Wczoraj w trakcie swojego inauguracyjnego przemówienia, Donald Trump oświadczył, że w USA kończy się genderowe szaleństwo. "Mamy tylko dwie płcie" - podkreślił. W Polsce przeciwnie. "Rząd prawdopodobnie skieruje do Sejmu projekt o uzgodnieniu płci. Chodzi o to, by osoby transpłciowe nie musiały pozywać własnych rodziców" - czytamy dziś na łamach "Rzeczpospolitej".
Gazeta podała, że o rządowym projekcie w tej sprawie 8 stycznia poinformowała minister ds. równości Katarzyna Kotula z Lewicy podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Równouprawnienia Społeczności LGBT+.
"Rozmawiamy o rządowym projekcie ustawy o uzgodnieniu płci. Dlaczego o nim nie mówimy publicznie, dlaczego o nim nie mówimy w mediach? Ponieważ podjęliśmy decyzję, że do końca kampanii prezydenckiej i do końca procesu związanego z ustawą o związkach partnerskich nie chcemy o tym mówić"
– powiedziała Kotula, cytowana przez "Rz".
Dodała, że od kilku miesięcy jest "zielone światło" i "decyzja polityczna" dotycząca rządowego projektu, który miałby ułatwić zmianę płci w dokumentach.
Gazeta zwraca uwagę, że do Sejmu wpłynęła już petycja autorstwa Stowarzyszenia Tęczowi Społecznicy. Jak czytamy, celem jest odejście od obecnej procedury, w ramach której osoby transpłciowe chcące dokonać korekty płci metrykalnej muszą pozwać swoich rodziców.
Podczas, gdy w Polsce rząd Donalda Tuska forsuje kolejne genderowe rewolucje, Donald Trump, amerykański prezydent w swoim inauguracyjnym przemówieniu zapowiedział powrót do normalności.
- Od dziś będzie to oficjalna polityka USA. Mamy tylko dwie płcie - męska i żeńska!
– mówił Trump.