozbrojeniu?” – denerwował się inny. „Panie Schulz, od dziesięcioleci żyje pan pod parasolem USA! Coś się panu pomyliło!” – dodał kolejny. I tak dalej.

U kanclerz Merkel próżno szukać takich wpisów, zresztą jej tweety piszą sztabowcy. Nie mają widocznie fantazji byłego szefa PE. Ale i jego pomysły w końcu się wyczerpują. Zamiast więc nadal inwestować całą energię w tweetowanie z kolejnych wieców, nagrał filmik z młodymi artystami, którzy opowiedzieli, że „Martin jest cool” i żeby na niego głosować. Wsparcie przyszło też ze strony kilku aktorów i aktorek, w tym popularnej w Niemczech Iris Berben. Może to Schulzowi pomoże, a może zaszkodzi. Faktem jest natomiast, że na cztery dni przed wyborami show i tak skradł mu Gerhard Schröder, który po latach pełnych dyskrecji w końcu pokazał się na łamach prasy kolorowej ze swoją koreańską narzeczoną. I cały elektorat SPD już o niczym innym nie chciał słyszeć. Na pewno nie o „potrzebie większej sprawiedliwości”. To już przerabiano za czasów Agendy 2010. A że nie wprowadził jej Schulz, tylko Schöeder… mniejsza z tym. Odpowiada za całokształt. I trudno to w sumie podważyć.

Wielki coming out AfD

Trzecia siła w parlamencie. Tak o AfD mówiono jeszcze w czwartek. Nic dziwnego, że jej liderzy nabrali wiatru w żagle. Kampania wyborcza AfD od początku opierała się na kontrastach. „Oni są za burką [w domyśle rząd], a my za bikini”, „Kanclerz Merkel ściąga imigrantów, a my sami sobie zrobimy nowych Niemców” etc. Spoty jednak to za mało. Czynnik ludzki też się liczy. I jeżeli Angela Merkel może się spotkać z dziećmi, a Schulz ściskać seniorów w domu opieki, to AfD też pokaże, na co ją stać. I tak liderka partii Alice Weidel w końcu przerwała milczenie i przyznała na wiecu wyborczym to, co i tak było tajemnicą poliszynela.

Jestem homoseksualna

– wypaliła Weidel. I aż korciło, by za byłym burmistrzem Berlina Klausem Wowereitem dodać: „I tak jest dobrze”.

Zgromadzeni przyjęli komunikat swojej liderki ze zrozumieniem. Przynajmniej teraz już nikt nie powie, że AfD jest partią wrogą tzw. europejskim wartościom. A pani dr Weidel już bez skrępowania będzie mogła pokazywać się na politycznych salonach ze swoją życiową partnerką ze Sri Lanki. Tak się szachuje przeciwników politycznych. Takiego wrażenia na elektoracie nie zrobiły nawet wagary Schulza.

Ale wróćmy do AfD. Poza dr Weidel szczerością, choć nieco innej natury, wykazał się jeden z czołowych członków AfD, Georg Pazderski, który poparł Gerharda Schrödera w jego krytyce niemieckiej polityki względem Rosji. Schröder zarzucał rządowi federalnemu psucie stosunków z Moskwą poprzez stacjonowanie żołnierzy Bundeswehry na wschodniej flance NATO.

Schröder ma pełną rację

– orzekł Pazderski. Jak widać, były kanclerz nie tylko skradł show Schulzowi, ale i zainspirował Alternatywę. Przynajmniej wiadomo, skąd wieje wiatr i że w ścisłym jądrze AfD putinowska Rosja może liczyć na co najmniej tyle samo sympatii co kobiety w bikini.

Mutti nic już nie musi

Podczas gdy Martin Schulz gorączkowo mobilizuje celebrytów, Zieloni w swoich spotach czarują zdjęciami puchatych zwierzątek, FDP stawia na wysublimowaną grę czerni i bieli i równie wystylizowanego Christiana Lindnera, AfD dokonuje coming outów, a postkomuniści z Linke najzwyczajniej proszą: „idźcie do wyborów”, Angela Merkel spokojnie czeka na swoją czwartą kadencję.

Znacie mnie, wiecie, jaka jestem

– powtarzała wielokrotnie z porozumiewawczym uśmiechem w kampanii wyborczej. Wiedzą, znają. I kupią po raz czwarty.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie,

#Niemcy #wybory

Olga Doleśniak-Harczuk