10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Macierewicz komentuje tekst "Wyborczej": "to dezinformacja". I przedstawił prawdę na temat rewelacji "GW"

- Podstawową ideą tych prokuratorów jest wciąż obrona Putina i Rosji. Ten interes jest punktem operacji "Gazety Wyborczej" - napisał w oświadczeniu Antoni Macierewicz. Sam tekst dotyczący publikacji "ustaleń" międzynarodowych ekspertów nazwał dezinformacją.

Antoni Macierewicz obszernie wytłumaczył na czym polega dezinformacja Wyborczej
Antoni Macierewicz obszernie wytłumaczył na czym polega dezinformacja Wyborczej
Zbyszek Kaczmarek - Gazeta Polska

Pod koniec roku redakcja przy Czerskiej ujawniła swoje "rewelacje" dotyczące katastrofy smoleńskiej. 

"Eksperci z Wielkiej Brytanii, Włoch i Irlandii wykluczają wybuch na pokładzie prezydenckiego tupolewa, który rozbił się w 2010 roku w Smoleńsku"

- czytamy na łamach "Wyborczej".

Macierewicz: to dezinformacja

Na publikację zareagował obszernym oświadczeniem od lat zajmujący się sprawą zamachu Antoni Macierewicz. Tekst, który ukazał się w gazecie, nazwał dezinformacją.

Przypomniał, że międzynarodowy zespół prokuratury przekazał swój raport we wrześniu i do dzisiaj nie został ujawniony żaden jego szczegół.

"GW" udaje, że publikuje właśnie wyniki badań zespołu ekspertów

– podkreślił Macierewicz.

Dodał, że prawda jest inna i publikacja "Wyborczej" dotyczy "sfałszowanych materiałów zamówionych przez prokuraturę" od 2017 roku w trzech instytucjach w trzech różnych krajach. Chodzi o badania przeprowadzone w Wielkiej Brytanii, Włoszech i Irlandii.

W odpowiedzi ukazuję przebieg różnych dziwnych zdarzeń, niezrozumiałych założeń i niefortunnych decyzji, które ukazują, że ktoś wybitnie się stara, aby Polacy nigdy prawdy nie poznali

– napisał były szef MON.

Brytyjskie badania podważają wcześniejsze ustalenia

Były szef podkomisji smoleńskiej przypomniał, że już w 2012 roku polscy biegli z prokuratury przeprowadzali badania na obecność materiałów wybuchowych na wraku tupolewa. Napisał

W 2012 r. w Smoleńsku polscy biegli prokuratury wykonywali badania na obecność materiałów wybuchowych na wraku TU 154 M. Czynności te realizowano przy pomocy trzech specjalistycznych detektorów (urządzenie identyfikujące materiały wybuchowe). Podczas badań wykonywanych w Smoleńsku w protokołach skupiano się na odnotowaniu wskazań z detektorów grupy NITRO, pomijając osobno występujące na urządzeniach wskazania konkretnych materiałów wybuchowych, takich jak RDX, TNT i inne; jednocześnie nie informowano, ani nie odnoszono się do faktu, że sygnał NITRO oznacza obecność co najmniej jednego z osobno plastycznych materiałów wybuchowych, do których należy np. SEMTEX. Nie uwzględniono też obecności p. MNT, czyli znacznika występowania plastycznych materiałów wybuchowych.

Później na żądanie pełnomocnika rodzin ofiar zapis pamięci jednego z urządzeń przekazano prokuraturze. Bez pamięci z dwóch pozostałych detektorów trudno było jednak zweryfikować poprawność wykonanych danych, po którymi podpisali się polscy biegli.

Ale z uzyskanych danych jednoznacznie można było stwierdzić, że nie zgadzają się one z informacjami zawartymi w protokołach. Oznaczało to, że na metalowych częściach wraku samolotu odnaleziono materiały wybuchowe. Te dane potwierdziły także badania przeprowadzone w Wielkiej Brytanii w 2019 roku.

Zagraniczni eksperci doszli do innych wniosków

Co więcej, Macierewicz przypomina, że próbki pobrane w 2012 roku w Smoleńsku zostały przekazane do Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Polski w Warszawie (CLKP).

Podczas przeprowadzanych tam badań przyjęto, że materiał wybuchowy znajduje się na próbce, gdy wykryją je cztery różne urządzenia. Mimo to we wnioskach napisano, że... śladów substancji wybuchowych tam nie ma.

Ustalenia CLKP weryfikowało także laboratorium w Kent. W przekazanych 238 próbkach znajdowało się tylko siedem pobranych z metalowych części poszycia. Nie zostały one poprawnie opisane, jednak wyniki były jednoznaczne. Na 89 wykryto ślady materiałów wybuchowych. W trzech przypadkach były to części metalowe. Jednak, jak tłumaczy Macierewicz, badający nie mieli szczegółowej wiedzy na temat przekazanych im materiałów, dlatego nie zamieścili tej informacji w opinii końcowej.

Warto zauważyć, że te same 238 próbek badało policyjne laboratorium, które... nie stwierdziło na nich obecności materiałów wybuchowych.

CLKP, opisując w opinii wnioski o braku obecności materiałów wybuchowych, napisało je fałszywie. Prokuratura potwierdzała ten fałsz od 2010 r. do czasu zarzutów Raportu Podkomisji w 2024 r.

– przypomniał przewodniczący komisji.

Obrona Putina i Rosji

Tę prawdę ukrywa także Putin i Donald Tusk

– zaznaczył Macierewicz w oświadczeniu.

Polityk PiS przypomniał, że sprzyjające KO media wpisują się w narrację narzucaną przez prokuraturę, której ideą "jest wciąż obrona Putina i Rosji".

Przytoczył też fragment artykułu, który ukazał się w "Newsweeku" w ubiegłym roku, gdzie mowa była o tym, że prokuratorzy "utrącili pozwy przeciwko Rosji do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, bo MSZ z Macierewiczem usilnie próbowali zarzucić w nich Kremlowi, że w Smoleńsku dokonano zamachu".

Tak więc podstawową ideą tych prokuratorów jest wciąż obrona Putina i Rosji. Ten interes jest punktem operacji "Gazety Wyborczej"

– skwitował Macierewicz.

 



Źródło: niezalezna.pl, x.com

#Antoni Macierewicz #Katastrofa smoleńska

st