Siły rosyjskie przypuściły w nocy z piątku na sobotę zmasowany atak rakietowo-dronowy na większość obwodów Ukrainy. W obwodzie kijowskim co najmniej trzy osoby zostały ranne. Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało w sobotę po godz. 4 nad ranem o rozpoczęciu operowania lotnictwa wojskowego w polskiej przestrzeni powietrznej w związku z aktywnością lotnictwa dalekiego zasięgu Federacji Rosyjskiej wykonującego uderzenia na terytorium Ukrainy.
Samo operowanie lotnictwa wojskowego nie powinno jeszcze uruchamiać alarmu. Mimo to, w Lubartowie mieszkańców z samego rana obudziły syreny. Jak się okazało, doszło do dużej wpadki.
Podinspektor do spraw zarządzania kryzysowego Starostwa Powiatowego w Lubartowie Iwona Bocian-Mazur oznajmiła, że o godzinie 5.30 Powiatowe Centrum Zarządzania odebrało poprzez ogólnopolską, dostępną sieć streamingową informację „o natychmiastowym zagrożeniu z powietrza dla terenu powiatu lubartowskiego”. Zdecydowano o uruchomieniu syren, po czym okazało się, że... zagrożenia dla powiatu lubartowskiego nie było.
Jak zaznaczyła, sytuacja będzie wyjaśniana. - Być może była to próba dezinformacji, bo w internetowej sieci, w tej streamingowej, odebraliśmy informację o zagrożeniu, natomiast nie otrzymaliśmy tej informacji w radiowej sieci ostrzegania – dodała.
Fałszywy alarm. Tomczyk się tłumaczy
Wiceszef MON Cezary Tomczyk podkreślił, że użycie syren alarmowych w sobotę rano w Lubartowie było „wypadkiem przy pracy”. Według niego, takie sytuacje zdarzają się rzadko i za każdym razem, kiedy taka sytuacja ma miejsce, społeczeństwo... staje się mądrzejsze.
Wiceminister dodał również, że „lepiej dwa razy włączyć syrenę w taki sposób, niż raz nie włączyć, kiedy naprawdę będzie zagrożenie z powietrza”. Dopytywany, czy taki fałszywy alarm może wpłynąć na wiarygodność następnych potencjalnych alarmów, odparł, że takie sytuacje „zdarzają się dość rzadko”, i - jak mówił - „dzięki temu dzisiaj do miliona widzów możemy powiedzieć, jak ważne są te alarmy”.
- Za każdym razem, kiedy pojawia się tego typu sytuacja, myślę, że w ogóle jako społeczeństwo jesteśmy mądrzejsi. Trzeba do alarmów, do syren, czyli do modulowanego dźwięku, podchodzić bardzo poważnie, bo on dotyczy możliwego zagrożenia z powietrza - zaznaczył wiceszef MON.