"Żadnej tolerancji dla hejtu” – ogłosił wicepremier Krzysztof Gawkowski. Ponieważ zawsze robię odwrotnie, niż każą komuniści w czerwonych krawatach, postanowiłem, że muszę zostać najgorszym hejterem - pisze Piotr Lisiewicz w "Gazecie Polskiej Codziennie".
Kogo najbardziej nie wolno hejtować? Każdy wie. No to wziąłem megafon i wyruszyłem na miasto, gdzie zacząłem nawoływać: „Jeżeli gdziekolwiek spotkacie wolontariuszy WOŚP, gońcie dziadygów! To zła fundacja, zła, kolejna, która sączy tylko nienawiść, nienawiść, nienawiść”. Potem usłyszałem coś o nowych książkach Barbary Engelking i Jana Tomasza Grossa. Udałem się więc do jednego i drugiego do domu i w drzwiach oświadczyłem im, że jeśli napiszą jeszcze jakąś książkę, to przywalę im z baśki. Wracając, natrafiłem na stoisko z ulotkami Rafała Trzaskowskiego.
Wymierzyłem parę kopów, przewróciłem stół i zniszczyłem wszystkie. Po chwili pojawił się sam kandydat, więc krzyknąłem do niego: „J…ć Trzaskowskiego”. Gdy przyszli dziennikarze, zawołałem kilku silnych kolegów, by ich wyprowadzili, a reszcie oświadczyłem, że jak PiS wygra, będą wykluczeni z zawodu.
A gdy zapytali nieśmiało, czy nie uważam, że postępuję niewłaściwie, rozpłakałem się. Przez ich hejt mogę nie dożyć następnego dnia!