Po to pan Bodnar zmienia prezesów sądów, po to ingeruje w system losowego przydziału spraw – mówi w komentarzu dla z Niezalezna.pl były minister środowiska Michał Woś, odnosząc się do decyzji o tymczasowym areszcie dla posła Marcina Romanowskiego. Nasz rozmówca podkreśla, że „wszyscy inni uczestnicy tego postępowania” pozostają na wolności, „bo sąd uznał, że obaw z tym postępowaniem nie ma żadnych”.
Sąd dla Warszawy-Mokotowa zdecydował dziś o trzymiesięcznym areszcie dla byłego wiceministra sprawiedliwości, posła PiS Marcina Romanowskiego. Nielegalna prokuratura zarzuca Romanowskiemu popełnienie 11 przestępstw m.in. udział w zorganizowanej grupie przestępczej i ustawianie konkursów na granty z Funduszu Sprawiedliwości, a wniosek o zastosowanie wobec niego aresztu uzasadniała obawą matactwa i zagrożeniem wysokim wymiarem kary.
Zdaniem posła Michała Wosia, którego Niezalezna.pl poprosiła o komentarz w tej sprawie, „orzeczenie to jest skrajnie niesprawiedliwe, najpewniej wydane na polityczne zlecenie”. - Po to pan Bodnar zmienia prezesów sądów, po to ingeruje w system losowego przydziału spraw – ocenił Woś, podkreślając, że Bodnara „interesowały zwłaszcza te sądy, które decydują o aresztach”.
- Nawet sędzia Tuleya mówił (parafrazując), że po takim czasie, to można tonę papierów zjeść i jaka tu może zachodzić obawa matactw, jeżeli Marcin Romanowski o postępowaniu w sprawie Funduszu Sprawiedliwości wie blisko od roku? Bo przecież w styczniu czy lutym prokurator Bodnar ogłaszał informację, że takie postępowanie będzie prowadzić. Od lipca wie, co mu prokuratura zarzuca, jeżeli zapoznał się przecież przy pierwszym aresztowaniu z aktami. Jaka więc tu zachodzi obawa matactwa?
- zastanawiał się polityk.
Podkreślił, że „wszyscy inni uczestnicy tego postępowania – ksiądz Olszewski i panie urzędniczki – już nie siedzą w aresztach tymczasowych, bo sąd uznał, że obaw z tym postępowaniem nie ma żadnych”. Woś zwrócił uwagę na „epatowanie w mediach wysokim (25-letnim) zagrożeniem karą”. – Epatują tym tylko dlatego, że dorzucili „zorganizowaną grupę przestępczą”, co jest argumentem idiotycznym – ocenił.
- To tak, jakby dorzucić panu Trzaskowskiemu „zorganizowaną grupę przestępczą” po tym, jak naćpany kierowca autobusu spadł z wiaduktu. W związku z tym można by uznać, że jeżeli działali w jednej strukturze miasta stołecznego Warszawy, to trzeba dać „zorganizowaną grupę przestępczą”. Ten zarzut nie dotyczy przecież zorganizowanych instytucji w każdym ministerstwie, każdym urzędzie czy szkole. To jest absurd, zrobiony tylko po to, żeby media mogły pisać o zagrożeniu karą do 25 lat
- podsumował poseł Michał Woś.