Z pewnością ważnym będzie dla naszych rodaków za oceanem fakt, iż to do nich zawitał konserwatywny kandydat na prezydenta. Możemy mieć do czynienia z podobnym efektem, jak to było w czasie elekcji Donalda Trumpa – kiedy to właśnie w stanach „kluczowych” głosy Polonii przechylały szalę.
Wielka była w tym rola Telewizji Republika, która była wtedy obecna w USA i stała się ważnym czynnikiem medialnym, jeśli chodzi o wpływ na ostateczne decyzje. Zdają sobie z tego sprawę ludzie z administracji Trumpa, zdaje sobie z tego sprawę on sam – te gesty więc skierowane w stronę Nawrockiego, ta masa spotkań z nim praktycznie wszystkich najważniejszych ludzi z elity władzy (poza Vancem, który akurat był nieobecny) są nie bez przyczyny.

Oni wiedzą, że z Polakami trzeba mieć dobre relacje. A my znowuż wiemy, że głosy Polonii są też ważne u nas w kraju. Szczególnie w sytuacji, gdy dojdzie do tego, iż być może w drugiej turze głosy rozłożą się prawie na równo. Mogą decydować setki, może nawet dziesiątki tysięcy, a nie miliony. Warto więc walczyć o głosy z USA. I wreszcie – nie byłoby tych spotkań, gdyby nie dobre relacje polskiej prawicy, ludzi z PiS, ze sztabu Nawrockiego z konserwatystami w USA. Tego się nie da zbudować od pstryknięcia palcami. To wymaga wysiłku i wielu zabiegów. Także obecność Telewizji Republika w czasie CPAC – konserwatywnej konferencji w Stanach, zawarcie tam wielu przydatnych kontaktów, znajomości, potem owocuje. Nawet wtedy, kiedy nie jest to w jakiś sposób oczywiste na pierwszy rzut oka. Po prostu pracujemy na wizerunek polskiej prawicy w Stanach Zjednoczonych i to przynosi efekty.
Republikanie z USA zaczynają sobie cenić podobnych im „republikanów” z Polski. Oraz ich telewizję, mającą jakże celną nazwę „Republika”, nazwę zrozumiałą dla każdego kto posługuje się językiem angielskim.